W ciągu zaledwie pół roku wydaliśmy na różne produkty farmaceutyczne ponad 1,5 mld zł
/>
Wydatki na reklamę suplementów i leków zwiększyły się z 1,4 mld w 2012 r. do 3,1 mld zł w 2014. Równolegle z tym rośnie spożycie tych, które można kupić bez recepty. W tym roku padł kolejny rekord: Polacy kupili najwięcej suplementów diety od lat. Wydali na nie tylko w pierwszej połowie tego roku 1,54 mld zł, kupując 94,5 mln opakowań. To o 10 mln więcej niż w porównywalnym okresie zeszłego roku i 22 mln więcej w porównaniu z pierwszym półroczem 2012 r. Tendencja ta utrzymuje się od lat.
Jak tłumaczył Michał Pilkiewicz z IMS Health, firmy analizującej wartość rynku leków, firmom o wiele łatwiej zarejestrować suplement niż lek OTC (bez recepty), nie wspominając o leku na receptę, który musi przejść bardzo dokładne kontrole. Suplement to środek spożywczy, więc podlega mniejszym restrykcjom.
Tymczasem według ekspertów suplementy to produkty, których przedawkowanie może szkodzić. – Większość lekarzy mówi głośno, że suplementy nic nie dają, a wręcz szkodzą. Ich zakup to więc wyrzucanie pieniędzy w błoto. Pomimo to odbiorcy dają się omamić – mówi prof. Zbigniew Fiałek, dyrektor Narodowego Instytutu Leków.
Profesor Małgorzata Kozłowska-Wojciechowska z Instytutu Żywności i Żywienia uważa, że ich zażywanie może mieć bardzo negatywne konsekwencje zdrowotne. Jej zdaniem problemem jest przede wszystkim reklama, przy której nie ma prawie żadnych ograniczeń, bowiem dotyczy ona żywności (tak klasyfikowane są suplementy). – Reklamy zawierają nieprawdziwe informacje. Zaczynając choćby od tego, że pojawia się sugestia, iż chodzi o środki lecznicze – mówi ekspertka. I dodaje, że suplementy mogą jedynie uzupełniać niedobory w organizmie, nie mogą zawierać żadnych substancji leczących. – Czy te mające wspomóc potencję są skuteczne? To tak jakby zachęcać do zjedzenia talerza ostryg, dając nadzieję, że znikną problemy z erekcją – komentuje.
Kolejnym kłopotem jest to, że wiele osób nie ma pojęcia, jakich substancji im brakuje w organizmie. Według lekarzy jeżeli ktoś odżywia się prawidłowo, nie powinien mieć żadnych niedoborów. Z kolei przedawkowanie któregoś z elementów może być niebezpieczne. Reklamy zachęcają do samodiagnozowania, które w amatorskim wykonaniu nie oddaje rzeczywistości. Nie pozwala na określenie, jakie prawdziwe braki występują w organizmie.
Jest jeszcze jeden problem. W latach 2013–2014 przebadanych zostało na terenie UE 570 próbek pobranych ze środków na potencję sprzedawanych w 20 krajach. Aż 49 proc. z nich zawierało niedeklarowane w składzie substancje. Dwa lata temu kontroli poddano leki na odchudzanie dostępne w sklepach i w internecie w 23 europejskich krajach. Z 370 próbek blisko 48 proc. również zawierało niedeklarowane substancje.
Szacuje się, że w Europie suplementy diety na odchudzanie spowodowały śmierć co najmniej 15 osób. Jak to wygląda w Polsce, nie wiadomo, bowiem nikt nie bada, czy przyczyną śmierci mogły być suplementy.
Duńskie badania Gorana Bjelakovica wykazały negatywne efekty korzystania z suplementów. Wraz z współpracownikami przeanalizował stan zdrowia 230 tys. osób używających przeciwutleniaczy (czyli substancji likwidujących wolne rodniki), m.in. witamin A, E, C, beta-karotenu czy selenu. Badania ujawniły, że nie tylko preparaty te nie przynoszą pozytywnych efektów, ale wręcz zwiększają śmiertelność. Przeciwutleniacze, likwidując wolne rodniki, zarazem niszczyły naturalną odporność organizmu, co powodowało ryzyko wcześniejszej śmierci nawet o 16 proc.
Z kolei fińsko-amerykańskie badania naukowe (naukowcy obserwowali przez 19 lat stan zdrowia 39 tys. kobiet) wykazały, że kobiety przyjmujące w starszym wieku suplementy multiwitaminowe, z żelazem, miedzią czy kwasem foliowym, również były narażone na szybszą śmierć.
Konrad Drozdowski, dyrektor generalny Związku Stowarzyszeń Rada Reklamy, przekonuje, że kupowanie suplementów diety w Polsce to w dużej mierze zasługa sprytu reklamodawców. Nie można zapominać też o tym, że Polacy lubią sami się leczyć, co sprzyja kupowaniu specyfików bez recepty – podkreśla Drozdowski.
Politycy od pewnego czasu zastanawiają się nad kontrolą tego rynku. Resort zdrowia we współpracy z Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz głównym inspektorem farmaceutycznym planował wprowadzenie zmian. Powstał nawet projekt ustawy, który wprowadzałby m.in. nakaz wyrywkowego sprawdzania składu suplementów. Na razie jednak nie ujrzał światła dziennego.
Za uregulowaniem rynku od długiego już czasu opowiada się prof. Zbigniew Fiałek. – Badania preparatów spełnią swoją funkcję jednak tylko wówczas, gdy będą poddawane im produkty znajdujące się już w sprzedaży, a nie zanim trafią na rynek. Nieraz już miałem do czynienia z sytuacją, w której produkt dostępny w sklepie miał słabą jakość, mimo że przed uruchomieniem dystrybucji jego skład był bardzo dobry – podkreśla.