W Programie Pierwszym Polskiego Radia Piontkowski został zapytany o to, czy do samorządów nie powinny trafić dodatkowe środki, aby mogły lepiej zadbać o bezpieczeństwo uczniów i nauczycieli od 1 września.
Szef MEN wskazał, że w Polsce odpowiedzialność za szkoły jest podzielona między samorządy i państwo.
"Wyposażenie szkół w środki higieniczne należy do obowiązków samorządów. My jednak uznajemy, że w sytuacji trudnej, pandemicznej, rząd także powinien pomóc samorządom. I już w pierwszym etapie od marca do czerwca zabezpieczyliśmy szkoły i placówki oświatowe w kilka milionów litrów płynu dezynfekującego i teraz postępujemy podobnie. Samorządy więc także powinny wziąć na barki część odpowiedzialności, która zgodnie z ustawami na nie została narzucona" – oświadczył minister.
Piontkowski mówił też o rozwiązaniach, które szkoły mogą wprowadzać, aby unikać tłumu uczniów np. podczas wejścia do szkoły. Wskazał, że szkoły mogą skorzystać z kilku wejść do budynku, wprowadzić różne terminy rozpoczęcia zajęć, mogą nie organizować na rozpoczęcie roku szkolnego akademii, tylko małe spotkania w klasach.
"Nie chodzi o to, by młodzież uczyła się do wieczora. Można doprowadzić do tego, że część klas może zaczynać zajęcia od 8.00, druga część od 9.00, kolejna od 10.00. W szkołach podstawowych czas rozpoczęcia zajęć przez dzieci najmłodsze może być o 10 czy 15 minut różny od momentu rozpoczęcia zajęć przez starsze dzieci. Wtedy przerwy młodszych dzieci będą w innym momencie niż tych starszych i mamy w ten sposób podział szkoły na dwie grupy znacznie mniej liczne" – tłumaczył.
"Rozwiązań technicznych jest dużo, każda szkoła jest inna, inne są budynki, rozkład sal, ich liczba. Dyrektor szkoły musi dostosować ogólne wytyczne, jak nieposyłanie chorych dzieci do szkoły, dezynfekcja dłoni, wietrzenie sal, do warunków w konkretnej placówce" – powiedział.
Na pytanie, czy ogłaszanie listy powiatów żółtych i czerwonych nie powinno być automatycznie połączone ze zwiększonymi środkami bezpieczeństwa w szkole, szef MEN odpowiedział, że powiaty obejmują często bardzo dużą przestrzeń, a wpisanie na listę powiatów żółtych lub czerwonych może być spowodowane tylko jednym ogniskiem koronawirusa, np. w DPS-ie i może nie wpływać na sytuację w szkole.
Minister odniósł się też do pomysłu połączenia resortu nauki i szkolnictwa wyższego z resortem edukacji. Podkreślił, że zupełnie inne ustawy regulują funkcjonowanie tych działów.
"Jest tylko trochę spraw, które łączą te resorty. Edukacja to bardzo szeroka działka, wymagająca częstych interwencji, ale to już premier i kierownictwo partii będą decydowali, które resorty i w jaki sposób łączyć" – powiedział.