Organizacje przedsiębiorców są zgodne: rady uczelni mogą stać się elementem mobilizującym do bardziej nowoczesnego zarządzania szkołą wyższą.
Organizacje przedsiębiorców są zgodne: rady uczelni mogą stać się elementem mobilizującym do bardziej nowoczesnego zarządzania szkołą wyższą.
We czwartek sejmowa Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży rozpocznie prace nad reformą szkolnictwa wyższego. Wywołuje ona duże emocje w środowisku akademickim. Najwięcej zastrzeżeń dotyczyło do tej pory nowego organu – rady uczelni. Zgodnie z projektem miałaby ona składać się z sześciu albo ośmiu osób wybieranych przez senat szkoły wyższej oraz przewodniczącego samorządu studentów, który wchodziłby w jej skład z urzędu. Gremium to w ponad 50 proc. będzie złożone z osób spoza akademii. Autorzy projektu widzieliby w nim ludzi z doświadczeniem w zarządzaniu dużymi organizacjami w tym np. menedżerów czy prezesów firm.
Środowisko sceptyczne
Nie wszystkim naukowcom takie rozwiązanie się jednak podoba. Skrytykowało je kilkuset akademików w liście otwartym do parlamentarzystów, którego współautorem jest prof. Jarosław Płuciennik z Uniwersytetu Łódzkiego. Naukowcy nazywają w nim radę uczelni koniem trojańskim polityków, biznesu i instytucji zewnętrznych. Natomiast prof. Marek Kornat z Instytutu Historii PAN w wywiadzie dla DGP („To nie jest liberum veto wobec ministra Gowina”, DGP nr 45 z 5 marca 2018 r.) wskazywał na rady uczelni jako jeden z najbardziej niebezpiecznych elementów reformy, który jest absolutnie nie do przyjęcia. – Organ zbudowany w ten sposób pogłębi jedynie proces gwałtownej komercjalizacji szkół wyższych i nie rozwiąże żadnego z problemów. Pomysł mógłby się obronić tylko wówczas, gdyby w radzie przewagi nie miały osoby niepochodzące z uczelni – mówił profesor.
/>
Z kolei Rada Wydziału Prawa i Administracji UW w swojej uchwale ostrzega, że nowy organ doprowadzi do faktycznej likwidacji autonomii uczelni.
Piotr Müller, wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego, od początku broni pomysłu resortu. W jego ocenie, nie ma nic złego w tym, że ktoś z zewnątrz spojrzy na funkcjonowanie szkoły wyższej. Wprost przeciwnie, uważa, że pozwoli to na pełniejszą ocenę poprawności działania uczelni i jej mechanizmów zarządczych.
Firmy widzą potencjał
Podobnego zdania są przedstawiciele biznesu. W ocenie Sławomira Olejnika, eksperta BCC, rady staną się jednym z czynników mobilizujących do bardziej nowoczesnego zarządzania szkołą wyższą jako ekosystemem naczyń połączonych. – Przykładowo poprzez wpływ na wybór rektora o odpowiednich kompetencjach i relacjach, będą mogły wybierać osoby z doświadczeniem biznesowym (i również naukowym) lub posiadające kontakty pozwalające na ściąganie na uczelnie pieniędzy, zleceń czy nowej kadry – ocenia. Jego zdaniem reforma szkolnictwa wyższego, w tym wspominane rady, mogą przynieść nauce dużo dobrego. – Uczelnie trzeba mobilizować do zmian. Nie mogą liczyć jedynie na publiczne pieniądze, ale powinny stać się bardziej efektywnymi przedsiębiorstwami – dodaje Olejnik.
W podobnym tonie wypowiada się Jakub Gontarek, ekspert Konfederacji Lewiatan. – Popieramy utworzenie rad uczelni. Po wejściu w życie ustawy 2.0 będziemy kierować informacje do naszych członków na temat tego gremium i korzyści, jakie płyną z zasiadania w nim. Innymi słowy planujemy zachęcać pracodawców, aby zaangażowali się w jego pracę – mówi Gontarek. Jak bowiem podkreśla, już teraz zaczyna brakować wykwalifikowanych kadr, dlatego biznes musi zaangażować się w ich kształcenie zarówno na etapie szkół zawodowych, jak i wyższych. – Firmy muszą się liczyć z tym, że rezultaty nie będą widoczne od razu, że jest to wieloletnia inwestycja, jednak opłacalna, gdyż gwarantująca jej rozwój i stały napływ wykwalifikowanych pracowników – podkreśla ekspert.
– Uczelnie w większości są zamknięte na współpracę z biznesem, dlatego rady mogą im pomóc w otwarciu się na wspólne działania i zebraniu dobrych praktyk – dodaje Gontarek.
Pozytywne przykłady
Wbrew obawom wielu akademików są miejsca w Polsce, gdzie współpraca na linii biznes – szkoły wyższe przebiega bardzo dobrze i z korzyścią dla obu stron. Tak jest np. w Rzeszowie. – Najważniejszymi podmiotami współpracującymi z uczelnią są przedsiębiorstwa z branży lotniczej, chemicznej, energetycznej i informatycznej. Współdziałamy również z jednostkami prowadzącymi swoją działalność w branży automatyki, motoryzacji oraz otoczenia biznesu – wylicza Sławomir Stec, dyrektor Centrum Transferu Technologii Politechniki Rzeszowskiej. I dodaje, że rocznie uczelnia realizuje ok. 750 zadań w ramach bezpośredniej współpracy z zainteresowanymi podmiotami gospodarczymi.
– Wchodząc na lokalny rynek, wiedzieliśmy, że ze względu na specyfikę naszej branży nie znajdziemy wielu osób w pełni przygotowanych do pracy. Dlatego od początku postawiliśmy na szkolenie kadr już na etapie nauki na uczelniach. Jesteśmy zadowoleni, że władze politechniki rzeszowskiej przystały na współpracę – zauważa Robert Kyc, dyrektor generalny Heli-One Poland, firmy zajmującej się obsługą śmigłowców. Jak podkreśla, firma współpracuje też z innymi uczelniami. – Organizujemy praktyki dla studentów, natomiast PRZ pomogliśmy ukierunkować program nauczania do specyfiki naszej branży – mówi Kyc.
Z kolei prof. Stefan Forlicz, rektor Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu, ekspert BCC, podkreśla, że na jego uczelni działają rady biznesu na wybranych kierunkach studiów i są niezwykle pomocne przy ustalaniu kursu kształcenia i programu nauczania. Dlatego jego zdaniem rady uczelni mogą okazać się przydatne, jednak wszystko będzie zależało od tego, kto w nich zasiądzie.
Etap legislacyjny
Projekt skierowany do prac w komisji sejmowej
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama