Przedstawiciel kolejnego resortu chce, by lekarze musieli po studiach podjąć pracę w polskich placówkach medycznych. Tym razem chodzi o Ministerstwo Rozwoju.



Temat był gorący ponad pół roku temu, po wypowiedziach wicepremiera Jarosława Gowina, ministra nauki. Z jego planami nie zgadzał się minister zdrowia Konstanty Radziwiłł, i kwestia szukania rozwiązań, jak zatrzymać adeptów medycyny w kraju, ucichła. Jednak wczoraj na konferencji w siedzibie Naczelnej Rady Lekarskiej sekretarz stanu w resorcie rozwoju Paweł Chorąży stwierdził, że lekarze gremialnie wyjeżdżają z Polski i trzeba temu przeciwdziałać. – Wydaje mi się, że racjonalność po stronie państwa powinna wskazywać na szukanie możliwości odpracowywania przynajmniej jakiejś części wykształcenia, które zostało sfinansowane przez państwo – mówił wiceminister. Przyznał, że powody, dla których młodzi medycy wyjeżdżają z kraju to szansa na lepsze życie i zarobki poza ojczyzną.
Wypowiedź wiceministra rozwoju wywołała burzę. Medycy zastanawiali się, czy rząd będzie robił wyjątek tylko dla nich i zwracali uwagę, że problemem są wyjazdy z kraju także innych specjalistów, choćby inżynierów czy informatyków, którzy również korzystają z bezpłatnego szkolnictwa wyższego.
Z kolei prawnicy mają wątpliwości, czy taki wyjątek od reguły w ogóle da się wprowadzić. Jak pisaliśmy w DGP, wicepremier Jarosław Gowin, zgłaszając tę propozycję, twierdził, że jest to kontrowersyjny pomysł, ale „wydaje mi się, że nie jest on sprzeczny z konstytucją (...). Każdy mógłby studiować, nie płacąc ani złotówki, ale otrzymywałby stypendium od państwa, które by w stu procentach pokrywało koszt kształcenia. W zamian za to młodzi lekarze po zdobyciu dyplomu nie wyjeżdżaliby za granicę, ale odpracowywaliby to dla społeczeństwa, które zafundowało im te darmowe studia”.
– Za kilka dni wicepremier Jarosław Gowin ma ogłosić projekt nowej ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym. Jeżeli mamy dyskutować o odpłatności albo odpracowywaniu studiów, to takie rozwiązania są stosowane na świecie, ale nie mogą być tylko dla jednej grupy studentów. Ograniczanie tego tylko do studentów medycyny odstraszy przynajmniej część z nich od nauki w Polsce – mówi Małgorzata Gałązka-Sobotka, dyrektor Centrum Kształcenia Podyplomowego oraz Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego.
Argumentem za wprowadzeniem specjalnych zasad dla lekarzy mają być braki kadrowe i wysoki koszt kształcenia. Jednak młodzi medycy po studiach np. chcąc zrobić specjalizację i tak muszą pracować albo za darmo, albo za niewielkie stawki. I dlatego na październik zaplanowali nawet strajk głodowy.
Podczas stażu lekarze dostają 1400 zł na rękę miesięcznie. Rezydent w trakcie specjalizacji ma ok. 2100-2400 zł za naukę i pracę w placówkach medycznych. Inni robią specjalizację bez wynagrodzenia. W sobotę resort zdrowia ogłosił, że w jesiennej turze przyznał 4097 rezydentur, w tym 1644 w dziedzinach priorytetowych (tam, gdzie lekarzy brakuje najbardziej).
Rząd szuka sposobu na przeciwdziałanie masowym wyjazdom lekarzy z Polski