Miasta finalizują prace nad przyszłorocznymi planami dochodów i wydatków. Część zamierza zwiększyć nakłady na inwestycje, licząc, że wreszcie ruszą projekty unijne.
– Samorządy nie realizują inwestycji w takim stopniu, jak przewidywał rząd – to jeden z argumentów, jakimi gabinet Beaty Szydło próbuje tłumaczyć ostatnie dane wskazujące na mniejszy od prognozowanego wzrost gospodarczy.
Nowe dane Ministerstwa Finansów zdają się potwierdzać, że przez ostatni rok samorządy raczej oszczędzały, niż wydawały – ich łączne zadłużenie po trzech kwartałach 2016 r. wyniosło 68 mld zł. To o blisko 2 mld zł mniej niż w analogicznym okresie 2015 r. – Mamy bardzo stanowcze potwierdzenie zahamowania inwestycji. Po trzech kwartałach 2015 r. wydatki inwestycyjne samorządów wyniosły 19,5 mld, a w tym roku jest tylko 10,5 mld – zwraca uwagę dr Aleksander Nelicki, ekspert ds. finansów komunalnych.
Czy w przyszłym roku nakładów będzie więcej? W części samorządów rzeczywiście po wielu miesiącach posuchy wreszcie pojawia się szansa, że coś drgnie w lokalnych inwestycjach. Ale nie wszyscy są na to gotowi i wręcz dalej zamierzają zaciskać pasa.
Warszawa w przyszłym roku planuje wydatki majątkowe na poziomie ponad 3,2 mld zł (inwestycje ogólnomiejskie na kwotę ponad 2,4 mld zł, a dzielnicowe – 787 mln zł), co stanowi ponad 19 proc. całości wydatków budżetowych miasta. Dla porównania w tym roku stolica przeznaczy na inwestycje ok. 2,4 mld zł, czyli ponad 16 proc. wydatków. W 2017 r. najwięcej pieniędzy pochłoną rozbudowa drugiej linii metra (825,6 mln zł), budowa szpitala południowego (195 mln) i modernizacja ciągu ulic Marsa-Żołnierska (niemal 178 mln).
Ambitne zamiary ma Bydgoszcz. Plan na 2017 r. wynosi w projekcie budżetu 440,6 mln zł. To 211 proc. przewidywanego wykonania 2016 r. Skarbnik miasta Piotr Tomaszewski tłumaczy, że to efekt rozpoczęcia inwestycji z nowej perspektywy unijnej. Mocno spóźnionej.
– Wynika to głównie z zatrzymania przetargów dotyczących dużych inwestycji praktycznie do sierpnia bieżącego roku, w związku z zaleceniem Ministerstwa Rozwoju – wyjaśnia skarbnik. Chodzi o opóźnienie w nowelizacji prawa zamówień publicznych, które przyblokowało sporą część inwestycji. Teraz priorytetem dla miasta jest przebudowa ul. Grunwaldzkiej od Węzła Zachodniego do granic miasta oraz budowa trasy tramwajowej wzdłuż ul. Kujawskiej (wraz z rozbudową układu drogowego i zakupem taboru).
Lublin w wydatkach majątkowych zapisał kwotę 419 mln zł – o 119 mln więcej niż w tegorocznym planie. – W 2017 r. zaplanowane jest uruchomienie kredytu zaciągniętego w Europejskim Banku Inwestycyjnym w kwocie 150 mln zł w ramach udostępnionej miastu linii kredytowej na współfinansowanie zadań inwestycyjnych – mówi Joanna Bobowska z biura prasowego kancelarii prezydenta Lublina. Jednym z większych zadań będzie rozbudowa stadionu lekkoatletycznego przy al. Piłsudskiego.
Nie zawsze jednak wzrost wydatków idzie w parze z większymi inwestycjami. Wrocław przyszykował co prawda rekordowy budżet – zarówno po stronie dochodów, jak i wydatków zaplanowano kwotę przekraczającą 4 mld zł. Ale na same inwestycje przeznaczy zaledwie 652 mln zł. Władze miasta przyznają, że tej kwocie daleko np. do poziomu z lat 2009–2010, gdy wydatki inwestycyjne przekraczały miliard złotych. Jednocześnie to o blisko 100 mln mniej niż w tym roku. Najwięcej, bo ponad 79 mln zł, miasto przeznaczy na budowę obwodnicy Leśnicy.
Podobnie jest w Krakowie, gdzie planuje się zmniejszenie inwestycji o 25 proc., do 551,5 mln zł (wydatki miasta sięgną 4,8 mld zł i będą o prawie 6 proc. wyższe od tegorocznych). Także z powodu rosnących wydatków bieżących, a więc takich, które miasto musi ponieść, by mogło sprawnie funkcjonować (np. na transport, działalność urzędów, oświaty itp.) – te wzrosną o 12 proc., a jako jedną z przyczyn Kraków podaje wzrost kosztów w dziedzinie polityki społecznej i wydatków na świadczenia rodzinne.
Część miast wskazuje na spore znaki zapytania dotyczące poziomu przyszłorocznych wydatków. – Największa niewiadoma, której skutki trudno teraz oszacować, to zmiany w oświacie związane z likwidacją gimnazjów – zwraca uwagę Joanna Bobowska z Lublina.