Nawet 5 tys. zł grzywny podczas jednej kontroli – taka sankcja może grozić osobie zarządzającej w firmie transportowej. I to także za przewinienia popełnione przez podległych pracowników.

Jeżeli Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa wdroży projekt nowelizacji ustawy o transporcie drogowym (obecnie na etapie opiniowania), to osoby zarządzające przedsiębiorstwem lub zarządzające transportem w firmie będą musiały mieć się na baczności. Zgodnie z proponowanym art. 92a menedżerom grozić będzie bowiem administracyjna kara pieniężna od 200 do 2000 zł za każde naruszenie przepisów ustawy o transporcie drogowym. I to nie tylko zawinione w sposób bezpośredni. Sankcji może podlegać samo dopuszczenie przez przełożonego do powstania naruszeń dokonanych przez kierowców. Co prawda przewidziano limit łącznych kar. Gdy podczas jednej kontroli stwierdzonych zostanie kilka naruszeń, kara będzie mogła wynieść maksymalnie 5000 zł. Ale to marne pocieszenie, zważywszy na to, że można stracić uprawnienia.

– Jeśli liczba naruszeń i ich skala będą duże, to organ nadzoru może wszcząć postępowanie w sprawie utraty dobrej reputacji. A to skutkować może brakiem możliwości świadczenia pracy w charakterze zarządzającego transportem przez rok – podkreśla Piotr Mikiel, radca prawny, zastępca dyrektora departamentu transportu Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.

Proponowanej regulacji stanowczo sprzeciwia się społeczna Komisja Trójstronna ds. Transportu Drogowego. Jej zdaniem rozwiązania zawarte w projekcie godzą w prawa pracowników sektora transportowego. Dotychczas sankcje na menedżerów w firmie transportowej nakładane były na podstawie kodeksu wykroczeń. Do nałożenia grzywny mogło dojść wyłącznie wtedy, gdy stwierdzono winę konkretnej osoby, w przeciwnym razie postępowanie było umarzane. Projekt zakłada, że nakładanie kar odbywać się będzie w trybie administracyjnym, na zasadach winy obiektywnej, a zatem w praktyce – jak twierdzą przedstawiciele branży – z automatu. – W tym postępowaniu nie bada się bowiem winy osoby obwinionej, wystarczy stwierdzenie faktu naruszenia prawa, aby nałożyć sankcję administracyjną – podkreśla Maciej Wroński, prezes Związku Pracodawców „Transport i Logistyka Polska”. – W konsekwencji menedżer może zostać ukarany karą pieniężną nawet wtedy, gdy nie miał jakiegokolwiek wpływu na powstanie naruszenia – dodaje. Jego zdaniem projektowana regulacja będzie zatem dużo bardziej restrykcyjna niż np. w Niemczech, gdzie urzędnicy w przypadku jakichkolwiek uchybień każdorazowo badają, kto jest za nie bezpośrednio odpowiedzialny.

Co na to resort infrastruktury? Wyjaśnia, że zmiana art. 92a umotywowana jest chęcią osiągnięcia skuteczniejszego efektu prewencyjnego i zapobiegania naruszaniu przepisów prawa przez osoby zarządzające przedsiębiorstwem lub transportem w firmie. Jednocześnie prowadziłaby do równego potraktowania podmiotów krajowych i zagranicznych poprzez urealnienie możliwości prowadzenia kontroli i ściągania należności z podmiotów zagranicznych.

