"Pan prezydent ma czas na decyzje do poniedziałku. To jest konstytucyjny termin, który przysługuje panu prezydentowi i pan prezydent podejmie decyzję w konstytucyjnym terminie, który mija jutro" - powiedziała szefowa Kancelarii Prezydenta, która była gościem Radia Zet i Polsat News.
Pytana, dlaczego prezydent czeka do ostatniej chwili z decyzją i czy to oznacza, że ma wątpliwości co do reformy edukacji Sadurska powiedziała, że od momentu, gdy ustawy trafiły na biurko prezydenta, Andrzej Duda "prowadził szerokie konsultacje z ekspertami, w tym z ekspertami z Narodowej Rady Rozwoju z sekcji oświaty i sekcji samorząd". Dopytywana, czy oznacza to, że prezydent ma wątpliwości odparła: "prezydent podejmie decyzję w konstytucyjnym terminie".
Borys Budka (PO) wyraził nadzieję, że nacisk środowisk nauczycielskich, rodziców oraz opozycji sprawi, że "być może chociaż raz pan prezydent nie wykona polecenia, czy też woli swojej byłej partii, i stanie po stronie Polek i Polaków, polskich dzieci, samorządów, rodziców i nauczycieli".
"Jeżeli prezydent podpisze tę ustawę, będzie to bardzo złe dla Polski, oświaty, dla polskich dzieci, rodziców nauczycieli i wtedy zrobimy wszystko, żeby wspólnie z nauczycielami, rodzicami doprowadzić do referendum w tej prawie" - oświadczył poseł Platformy.
Zaznaczył, że pytanie referendalne zostanie przygotowane przez ekspertów. "Jesteśmy na etapie komitetu, który będzie składał się z przedstawicieli partii opozycyjnych, ZNP, rodziców i czekamy na decyzję prezydenta" - powiedział pytany, kiedy rozpocznie się zbieranie podpisów pod wnioskiem o referendum.
Katarzyna Lubnauer (Nowoczesna) oceniła, że PiS zdaje sobie sprawę, że referendum w sprawie reformy edukacji mogłoby się stać "referendum w ogóle nad funkcjonowaniem tej władzy". "Nowoczesna zdecydowanie poprze wszystkie sposoby, które po pierwsze pomogą zablokować tę złą zmianę. Po drugie my nie zawahamy się użyć wszystkich naszych sił i środków, żeby móc jak najwięcej Polaków przekonać, żeby po pierwsze takie referendum się odbyło a po drugie, żeby w nim uczestniczyli" - zapewniła posłanka Nowoczesna.
Agnieszka Ścigaj (Kukiz'15) zaznaczyła, że jej formacja od początku mówiła, że reforma edukacji jest nieprzygotowana. Stwierdziła przy tym, że wysoki próg ważności referendum - 50 proc. uprawnionych musi pójść do urn, żeby było ono ważne - "może spowodować, że nawet ta słuszna inicjatywa, którą PO wspomina, może spalić na panewce".
"Oczywiście jesteśmy w stanie poprzeć tę inicjatywę, nawet zaangażować się w zbieranie podpisów, ale jednocześnie liczymy na to, że ta rozhisteryzowana opozycja poprze również prawdziwie demokratyczne narzędzie, jakim jest zmiana w kwestii prawa o referendum tak, by rzeczywiście było ono wiążące" - zaznaczyła Ścigaj.
Krzysztof Hetman (PSL) zapowiedział, że ludowcy włączą się w zbierania podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum ws. reformy edukacji. Według niego reforma spowoduje, nauczyciele stracą prace a "samorządy i budżet państwa wyłożą pieniądze na bezsensowną reformę". WEdług niego jest to też "zbrodnia na dzieciach z obszarów wiejskich", które zostaną skazane na to, co było w polskiej szkole 20 lat temu.
Wiceminister sprawiedliwości, poseł PiS Michał Wójcik ocenił, że "śmieszne jest w ustach PO, że chcą referendum, bo jak rządzili, to wnioski o referenda wyrzucali do kosza".
Przedstawiciele PO, Nowoczesnej, Razem, Inicjatywy Polska, OPZZ, ruchów rodzicielskich oraz „Koalicji NIE dla chaosu w szkole” zadeklarowali w środę poparcie dla pomysłu ZNP zorganizowania ogólnopolskiego referendum w sprawie zapowiedzianej reformy edukacji.
Deklaracje takie złożyli po roboczym spotkaniu, podczas którego dyskutowano na temat ewentualnego referendum. Jego zwolennicy chcieliby, aby zostało ono przeprowadzone, jeśli prezydent podpisze przyjęte przez parlament ustawy Prawo Oświatowe i Przepisy wprowadzające Prawo Oświatowe zmieniające strukturę szkół w Polsce. Prezydent czas na podjęcie decyzji do 9 stycznia.
Zgodnie z przygotowaną reformą edukacji w miejsce obecnie istniejących szkół mają być: 8-letnia szkoła podstawowa, 4-letnie liceum ogólnokształcące, 5-letnie technikum, dwustopniowe szkoły branżowe i szkoły policealne; gimnazja mają zostać zlikwidowane. Zmiany mają być wprowadzane stopniowo począwszy od roku szkolnego 2017/2018.
Reforma wywołuje liczne protesty: samorządowców, rodziców, a nauczyciele związani z ZNP przygotowują strajk generalny w oświacie.
Rzecznik rządu Rafał Bochenek pytany w środę o zapowiedzianą przez ZNP i koalicję partii i środowisk przeciwnych rządowej reformy oświatowej obywatelską inicjatywę referendalną, podkreślił, że zmiany wprowadzane w ramach reformy wynikają z programu PiS i dyskusji z Polakami w czasie kampanii wyborczej, a z sondaży wynika, że "ponad 60 proc. Polaków chce likwidacji gimnazjów". (PAP)