PKP Intercity udało się dotąd zmodernizować tylko 200 z 700 wagonów przewidzianych do remontu na lata 2016–2023. Przewoźnik ratuje się, pożyczając tabor za granicą.
Minister infrastruktury Andrzej Adamczyk zapowiedział właśnie, że w 2023 r. 80 proc. taboru spółki PKP Intercity będą stanowiły pojazdy nowe lub zmodernizowane. Tym samym przypomniał założenia strategii przewoźnika na lata 2016–2023, którą zaktualizowano dwa lata temu, zwiększając jednocześnie jej wartość z 2,5 do 7 mld zł. Jak jednak sprawdziliśmy, proces odmładzania taboru łapie zadyszkę.
Remonty w poślizgu
Strategia zakłada m.in., że do 2023 r. zostanie zmodernizowanych 700 wagonów. Jak dotąd udało się wyremontować tylko ok. 200. Realizację wartego 410 mln zł kontraktu na naprawę 90 wagonów skończyły właśnie poznańskie zakłady Cegielskiego. Firma, której korzenie sięgają XIX w., przyznaje, że dzięki zamówieniom od państwowego przewoźnika złapała wiatr w żagle. Teraz jest w trakcie produkcji 81 całkowicie nowych wagonów dla PKP Intercity.
O wiele gorzej idzie realizacja kontraktów podpisanych przez bydgoską Pesę. Podobnie jak zakłady Cegielskiego, została ona niedawno zrenacjonalizowana. Wciąż nie może jednak wyjść na prostą i kontrakty na modernizację 245 wagonów złapały sporą zadyszkę. Bo Pesa skupia się na realizacji innego opóźnionego zamówienia – dla Kolei Niemieckich. W ostatnim czasie z funkcji prezesa firmy zrezygnował Krzysztof Sędzikowski, który w przeszłości restrukturyzował m.in. LOT czy KGHM. Jednak nie poradził sobie z uzdrowieniem spółki z Bydgoszczy. Teraz pokieruje nią Krzysztof Zdziarski, który wcześniej był m.in. prezesem Unipetrolu, spółki zależnej Orlenu. Będzie musiał ratować kontrakty dla PKP Intercity. Nie uniknie też rozmów o karach za opóźnienia.
Wcześniej przewoźnik wlepił je Pesie za poślizg w dostawie 20 elektrycznych pociągów Dart. Tymczasem Pesa do 2023 r. musi się także wywiązać z innego zlecenia dla PKP Intercity – gruntownej przebudowy 14 pociągów ED74, zwanych potocznie „edytami”. Pesa sama je wyprodukowała w 2008 r., ale po niemal 10 latach większość z nich wycofano ze względu na wady.
Trudno będzie też wypełnić zapisane w strategii plany dotyczące lokomotyw, zwłaszcza nowych. Do 2023 r. przewoźnik chciał ich kupić aż 118. Dotąd podpisał umowę na dostawę 30 elektrycznych lokomotyw Griffin. Dostarczy je nowosądecki Newag.
Na przełomie roku nieco ruszyło się z nowymi przetargami. PKP Intercity ogłosiło m.in. postępowania na zakup 20 lokomotyw (spalinowych i elektrycznych), a także na modernizację 20 lokomotyw i 255 wagonów. To jednak za mało, by spełnić plany sprzed dwóch lat. Być może kolejne przetargi przewoźnik będzie mógł ogłosić w połowie roku, kiedy podpisze z resortem infrastruktury nową, wieloletnią umowę na dofinansowanie przewozów. Wstępnie zakłada się, że spółka do 2029 r. dostanie aż 19,5 mld zł.
Ryczące czterdziestki
Jak dotąd nie za bardzo wyszły też zapowiedzi ówczesnego wicepremiera Mateusza Morawieckiego, który w 2016 r. przedstawił koncepcję o nazwie Luxtorpeda. Zakładała ona znaczny rozwój polskich producentów, którzy mieli postawić na produkcję innowacyjnego, nowoczesnego taboru. Do 2023 r. spółka PKP Intercity miała np. kupić siedem szybkich składów, które rozpędzałyby się do 230 km/h. Standardem byłyby zbliżone do Pendolino. Ich założenia miały być opracowane wspólnie z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Przewoźnik liczył, że pociągi zostaną wyprodukowane w Polsce. Jednak uzgodnienia z NCBR się przeciągają.
W efekcie – jak potwierdza niedawny raport Urzędu Transportu Kolejowego – spółka PKP Intercity dysponuje w dużym stopniu starym taborem. Ponad 60 proc. pojazdów ma od 30 do 40 lat. Około 5 proc. ma ponad 40 lat.
Przy braku wystarczającej liczby sprawnych wagonów PKP Intercity musi je pożyczać za granicą. W tym roku wynajmuje 113 z Czech i 24 ze Słowacji. Szczególnie te ostatnie nie wzbudzają zachwytu pasażerów. Portal Rynek-Kolejowy.pl przytaczał niedawno relacje oburzonych podróżnych. „Nasza kuszetka od zewnątrz była brudna. Jedna para drzwi była zepsuta, a druga zepsuła się przy końcu podroży. Łazienki na korytarzu nie spełniały żadnych norm higieny, w przedziale panował zaduch i nie dało się ani otworzyć okna, ani zgasić na noc światła. Okna zakrywały powycinane lub porwane firany. Podróż była torturą” – opisywał czytelnik portalu. Przewoźnik obiecał, że poprawi stan wagonów.