Rozbudowę infrastruktury przed Euro 2012 rząd próbował przedstawić jako sukces w gierkowskim stylu. Niby że były pewne problemy i niedoskonałości, ale generalnie się udało i wszystkim się żyje dostatniej. Fakt, że udało się na przykład otworzyć dla aut autostradę A2 do Warszawy, był przedstawiany tak optymistycznie, że przyćmił potężne opóźnienia na innych placach budów.

Marek Siudaj, kierownik działu branże i firmy

Najwyraźniej odtrąbienie zwycięstwa spowodowało, że kolejne budowy, które już przed Euro szły ślamazarnie, spowalniają jeszcze mocniej. Tak się dzieje i na autostradach, i na liniach kolejowych, a ostatnio także przy budowie terminala LNG. Na dodatek jest coraz mniej tych, którzy mogą budować.

Przy budowie autostrad wykrwawiło się już kilka potężnych firm, a nie wiadomo, czy wkrótce ta lista nie powiększy się o Polimex-Mostostal, który rozpoczął negocjacje z wierzycielami. Trudno powiedzieć, jak dużo maluchów i średniaków pociągnęły za sobą na dno te upadłe giganty.
Teraz niektóre przetargi trzeba będzie ogłaszać na nowo. Będzie drożej, bo przecież ceny zmieniły się w ciągu ostatnich kilku lat, a konkurencja – jak napisałem wyżej – maleje. Podatków zaś będzie mniej, bo bankruci ani nie płacą VAT, ani nie wypłacają pensji.
To wszystko powoduje, że jeśli w kwestii budowy infrastruktury mamy do czynienia z sukcesem, to jest to sukces po prostu przerażający. I trudno w takim razie trzymać kciuki za dalsze osiągnięcia rządu, bo jeszcze kilka takich sukcesów i wszyscy pójdziemy z torbami.