Duże telekomy chcą walczyć o unijne miliardy na budowę szerokopasmowej sieci. Mniejsze firmy boją się, że odpadną w przedbiegach.
Miliardy na przyspieszenie / Dziennik Gazeta Prawna
Do końca września ogłoszony zostanie drugi konkurs na budowę infrastruktury internetowej. Do wzięcia jest aż 3 mld zł. Start w wyścigu o te pieniąze już zapowiedziały Orange, T-Mobile i Play. – Planujemy wziąć udział w tzw. dużym konkursie programu operacyjnego Cyfrowa Polska, bo postrzegamy udział operatorów mobilnych jako kluczowy, aby zapewnić rozwój szerokopasmowego internetu na terenach słabo zurbanizowanych – wyjaśnia Marcin Gruszka, rzecznik Playa. Cyfrowy Polsat też jest zainteresowany, choć od jednoznacznego komentarza się wstrzymuje. – Rozważamy różne scenariusze – mówi tylko Olga Zomer, rzeczniczka należącej do Zygmunta Solorza-Żaka grupy.
Kluczowe będą warunki techniczne konkursu, które właśnie są opracowywane. – Chodzi o to, by przyjęte parametry nie wykluczały z udziału żadnej technologii – dodaje Gruszka. Warunki pierwszego konkursu w ramach POPC w sposób pośredni preferowały technologię stacjonarną. – Zmiana tego podejścia i równouprawnienie światłowodów oraz LTE pozwoliłoby w praktyce zrealizować zasadę neutralności technologicznej sieci. Ponadto środki byłyby wydatkowane efektywniej: zapewnienie mobilnego internetu na niektórych obszarach byłoby tańsze niż stacjonarnego – uważa Maciej Klimek, ekspert z The Boston Consulting Group.
Sęk w tym, że LTE może w Polsce efektywnie dostarczać tylko kilku operatorów, co wzmacniałoby ich szanse w konkursie. – A już i tak stoją na uprzywilejowanej pozycji z uwagi na obszar objęty konkursem. Mniejsi operatorzy raczej nie będą w stanie go obsłużyć – twierdzi Klimek. Choć sami zainteresowani twierdzą co innego.
Zdaniem Piotra Marciniaka, prezesa Krajowej Izby Komunikacji Ethernetowej, technologie powinny się uzupełniać, bo pasmo radiowe „nie jest z gumy”. – W przypadku słabo zaludnionych wiosek może uda się zapewnić przepustowość 30 Mb/s, ale już na terenach zurbanizowanych nie ma na to szans. Chyba że operator postawiłby maszt obok masztu, ale na to nie zgodzą się mieszkańcy. Takich ograniczeń w technologii światłowodowej nie ma. Poza tym inwestycje w kabel oznaczają uzbrojenie terenu na kolejne 50–100 lat, podczas gdy mobilne BTS-y trzeba modernizować co kilka lat – mówi Marciniak i używa obrazowego porównania: – To tak, jakbyśmy zestawili inwestycje w wodociągi z zakupem beczkowozów.
KIKE reprezentuje segment operatorów lokalnych (ISP), którzy są największą grupą wnioskodawców w ramach POPC. Teraz chce wstrzymania procesu podpisywania umów ze zwycięzcami pierwszego konkursu. Złożono w nim 287 wniosków na 154 obszary konkursowe z 229 udostępnionych. W wielu przypadkach posypały się protesty. KIKE szacuje, że ponad 100 przedsiębiorców złoży odwołania. – W naszej ocenie mamy tu do czynienia z klasycznym przykładem niesprawiedliwości proceduralnej – twierdzi KIKE w liście do wicepremiera Mateusza Morawieckiego i minister cyfryzacji Anny Streżyńskiej. Chodzi o to, że procedura odwoławcza trwać może łącznie do 1,5 miesiąca, a tymczasem beneficjent ma obowiązek podpisać umowę o dofinansowanie w ciągu 30 dni. W praktyce prawo do odwołania jest więc fikcją.
Z informacji KIKE wynika, że niejednokrotnie projekty merytorycznie lepsze nie uzyskały dofinansowania wskutek wadliwej ich oceny przez ekspertów. – Część firm nie poradziła sobie ze skomplikowaną analityką finansową. Oczekiwano od nas podania parametrów, których nigdy nie liczyliśmy. Na przykład luki finansowej i określenia przychodów w perspektywie 15 lat. Przecież nikt nie wie, ile wtedy będzie kosztował dostęp do internetu – wylicza Marciniak. KIKE wytyka też błędy i niekompetencję ekspertom, którzy oceniali zgłoszenia. Aż 200 ocen odesłano do UKE, by je „uzupełnić, doprecyzować i ujednolicić”.
Resort cyfryzacji nie chce oceniać poprzedniego konkursu. Twierdzi, że wyciągnął wnioski i usprawnia realizację tegorocznego naboru.