„Osoba zarządzająca przedsiębiorstwem lub zarządzająca transportem w firmie, o której mowa w rozporządzeniu (WE) nr 1071/2009, oraz każda inna osoba wykonująca czynności związane z przewozem drogowym, która naruszyła obowiązki lub warunki takiego przewozu albo dopuściła do powstania takich naruszeń, podlega karze pieniężnej w wysokości od 200 do 2000 złotych za każde naruszenie przepisów ustawy” – taką nową sankcję administracyjną proponuje Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa w projekcie nowelizacji ustawy o transporcie drogowym oraz niektórych innych ustaw (obecnie projekt jest na etapie opiniowania). Gdyby naruszeń było kilka – łączna kara pieniężna nałożona podczas jednej kontroli może sięgnąć 5000 złotych (ale tej kwoty nie może przekroczyć). Te nowe sankcje miałyby się znaleźć w nowo dodanym art. 92a do ustawy z 6 września 2001 r. o transporcie drogowym” (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 1907 ze zm.).
Firmy transportowe krytykują
Branża nie kryje niechęci do tej propozycji. Do tej pory sankcje na menedżerów w firmie transportowej nakładane były na podstawie kodeksu wykroczeń. – Do nałożenia kary mogło dojść wyłącznie wtedy, gdy stwierdzono winę konkretnej osoby, w przeciwnym razie postępowanie było umarzane – mówi Maciej Wroński, prezes Związku Pracodawców „Transport i Logistyka Polska”. – W projekcie proponuje się, aby nakładanie kar na pracowników firm transportowych odbywało się w trybie administracyjnym na zasadach winy obiektywnej. A więc niejako z automatu. W tym postępowaniu nie bada się bowiem winy osoby obwinionej, wystarczy stwierdzenie faktu naruszenia prawa, aby nałożyć sankcję administracyjną – dodaje.
Bez licencji nie za swoje winy
Krytyczne stanowisko wyraziła również społeczna Komisja Trójstronna ds. Transportu Drogowego. Jej zdaniem rozwiązania zawarte w projekcie godzą w prawa pracowników sektora transportowego. W ocenie komisji kara byłaby nakładana w trybie administracyjnym, a więc przez kontrolującą służbę, bez badania winy. „W konsekwencji (menedżer) może zostać ukarany karą pieniężną, nawet gdy nie miał jakiegokolwiek wpływu na powstanie naruszenia” – zauważa komisja w stanowisku.
Jest to tym bardziej niepokojące, że sankcje mogą mieć konsekwencje daleko wykraczające poza finansowe. „Nałożenie kary może także, w związku z innymi przepisami ustawy oraz przepisami rozporządzenia (WE) nr 1071/2009 prowadzić do utraty kwalifikacji zawodowych, co w przypadku pracownika odbywa się w praktyce automatycznie i oznacza brak możliwości świadczenia pracy w charakterze zarządzającego transportem przez okres roku” – przestrzega komisja.
Potwierdza to Piotr Mikiel, radca prawny, ekspert Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce. – Rzeczywiście, jeśli liczba naruszeń i ich skala jest duża, organ nadzoru może wszcząć postępowanie w sprawie utraty dobrej reputacji. A to rzeczywiście skutkować może brakiem możliwości pracy na dotychczasowym stanowisku – mówi Piotr Mikiel.
Zarządzający, czyli kto
Eksperci zgodnie twierdzą: modyfikacje mogą być problematyczne dla osób zajmujących kierownicze stanowiska. Nieprzychylnie o proponowanej zmianie wyraża się również Maciej Trąbski, radca prawny w kancelarii Gessel.
– Ustawodawca wyjątkowo nieprecyzyjnie określa katalog osób odpowiedzialnych za naruszenia, umieszczając w nim nie tylko zarządzających transportem, ale także „każdą inną osobę wykonującą czynności związane z przewozem drogowym”. Moim zdaniem za naruszenie powinien odpowiadać wyłącznie ten, kto go dokonuje, lub ten, kto nie wykonuje ciążącego na nim obowiązku – ocenia mec. Trąbski.
