Idea jest taka: nauczyciele nie robią tego, czego nie muszą. Przy czym ustalenie, co jest ich obowiązkiem, a co nie, wcale nie jest łatwe. Tak więc ewentualne ukaranie protestujących będzie trudne.
Walka nauczycieli o podniesienie nakładów na oświatę i o podwyżki wynagrodzeń przybrała nową formę. Od 15 października część z nich nie wykonuje pozastatutowych zadań w swoich szkołach. – Chcemy nie tylko w ten sposób pokazać, jak wiele robimy jako nauczyciele za niewielkie pieniądze, lecz także odczarować mit pracy postrzeganej tylko i wyłącznie przez pryzmat pensum oraz uświadomić społeczeństwu wszystkie zadania, jakie wykonujemy, pracując w szkole czy przedszkolu – wyjaśnia Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka Związku Nauczycielstwa Polskiego. I dodaje, że w czasie akcji będzie też upowszechniana wiedza dotycząca czasu pracy nauczycieli, zadań obowiązkowych i praw, które im przysługują. Jak wskazuje rzeczniczka, dzisiaj problemem jest to, że nauczyciele wykonują wiele zadań, które nie należą do ich obowiązków (i to za darmo), lub nie korzystają ze swoich praw.
– Dlatego tak ważna jest znajomość prawa oraz zapisów statutu szkoły czy przedszkola. Namawiamy więc do czytania statutów i zmieniania ich. Nauczyciele – jako członkowie rady pedagogicznej – mają wpływ na ich kształt. Temat ten jest szczególnie aktualny w szkołach ponadpodstawowych, ponieważ do 30 listopada br. rady pedagogiczne zobligowane są do przygotowania i uchwalenia nowych statutów – mówi Magdalena Kaszulanis. – Chcemy, by nauczyciele mieli pewność, które zadania zlecane przez dyrektora nie należą do ich obowiązków, jak np. dokonywanie wewnętrznej ewaluacji szkoły czy spisywanie wyposażenia sali lekcyjnej. A także za które mogą domagać się wynagrodzenia, np. za godziny nadliczbowe przepracowane w czasie kilkudniowej wycieczki szkolnej. Namawiamy też do egzekwowania swoich praw, w tym do 11-godzinnego odpoczynku w czasie szkolnych wycieczek – wskazuje Magdalena Kaszulanis.

Nazwa

Tymczasem prawnicy mają kłopot z zakwalifikowaniem akcji. Przede wszystkim nie jest to typowy strajk. Jak bowiem zauważa dr Janusz Żołyński, radca prawny, ekspert w zakresie zbiorowego prawa pracy, zgodnie z art. 17 ust. 1 ustawy z 23 maja 1991 r. o rozwiązywaniu sporów zbiorowych (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 174 ze zm.) strajk polega na zbiorowym powstrzymaniu się pracowników od wykonywania pracy w celu rozwiązania sporu. A skoro w tym przypadku nie występuje zjawisko niepodjęcia bądź przerwania pracy, to nie ma też mowy o strajku.
Wszyscy pytani przez nas eksperci zgodnie twierdzą również, że protest nauczycieli nie jest też typowym strajkiem włoskim (czy inaczej: włoską akcją protestacyjną lub protestem włoskim). Po pierwsze dlatego, że takie akcje nie są znane polskiemu prawu, a dokładnie wspomnianej wyżej ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. [ramka 1]

Ramka 1

Jak w słonecznej Italii
Strajk czy protest włoski polega na wykonywaniu przez pracowników obowiązków służbowych w sposób skrajnie drobiazgowy, co powoduje blokadę działania zakładu w sposób zbliżony do strajku pasywnego. – I to również jest niewykonywanie pracy – twierdzi Robert Stępień, radca prawny, starszy prawnik w biurze kancelarii Raczkowski Paruch. Jeżeli bowiem obowiązki są wykonywane ze zmniejszoną efektywnością, to pracownik wykona mniej pracy, niż normalnie by wykonał. Niekiedy takie powolne wykonywanie obowiązków może wręcz powodować, że traci ona dla pracodawcy jakiekolwiek znaczenie. Zwłaszcza gdy jest jedynie pozorowana.
Dr Janusz Żołyński podkreśla natomiast, że strajk włoski to akcja zmierzająca do nieposłuszeństwa wobec pracodawcy, a więc godząca w pracowniczy obowiązek starannego i sumiennego wykonywania pracy. Zgodnie bowiem z art. 100 par. 1 k.p. do obowiązków każdego pracownika (a zatem i nauczyciela) należy świadczenie pracy sumiennie i starannie. Sumienność oznacza wykonywanie swoich zadań w sposób skrupulatny i dokładny. Z kolei staranność to nic innego, jak wykonywanie pracy zgodnie z przyjętymi zasadami czy regułami postępowania na danym stanowisku.
– Stąd praca nie może być wykonywana w sposób nadmiernie czy nadzwyczaj skrupulatny, powodujący zbędne jej wydłużenie, a zatem w sposób nieadekwatny do osiągnięcia założonych celów pracy. Praca nie może być także świadczona w sposób beztroski, zbyt powolny, chaotyczny, opóźniający jej ostateczny wynik w postaci produktu czy usługi. Praca musi być świadczona efektywnie, według określonych wzorów postępowania. Ponadto pracownik jest zobowiązany do stosowania się do poleceń przełożonego, które dotyczą pracy. Inaczej dopuszcza się rażącego naruszenia obowiązków pracowniczych, uzasadniającego wypowiedzenie umowy o pracę, a nawet rozwiązanie jej w trybie dyscyplinarnym – zauważa dr Janusz Żołyński. ©℗
– Nie jestem przekonany, czy aby na pewno ZNP zrobił dobrze, nazywając akcję włoskim protestem – mówi Marek Pleśniar, dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. I, jak dodaje, nie chodzi już tylko o to, że taka forma protestu nie ma umocowania w polskim prawie. Pozostaje bowiem jeszcze kwestia legalności takiej akcji.

