- Napięciom może zapobiec edukacja włączająca. Część samorządów coraz lepiej sobie z nią radzi - mówi Adam Bodnar w rozmowie z DGP.
MSWiA zmieniło uzasadnienie rozporządzenia, ale przepisy pozostają takie same: samorząd, jeśli będzie chciał, może przesunąć edukację dzieci uchodźców na teren ośrodka dla cudzoziemców.
Zostawienie takiej możliwości samorządom może doprowadzić do tego, że władze lokalne uniemożliwią dzieciom cudzoziemców, których rodzice ubiegają się w Polsce o ochronę międzynarodową, realizację przysługującego im prawa do nauki w szkołach. Takie rozwiązanie nie jest dobrym pomysłem. Tym bardziej przed wyborami samorządowymi.
Dlaczego?
Dziwnym trafem projekt pojawił się kilka miesięcy przed wyborami. Nie można wykluczyć, że temat ten poruszony zostanie w kampanii. A to wywoływanie wilka z lasu, bo temat uchodźców może być wykorzystany politycznie. Co prawda kwestia edukacji uchodźców dotyczy tylko niektórych samorządów.
Tych, w których zlokalizowane są ośrodki. W tych miejscach jest to często temat wywołujący wiele emocji. Poza tym temat może prowadzić do tego, że trendy nacjonalistyczne – obserwowane na co dzień w debacie publicznej – teraz jeszcze silniej pojawią się na poziomie samorządów. Jeśli istnieje gdzieś ciche przyzwolenie na szerzenie rasizmu i ksenofobii, może być jeszcze gorzej.
MSWiA początkowo mówiło, że jednym z powodów przyjęcia takich, a nie innych rozwiązań jest niechęć lokalnej społeczności. Teraz się od tego odcina.
To rozwiązanie w stylu: zbijemy termometr, temperatura zniknie. Konflikty między lokalną społecznością a uchodźcami mogą się pojawiać. To jest naturalne. I tu pojawia się rola dla samorządów. Chodzi o poszukiwanie skutecznych sposobów – wymagających pewnie czasu, energii i pieniędzy, aby konfliktom zapobiegać. Jednak izolowanie dzieci nie jest dobrym rozwiązaniem. Wręcz przeciwnie. Tym, co może zapobiec napięciom, jest edukacja włączająca. I część samorządów przez lata, od kiedy zaczęli pojawiać się pierwsi uczniowie z innych krajów, zaczęła coraz lepiej sobie radzić na tym polu. Oczywiście jeżeli byłoby wiadomo, że jest dobra wola wszystkich samorządów, że państwo sprzyja uchodźcom, wówczas być może pomysł wsparcia językowego poprzez dodatkowe nauczanie dzieci w ośrodkach miałby sens. Jednak danie wolnej ręki gminom może skończyć się w niektórych miejscach trwałym wykluczeniem uchodźców z uczestnictwa w życiu wspólnoty lokalnej. Szkoła jest dobrym miejscem spotkania różnych kultur. Uczy także polskich uczniów i polską społeczność otwartości i szacunku.
Warunki w ośrodkach nie są najlepsze.
Czekamy na rozstrzygnięcie sprawy w sprawie wytoczonej Polsce przez czeczeńską rodzinę, która zarzuciła nam łamanie praw człowieka m.in. w związku z przetrzymywaniem dzieci w ośrodku zamkniętym. Jeżeli zdarzają się takie sytuacje, to trudno liczyć na zmiany. Polityka migracyjna w Polsce polega na uszczelnianiu granic, utrudnianiu procedur, tak aby jak najmniej uchodźców wpuścić do naszego kraju. Nie ma dokumentu określającego politykę migracyjną. Nie można się więc spodziewać, że przy takim podejściu zostaną wprowadzone zmiany w ośrodkach. Obecna propozycja zmiany rozporządzenia po raz kolejny pokazuje sposób podejścia do tej kwestii.
Biuro rzecznika będzie opiniować pomysł MSWiA. Czy jest możliwe, aby w trakcie konsultacji zmieniono nie tylko uzasadnienie, ale też same reguły?
Zapoznamy się z dokumentem MSWiA i nowym uzasadnieniem projektu. Na pewno przedstawimy swoje uwagi. Być może zaproponujemy przynajmniej doprecyzowanie przepisów tak, aby nie było możliwości przesunięcia całej edukacji do ośrodków, a co za tym idzie wykluczenia grupy dzieci – cudzoziemców mieszkających w Polsce – z życia społecznego.