Z kolei Kamil Kiwior, specjalista ds. transportu drogowego w kancelarii Legaltrans uważa, że o ile karanie menedżera np. za niedopilnowanie niezbędnych dla kierowców orzeczeń lekarskich lub psychologicznych wydaje się uzasadnione, tak sankcja za naruszenia z zakresu czasu prowadzenia pojazdu, obowiązkowych przerw i odpoczynku kierowcy może nie być już tak jednoznaczna.
– Menedżer zarządzający transportem w siedzibie przewoźnika, nawet przy uwzględnieniu obecnego postępu technologicznego, może mieć trudność w dyscyplinowaniu podlegających mu kierowców – twierdzi Kamil Kiwior.
– Kierowca odpowie np. za skrócenie odpoczynku dobowego, a przedsiębiorca za to, że do tego dopuścił. W praktyce może dojść zatem do kumulacji odpowiedzialności, której wyjaśnienie będzie wymagało od przedsiębiorcy inwestycji czasu i pieniędzy w niepotrzebne spory – dodaje mec. Trąbski.
Jeden czyn – sankcja dla wielu
Dlaczego resort infrastruktury zaproponował zmianę m.in. art. 92a? W uzasadnieniu do nowelizacji czytamy, że jest to umotywowane chęcią osiągnięcia skuteczniejszego efektu prewencyjnego i zapobiegania naruszaniu przepisów prawa przez osoby zarządzające przedsiębiorstwem lub transportem w firmie. Miałoby się przełożyć również na zwiększenie poprawy konkurencyjności w sektorze transportu drogowego. Jednocześnie prowadziłoby do równego potraktowania podmiotów krajowych i zagranicznych poprzez urealnienie możliwości prowadzenia kontroli i ściągania należności z podmiotów zagranicznych. „W obecnym stanie prawnym dochodzi do faktycznej dyskryminacji polskich podmiotów, ponieważ tryb wykroczeniowy uniemożliwia faktyczne ukaranie podmiotów zagranicznych” – czytamy w uzasadnieniu.
Zdaniem mec. Maciej Trąbskiego zakres naruszeń penalizowanych przez nowe regulacje budzi kontrowersje. W większości naruszenia zarządzających pokrywają się bowiem z tymi, których dokonują sami kierowcy.
Stanowisko Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa z 29 września 2017 r.
W projekcie ustawy o zmianie ustawy o transporcie drogowym oraz niektórych innych ustaw przewiduje się, że odpowiedzialność podmiotu wykonującego transport drogowy lub zarządzającego transportem będzie obciążać te podmioty, jeżeli wystąpił zakazany przez ustawę skutek. Proponuje się, aby organ orzekający miał obowiązek stwierdzenia, czy nastąpiło naruszenie określone powołanymi wyżej przepisami. Stwierdzenie naruszenia będzie powodować jego odpowiednią, zgodną z przepisami ustawy kwalifikację, a następnie nałożenie kary w wymaganej ustawą wysokości. Organ będzie działał w tej sytuacji w warunkach tzw. uznania związanego i nie będzie miał możliwości miarkowania nałożonej kary pieniężnej. Takie stanowisko przyjęły sądy administracyjne odnosząc się do odpowiedzialności przedsiębiorcy na gruncie obowiązujących przepisów.
1 czerwca 2017 r. weszły w życie przepisy działu IVa kodeksu postępowania administracyjnego (administracyjne kary pieniężne), które również w tych sprawach będą mogły mieć zastosowanie. Przepisy te przewidują znaczne złagodzenie odpowiedzialności automatycznej, zobiektywizowanej, w przypadku orzekania w trybie postępowania administracyjnego.
Odpowiedzialność za naruszenia nie będzie mogła zostać wyłączona poprzez zawieranie umów, które będą ją wyłączały, a jedynie w oparciu o przepisy ustawy o transporcie drogowym, które wskazują na okoliczności wyłączające odpowiedzialność podmiotu (art. 92b oraz 92c ustawy). Takie rozwiązanie przyjęto z uwagi na całokształt odpowiedzialności administracyjnej, z jaką mamy do czynienia w związku z wydaniem decyzji administracyjnej o nałożeniu kary pieniężnej. Zgodnie z orzecznictwem sądów administracyjnych do uwolnienia się od odpowiedzialności administracyjnej nie wystarcza wykazanie zastosowania wszystkich normalnych, rutynowych środków zabezpieczających, jeżeli sytuacja wymagała dodatkowych.