Legalność

Tu sprawa jest nieco zagmatwana. Wydawać by się bowiem mogło, że nauczyciele nie będą realizować tylko zadań, które nie należą do ich obowiązków. Czy tak w istocie będzie? Eksperci mają co do tego wątpliwości, bo... nie wiadomo, co tym obowiązkiem jest, a co nie.
Przede wszystkim ustawa z 26 stycznia 1982 r. – Karta nauczyciela (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 967 ze zm.) zadania nauczycieli ujmuje bardzo szeroko. Zgodnie z jej art. 42 nauczyciel musi realizować: po pierwsze zajęcia dydaktyczne, wychowawcze i opiekuńcze w wymiarze określonego pensum; po drugie – inne zajęcia i czynności wynikające z zadań statutowych szkoły, a po trzecie – zajęcia i czynności związane z przygotowaniem się do zajęć oraz z samokształceniem i doskonaleniem zawodowym. [ramka 2]

Ramka 2

Co mówi Karta
Jak wskazuje dr Janusz Żołyński, nauczyciele nie są zobowiązani do wykonywania zadań, które nie są określone w ustawie, regulaminach i statucie szkoły czy umowie o pracę lub akcie mianowania. Przypomina również, że zadania, jakie zleca dyrektor szkoły, muszą się mieścić w zakresie obowiązków nauczyciela wskazanych w Karcie nauczyciela.
– Natomiast należy również zwrócić uwagę na to, czy nauczyciel jest w stanie wykonywać te zajęcia, mieszcząc się w 40 godzinach w tygodniu. Jeżeli nie, to uzasadniona byłaby odmowa ich wykonania – zauważa.
Ekspert zgadza się przy tym ze stwierdzeniem, że świadczenie pracy przez nauczycieli ma charakter szczególny z uwagi na charakter tego zawodu, który można określić mianem szczególnej troski i szczególnego zaufania publicznego. Uważa jednak, że nie może to prowadzić do nadmiernego obciążania quasi-obowiązkami o charakterze społecznym w postaci prowadzenia dodatkowych zajęć, np. różnego rodzaju kółek czy zajęć przygotowujących do matury, olimpiad czy zawodów sportowych. ©℗
Ponadto wszystkie ww. zadania stanowią tylko część czasu pracy nauczyciela (który przy pełnym etacie nie może przekraczać 40 godzin na tydzień). Zadania te realizuje się bowiem „w ramach czasu pracy”. Nietrudno więc w obrębie tego czasu pracy umiejscowić zadanie zlecone przez dyrektora. – To, co nauczyciele robią poza pensum, nie jest normowanym czasem pracy, lecz zadaniowym – podkreśla Marek Pleśniar. I zwraca uwagę, że przy wykonywaniu zadań powyżej pensum trudno dokładnie określić, niewykonywanie jakich działań będzie niedopełnieniem obowiązku, czyli łamaniem prawa.
– Protest nauczycieli polega na powstrzymywaniu się od wykonywania pracy. Wprawdzie tylko co do części obowiązków, ale jednak praca w określonym zakresie nie jest wykonywana. Akcja zatem jest nielegalna – uważa Robert Stępień, radca prawny, starszy prawnik w biurze kancelarii Raczkowski Paruch. – Pracownik może wprawdzie odmówić wykonania polecenia, które jest niezgodne z prawem. Lecz czym innym jest odmowa wykonania polecenia, a czym innym akcja protestacyjna. A w przypadku nauczycieli ich działania są otwarcie komunikowane jako taka akcja – podkreśla.

