Problem polega na tym, że w Polsce szpitali jest za dużo - uważa Tadeusz Jędrzejczyk, były prezes NFZ, obecnie dyrektor departamentu zdrowia Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego.

ikona lupy />
Tadeusz Jędrzejczyk były prezes NFZ, obecnie dyrektor departamentu zdrowia Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego / Dziennik Gazeta Prawna
Prace nad reformą szpitali odbywają się w gorącej atmosferze. Skąd opór, gdy mają być wprowadzone zmiany, skoro jasne jest, że coś trzeba zmienić?
Problem polega na tym, że w Polsce szpitali jest za dużo. Do tego niedomaga opieka ambulatoryjna i specjalistyczna. Warto zobaczyć, jak reformowana jest psychiatria. Nie jest to stuprocentowy sukces ani łatwa droga, jednak zmiany stopniowo postępują. Czerpiemy z doświadczeń innych krajów - mówię na przykład o tworzeniu centrów zdrowia psychicznego, które bardzo ograniczałyby liczbę niezbędnych hospitalizacji. Takiej konsekwentnej drogi brakuje w kwestii szpitali - określenia, jak trzeba by było leczyć, żeby mniej pacjentów trafiało do lecznic. Ogólnie wiadomo, że obecny system trzeba zastąpić, ale na razie nie wiadomo czym. A tego nie da się zrobić przede wszystkim bez rozwoju POZ i ambulatoryjnej opieki specjalistycznej. Plus ważne są nowe technologie, czyli telemedycyna czy rozwiązania e-zdrowia. No i oczywiście profilaktyka, bo mam wrażenie, że formalnie jest o niej głośno, ale faktycznie się niewiele dzieje.
Teraz miała powstać Agencja Rozwoju Szpitali, która miała nadzorować zmiany. Pewnie jej nie będzie.
Jedynym plusem tego pomysłu była pomoc dla samorządów. Dla tych, które same nie miały dość budżetu, by zreformować swoje placówki, albo nie potrafiły dogadać się z sąsiednim miastem i wspólnie zadbać o potrzeby zdrowotne mieszkańców; i dla tych, które nie miały dość odwagi, by podjąć trudne politycznie decyzje. Lokalnym władzom ciężko np. zlikwidować oddział położnictwa, gdzie rodzi się tylko 300 dzieci rocznie, a takie wciąż obecnie działają. Ale czy do tego potrzebne było powoływanie osobnego organu? Nie sądzę, takie zmiany można wdrożyć i bez Agencji Rozwoju Szpitali.
Dotychczas działa sieć szpitali.
Obecnie główny problem polega na tym, że w ciągu ostatnich dwóch lat pandemii placówki dotknęły różne nieprzewidziane sytuacje. Na większość - zwłaszcza mniejsze jednostki - zostało nałożone wiele z jednej strony nowych obowiązków związanych z walką z COVID-em; z drugiej - obciążeń (np. przez to, że ubyło im pacjentów). Dlatego te szpitale mają obecnie największe problemy. Większe lecznice skuteczniej nadrabiają swoje kontrakty.
Sieć szpitali się sprawdziła?
Trzeba przyznać, że w dość niewielkim stopniu. Nie doszło do rewolucji w finansowaniu szpitali, a tylko to mogłoby znacząco podnieść ich efektywność. Do tego nie zwiększono zadań POZ. Co prawda, próbowano rozwijać programy profilaktyczne i elementy koordynacji, jednak nie miało to przełożenia na zauważalne zmiany w skali kraju. Niewiele działo się również po stronie ambulatoryjnej opieki specjalistycznej.
Może było to spowodowane kompromisem i ustępstwami, jakie wprowadzono do pierwotnej wersji założeń sieci? Teraz podobnej presji jest poddawana ustawa o modernizacji szpitali.
Rzeczywiście pierwsza wersja sieci wskazywała na rewolucję i znaczne zmniejszenie liczby łóżek szpitalnych. Natomiast proszę zwrócić uwagę, że nawet mimo jej złagodzenia ten scenariusz i tak się ziścił - ok. 300 oddziałów zniknęło w skali kraju, choć oczywiście z innych przyczyn, głównie z powodu braku kadry. W dodatku często takie, które warto byłoby utrzymać, a nie takie, których funkcje łatwo zastąpić.
Czy coś w najbliższym czasie może się zmienić w sytuacji szpitali?
Moim zdaniem nawet radykalne zmiany nie wymagają nowej ustawy. Możliwe byłoby więc np. kolejne pogłębienie centralnego zarządzenia budżetami na leczenie. Dzięki temu, że AOTMiT zebrał szczegółowe informacje dotyczące m.in. pensji i pozostałych kosztów, logicznym z punktu widzenia generalnej polityki MZ jest przejście na kontrakty oparte na kosztach, a w mniejszym stopniu na realizacji świadczeń. Niezależnie od kierunku zmian niepokoi brak konkretnych propozycji w konsultacjach. Każda wymaga bowiem czasu na wdrożenie na poziomie podmiotów leczniczych.
Czy porzucenie pomysłu powstania ARS albo pracy nad ustawą o modernizacji w ogóle coś zmieni? Polepszy czy pogorszy sytuację?
Agencja nie poprawiłaby sytuacji pacjentów i nie zmieniła zasadniczo losów pracowników. Problemy można rozwiązywać także bez jej powoływania. Można skorzystać z innych możliwości finansowania, tak jak to czyniono wcześniej - choćby angażując BGK.
Rozmawiały Klara Klinger i Dorota Beker