W czwartek sejmowa komisja edukacji, nauki i młodzieży zebrała się na posiedzeniu zwołanym na wniosek posłów PO-KO w związku z nowelizacją dwóch rozporządzeń o organizacji egzaminu ósmoklasisty, egzaminu gimnazjalnego i matur. Zgodnie z nimi członkiem zespołu egzaminacyjnego i nadzorującego może być nauczyciel z innej szkoły niż ta, w której przeprowadzany jest egzamin, a także każda osoba z kwalifikacjami pedagogicznymi. Rozporządzenia weszły w życie w środę. Przepisy będą obowiązywać podczas zbliżających się egzaminów.
"Jest coś ogromnie niepokojącego w tym rozporządzeniu. Otóż, zanim rozpoczęły się negocjacje z nauczycielami, i zanim związki zawodowe mogły przystąpić do rozmów (...), pani minister (edukacji) zabezpiecza się przed ewentualnymi następstwami tego, co może się wydarzyć w edukacji, wydając rozporządzenie" – mówiła w imieniu wnioskodawców Urszula Augustyn (PO-KO). "Rozporządzenie to opisuje warunki, na jakich można zmienić zasady tworzenia komisji egzaminacyjnych, w jaki sposób można zatrudniać przy nich nauczycieli" – zauważyła.
"Zamiast zakładać dobrą wolę porozumienia się z nauczycielami, od razu przygotowuje się rozporządzenie, w którym pani minister mówi, że można do egzaminów zatrudniać nauczycieli z innych szkół, osoby z wykształceniem pedagogicznym, trudno powiedzieć skąd. Są to działania, które w naszym pojęciu nie są działaniami zgodnymi z prawem" – mówiła Augustyn.
"Chcielibyśmy wiedzieć, skąd tych nauczycieli nagle się weźmie. Na pierwszy rzut oka wygląda to po prostu na szukanie zastępstwa za strajkujących nauczycieli. (...) Dzielimy nauczycieli dalej, poszukujemy łamistrajków (...). Każdy minister powinien na pierwszym planie mieć porozumienie z grupą zawodową, porozumienie z nauczycielami, szukanie takiego rozwiązania, które dla wszystkich będzie dobre, a nie obchodzenie przepisów tyłem, bokiem, czy jakby tego inaczej nie nazwać, po to by mieć argument przeciwko protestującym, żądającym w słusznej sprawie lepszych wynagrodzeń" – oceniła Augustyn.
Wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego podziękował komisji za zajęcie się tym tematem, choć, jak zaznaczył, "sprawa jest spóźniona". "To rozporządzenie wywoła chaos. Wystąpiliśmy do pani minister by wycofała się z tego" – poinformował. Argumentował, że nowelizacja łamie Prawo oświatowe, Kartę nauczyciela i kodeks pracy. Przypomniał, że ustawa Prawo oświatowe określa, kto może być egzaminatorem. "Rozumiem, że ta ustawa już nie obowiązuje" – zauważył. Przypomniał też, że ustawa Karta nauczyciela dokładnie określa precyzyjnie, kto jest nauczycielem.
Cytował pismo rozesłane przez kuratorów do dyrektorów, z którego wynika, że uczniowie na egzamin mogą być przewożeni autokarami do innej szkoły. Odniósł się też do zawartej w nim informacji na temat możliwości zatrudniania osób do zespołów nadzorujących egzaminy, m.in. na umowę-zlecenie. Przypomniał, że przepisy pozwalają w ten sposób zatrudniać tylko w szkołach niepublicznych i tylko do czterech godzin. Pytał też, co z innymi przepisami, które wymagają od nauczycieli m.in. świadectwa zdrowia i świadectwa o niekaralności. Zauważył też, że znowelizowane rozporządzenie nie będzie obowiązywać tylko w tym roku, ale również w latach następnych.
Przedstawiając informację na temat nowelizacji rozporządzeń, wiceminister Kopeć przypomniał, że egzaminy zewnętrzne są kluczowym elementem systemu edukacji. Służą nie tylko sprawdzeniu realizacji podstawy programowej, ale są również konieczne w procesie rekrutacji. Przystąpienie do egzaminu jest też warunkiem ukończenia szkoły.
Przypomniał też, że za przeprowadzenie egzaminów zewnętrznych odpowiada Centralna Komisja Egzaminacyjna i komisje okręgowe, a za ich organizację i przebieg dyrektorzy szkół. Zwrócił też uwagę, że terminy egzaminów określone są ustawowo.
"Nie możemy w sposób dowolny mówić o terminach i o tym, jak ten egzamin wygląda" – zaznaczył Kopeć. Dlatego – jak mówił – należy sprawić, "żeby ten mechanizm prawidłowo".
Podał także, że łącznie do egzaminu ósmoklasisty, egzaminu gimnazjalnego i do matur w tym roku w kwietniu i maju przystąpi około miliona uczniów i abiturientów. Każdy z nich będzie zdawał po kilka egzaminów. Dodał, że oznacza to m.in., że do sprawdzenia będą miliony arkuszy egzaminacyjnych, a muszą być one sprawdzone przed końcem roku szkolnego. Stąd – jak wyjaśnił Kopeć – termin egzaminów ósmoklasisty i gimnazjalnego został wyznaczony na kwiecień.
"Z punktu widzenia ministra edukacji narodowej należało podjąć takie działania, które by zabezpieczyły maksymalnie bezpieczny przebieg egzaminów, oparty na obowiązującym prawie" – podkreślił Kopeć.
Według niego jeśliby doszło do zapowiedzianego przez Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych strajku, odbyłoby się to z ogromną szkodą społeczną, doprowadziło do chaosu i podważyło cały system egzaminów zewnętrznych.
