Chodzi o ustawę z 21 listopada 2025 r. o zmianie ustawy – Prawo oświatowe oraz niektórych innych ustaw. Zawiera ona m.in. modyfikację przepisów, na podstawie których minister właściwy do spraw oświaty i wychowania określa podstawę programową wychowania przedszkolnego i kształcenia ogólnego w poszczególnych typach szkół.

Nowe przepisy zakładają, że zamiast treści nauczania i wymagań szczegółowych w podstawie programowej zostaną określone oczekiwane efekty nauki i wymagania dotyczące doświadczeń edukacyjnych. Według autorów nowelizacji szkoła ma być dzięki tym zmianom bardziej elastyczna i uczyć krytycznego myślenia.

Rząd nie czeka

Resort edukacji, nie czekając na decyzję prezydenta w sprawie podpisania ustawy lub jej zawetowania, wysłał już do konsultacji dwa projekty rozporządzeń, które mają być wydane na podstawie zmodyfikowanych przepisów. Jednak, jak się okazuje, coraz więcej osób i organizacji sprzeciwia się proponowanym rozwiązaniom.

– Ta bardzo ważna ustawa, której wdrożenie będzie miało wpływ na wiele milionów polskich obywateli – zarówno dorosłych, jak i niepełnoletnich – została przeforsowana wbrew wielu krytycznym opiniom, i to zarówno środowisk nauczycielskich, jak i rodziców, stowarzyszeń oraz ekspertów edukacyjnych – mówi Sławomir Wittkowicz, członek prezydium Forum Związków Zawodowych, przewodniczący WZZ „Forum-Oświata”.

Jego zdaniem oznacza to, że kierownictwo Ministerstwa Edukacji Narodowej nie było zdolne do podjęcia działań w drodze dialogu społecznego ze wszystkimi ustawowo umocowanymi partnerami społecznymi i na siłę forsuje swój pomysł na reformę.

– Jest to kolejny przykład eksperymentowania przez rząd na żywym organizmie, jakim jest polska szkoła. Jako fundament planowanych zmian ustanowiono tzw. teoretyczny profil absolwenta, który jednak nie jest akceptowany przez wiele środowisk oświatowych.

Nowe obowiązki nauczycieli

Krytycznie do proponowanych zmian podchodzi również oświatowa Solidarność. – Projekt przyznaje ministrowi edukacji nadmiernie szerokie kompetencje w zakresie określania ramowych planów nauczania, podstaw programowych i wymagań szczegółowych, przy ograniczonej kontroli parlamentu i bez konieczności przeprowadzania dogłębnych konsultacji społecznych – uważa dr Waldemar Jakubowski, przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”.

Jego zdaniem wprowadzenie tak daleko idącej centralizacji niesie ryzyko, że tworzone będą dokumenty niespójne i trudne do stosowania w praktyce szkolnej, szczególnie jeśli chodzi o ocenianie oparte na miękkich i niejednoznacznych kryteriach.

– Kolejnym zagrożeniem jest usunięcie z ustawy wymiaru godzin wychowania fizycznego. W szkołach zmagających się z presją finansową uczyni to zajęcia WF szczególnie podatnymi na redukcje. Oznacza to nie tylko ryzyko ograniczenia zatrudnienia nauczycieli wychowania fizycznego, lecz także gorsze dbanie o zdrowie i aktywność fizyczną uczniów, co stoi w sprzeczności z deklarowanymi priorytetami polityki zdrowotnej państwa – argumentuje Waldemar Jakubowski.

Jak dodaje, nowelizacja przewiduje również rozszerzenie katalogu danych zbieranych o uczniach, rodzicach oraz pracodawcach branżowych, a także wprowadzenie nowych systemów informatycznych.

– Bez przeprowadzenia analizy ryzyka, określenia standardów zabezpieczeń i uwzględnienia realnych możliwości organizacyjnych szkół. Nauczyciele i dyrektorzy zostaną obciążeni dodatkowymi obowiązkami oraz zwiększoną odpowiedzialnością za przetwarzanie danych wrażliwych, co może skutkować poważnymi konsekwencjami prawnymi – mówi Waldemar Jakubowski.

Mało kto nadąża

Związkowcy wskazują też na problemy związane z samym wdrażaniem zmian. – Reforma ma być rozłożona na lata, a to oznacza, że nauczyciel, przechodząc z klasy do klasy, będzie musiał się zastanawiać, według jakiej podstawy programowej ma uczyć – mówi Sławomir Wittkowicz.

Również dyrektorzy mają mieszane uczucia co do nowelizacji. – Samo uzasadnienie ma kilkadziesiąt stron. Nikt, kto zajmuje się szkołami i przedszkolami, nie ma możliwości, aby śledzić te wszystkie zmiany. Nauczyciele są po prostu już nimi zmęczeni, dlatego domagamy się raczej spokoju przez co najmniej trzy lata – mówi Izabela Leśniewska, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.

Jak dodaje, z pewnością podstawy programowe trzeba odchudzić, ale nie wiadomo, czy ta reforma przełoży się na jakość pracy z uczniami.

– Lepiej byłoby się skupić raczej na zmniejszeniu liczebności oddziałów i wprowadzeniu dodatkowego nauczyciela dla każdej klasy, np. wspomagającego lub współorganizującego. Nie popieramy też likwidacji opiniowania przez kuratora oświaty arkuszy organizacyjnych, bo ich dodatkowa kontrola pomagała nam w planowaniu roku szkolnego. Bardziej zależy nam na zmianie terminu na planowanie nowego roku szkolnego, bo w maju nie jesteśmy jeszcze pewni, jak on będzie wyglądał – podkreśla prezes Leśniewska.

Natomiast Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, jest innego zdania. Jak mówi, nauczyciele, rodzice i uczniowie apelowali o odchudzenie podstawy programowej, więc resort przyjął nowelizację, aby wdrożyć te zmiany.

– Mamy do niej pewne uwagi i zastrzeżenia, ale nie takie, które skutkowałyby apelem do prezydenta, aby ją zawetować – dodaje. ©℗