Tryb

Prawnicy są natomiast zgodni co do tego, że protest zainicjowany przez ZNP stanowi „inną niż strajk akcję protestacyjną” w rozumieniu art. 25 ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Patrząc jednak na protest nauczycieli w ten sposób, widzimy kolejny problem. Jak wskazuje dr Janusz Żołyński, tzw. inne akcje protestacyjne powinny być realizowane poza czasem pracy. Natomiast w przypadku akcji ZNP nieraz warunek ten może nie zostać spełniony. – W myśl powyższego przepisu w trakcie sporu zbiorowego można stosować inne formy protestacyjne niż strajk, jeżeli nie następuje przerwanie pracy, oraz akcja taka nie zagraża życiu i zdrowiu ludzkiemu. Z reguły są to: akcja ulotkowa, agitacja, wystosowywanie petycji do organów władz czy przedstawicieli społeczeństwa, pikiety, demonstracje, przemarsze. Istotne jest to, że tego typu działania są przeprowadzane wyłącznie poza czasem pracy – wskazuje dr Żołyński.
Z kolei zdaniem Izabeli Zawackiej, radcy prawnego z kancelarii Zawacka&Rdzeń, w przypadku „innej niż strajk akcji protestacyjnej” w rozumieniu art. 25 ww. ustawy mamy do czynienia z różnego rodzaju zbiorowymi akcjami organizowanymi w celu wywarcia presji na pracodawcy i w ten sposób przymuszenia go do uwzględnienia żądań.
– Ustawa wyraźnie jednak wskazuje, że taka akcja może być podjęta wyłącznie po przeprowadzeniu trybu przewidzianego w ustawie o sporach zbiorowych, tj. po rokowaniach zgłoszonych w trybie sporu zbiorowego i zawarciu protokołu rozbieżności – podkreśla Izabela Zawacka.
Przy czym, jak zaważa dr Janusz Żołyński, ZNP jako związek zawodowy, który wszczął spór zbiorowy, przeszedł wszystkie etapy rozwiązywania takiego sporu, tj. rokowania, mediacje i przeprowadził referendum strajkowe. – Zgodnie z prawem był zatem uprawniony do podjęcia akcji strajkowej, którą zresztą przeprowadził. Strajk może teraz ponawiać wielokrotnie, nie przeprowadzając w tym celu kolejnego referendum strajkowego. Może podjąć także w każdym czasie, tj. w okresie strajku, jak i po jego zakończeniu, ponowne rokowania w celu zawarcia porozumienia kończącego spór zbiorowy. Prowadzenie rozmów w istocie rzeczy ma bowiem prowadzić do zakończenia zaistniałego konfliktu – twierdzi dr Żołyński.
Inne zdanie w tej kwestii ma natomiast Robert Stępień. W jego ocenie ważny jest odstęp czasowy miedzy rokowaniami a prowadzeniem akcji. – Zakończenie rokowań w ramach sporu zbiorowego wprawdzie otwiera drogę do przeprowadzenia legalnej akcji protestacyjnej, lcze nie przez czas nieokreślony. Czas jej przeprowadzenia powinien pozostawać w rozsądnym związku czasowym z prowadzonymi rokowaniami czy mediacjami, tj. w ciągu kilku dni/tygodni. Ma to być element nacisku, którego celem jest „popchnięcie” do przodu rozmów i przełamanie impasu. Tymczasem od rokowań w przypadku nauczycieli minęło wiele miesięcy. Co więcej, strajk już się odbył, a więc formuła sporu zbiorowego została wyczerpana. Prowadzenie akcji protestacyjnej wymagałoby więc ponownego przeprowadzenia rokowań – stwierdza Robert Stępień.

Konsekwencje

Czy zatem nauczyciele muszą się liczyć z negatywnymi konsekwencjami udziału w proteście?
Izabela Zawacka zwraca uwagę na art. 26 ust. 2 ustawy o sporach zbiorowych, zgodnie z którym za szkody wyrządzone strajkiem lub inną akcją protestacyjną zorganizowaną wbrew przepisom ustawy organizator ponosi odpowiedzialność na zasadach określonych w kodeksie cywilnym.
– Jeżeli więc na skutek akcji protestacyjnej pracodawca poniesie określone szkody, wówczas może żądać ich naprawienia od organizatora takiej nielegalnej akcji – wskazuje Izabela Zawacka.
Ponadto, jak przekonuje dr Janusz Żołyński, podjęcie takiej akcji może – w skrajnej postaci – skutkować wyciągnięciem przez pracodawcę stosownych sankcji przewidzianych prawem pracy, takich jak kara porządkowa, a nawet zwolnienie.
Nie ulega też wątpliwości, że takie konsekwencje w stosunku do nauczycieli uczestniczących w proteście musiałyby wyciągać samorządy. – Nie wydaje mi się jednak, by w stosunku do nauczycieli biorących udział w tym proteście zostały wyciągnięte konsekwencje przez samorządy. Granica między tym, co jest obowiązkiem poza pensum, a co nim nie jest, jest bowiem bardzo cienka. Dlatego planujemy wystąpić do ZNP z pytaniem, jak dyrektorzy szkoły mają sobie radzić w sytuacji, gdy nie wiedzą dokładnie, kto włączył się w protest, a kto nie. Odmowa wykonania jakiegoś zadania przez nauczyciela nie musi być bowiem oznaką udziału w akcji. Poza tym mamy pytanie: co mają robić dyrektorzy, gdy wszyscy odmówią wykonania jakiegoś zadania, które jest jednak ważne z punktu widzenia działania placówki. Komu je powierzyć? – chce wiedzieć Marek Pleśniar.