"Nie ma tu żadnej taktyki negocjacyjnej. Jest tylko dobro polskiego ucznia i nic więcej. Wolą i odpowiedzialnym działaniem ministra i rządu jest dążenie do tego, aby maksymalnie wprowadzić takie warunki, by faktycznie przebieg tych egzaminów był bez zakłóceń i zgodnie z haromonogramem ustalonym przez CKE" – mówił Kopeć.
Przypomniał także, że przepis o delegowaniu nauczyciela do pracy w zespole nadzorującym przebieg egzaminów w innej szkole niż macierzysta istniał od dawna.
"Tutaj niczego nowego nie ma" – zaznaczył wiceminister. Jak mówił, wprowadzając go wiele lat temu, chodziło o obiektywność przeprowadzenia egzaminu. "Obiektywność miał właśnie zagwarantować nauczyciel z innej szkoły" – powiedział.
Kopeć poinformował, że projekt rozporządzenia przeszedł normalny tryb konsultacji, "w wyniku którego została wprowadzona pewna korekta". W pierwotnej wersji projektu był zapis, że w skład zespołu egzaminacyjnego i zespołów nadzorujących, gdy nie ma możliwości powołania nauczycieli zatrudnionych w szkole, w której jest przeprowadzany egzamin, mogli być powoływani inni nauczyciele, spoza tej szkoły. W wersji ostatecznej dopisano, że do zespołu może być powołana także każda osoba, która ma kwalifikacje pedagogiczne.
Wiceminister podał także, że nowelizacja rozporządzeń to odpowiedź na postulaty, pisma i telefony od nauczycieli.
ZNP i Wolny Związek Zawodowy "Solidarność – Oświata", należący do FZZ, od stycznia prowadzą procedury sporu zbiorowego, przeprowadziły referenda strajkowe. ZNP podało w niedzielę, że w strajku chce wziąć udział 79,5 proc. szkół i przedszkoli w całym kraju. Jeżeli nie dojdzie do porozumienia z rządem, 8 kwietnia rozpocznie się bezterminowy strajk.
Termin zapowiedzianego protestu zbiega się z zaplanowanymi na kwiecień egzaminami zewnętrznymi: 10, 11 i 12 kwietnia ma odbyć się egzamin gimnazjalny, 15, 16 i 17 kwietnia – egzamin ósmoklasisty, a 6 maja powinny rozpocząć się matury.
MEN podaje, że według danych przekazanych przez kuratorów oświaty od dyrektorów, odsetek szkół, w których przeprowadzono referenda strajkowe, wynosi 58,7 proc. Według Państwowej Inspekcji Pracy, spory zbiorowe prowadzi 42,76 proc. placówek.
Od ubiegłego tygodnia trwają rozmowy strony rządowej ze związkowcami. Obrady Rady Dialogu Społecznego o sytuacji w oświacie zawieszone do piątku do godz. 8. Jak poinformowała w środę wieczorem wicepremier Beata Szydło w piątek rząd zaprezentuje związkowcom nową propozycję, ma ustosunkować się również do propozycji ZNP i FZZ.
W poniedziałek na nadzwyczajnym posiedzeniu RDS, do dotychczasowych propozycji złożonych przez MEN podczas styczniowych negocjacji, wicepremier Szydło dodała skrócenie ścieżki awansu zawodowego, m.in. stażu dla nauczyciela stażysty do 9 miesięcy, ustalenie kwoty dodatku za wychowawstwo na poziomie nie mniejszym niż 300 zł i zmniejszenie biurokracji. We wtorek w imieniu rządu zadeklarowała "inne ukształtowanie wzrostu wynagrodzeń w oświacie – na zasadzie zmiany w rozdysponowaniu dodatków" tak, by we wrześniu wynagrodzenia nauczycieli wzrosły nie o 5, lecz o ponad 9 proc.
Z kolei ZNP i FZZ wycofały się we wtorek z żądania podwyżki o 1000 zł od stycznia tego roku, na rzecz 30-procentowego wzrostu wynagrodzeń. Według związkowców, oznacza to dla nauczyciela stażysty na poziomie zwiększenia wynagrodzenia o jakieś 720-730 zł. miesięcznie, natomiast dla nauczyciela dyplomowanego to kwota około 990 zł. Na spotkaniu w środę ZNP i FZZ po raz kolejny zmodyfikowały swój postulat – zaproponowały by wzrost o 30 proc. rozłożyć na dwie raty: 15 proc. od 1 stycznia, 15 proc. od 1 września.
W ramach negocjacji płacowych, które rozpoczęły się w styczniu minister edukacji narodowej Anna Zalewska zaproponowała nauczycielom przyspieszenie trzeciej z zapowiedzianych pięcioprocentowych podwyżek. Chodzi o trzy podwyżki wynagrodzeń nauczycieli po 5 proc. zapowiedziane w 2017 r. przez ówczesną premier Beatę Szydło. Pierwszą podwyżkę nauczycielom przyznano od kwietnia 2018 r., drugą – od stycznia 2019 r.
Trzecią podwyżkę nauczyciele mają otrzymać – zgodnie z projektem nowelizacji ustawy Karta nauczyciela, który trafił na początku marca do konsultacji – we wrześniu 2019 r. Pierwotnie trzecią podwyżkę nauczyciele mieli dostać styczniu 2020 r.
Podczas styczniowych negocjacji szefowa MEN zapowiedziała też przyznanie dodatku "na start" nauczycielom stażystom, a dodatku za wyróżniającą się pracę nie tylko nauczycielom dyplomowanym, ale także kontraktowymi i mianowanym.