PiS pracuje nad projektem ustawy o obowiązkowej publikacji umów cywilnoprawnych zawieranych przez gminy.
Zamiast blokować dostęp do informacji, coraz więcej miast decyduje się na publikację rejestrów zawieranych umów. Dziś jednak jest to uznaniowa decyzja lokalnych urzędów, bo publikują je tylko te samorządy, które tego chcą.
Jak dowiedział się DGP, parlamentarzyści PiS zamierzają zmusić lokalnych urzędników do większej transparentności. – Wciąż nie ma systemowego rozwiązania nakazującego wójtom, burmistrzom i prezydentom miast udostępniać rejestry umów. Należy znaleźć rozwiązanie ustawowe. Jestem w trakcie konsultacji z organizacjami pozarządowymi, będę dążył do rozwiązania tej kwestii na poziomie parlamentarnym – zapowiada poseł PiS Jarosław Krajewski.
Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika, że w szeregach PiS rozważane są trzy opcje ustawowego uregulowania sprawy. Opcja najszersza nakładałaby obowiązek upubliczniania zawieranych umów przez wszystkie instytucje publiczne w kraju (w tym np. sądy, urzędy centralne i lokalne). Opcja pośrednia ograniczałaby się do ministerstw i samorządów wszystkich szczebli. Z kolei opcja minimum dotyczyłaby już wyłącznie samorządów.
Wygląda też na to, że nie będzie problemu z uzyskaniem poparcia dla tego projektu w klubie parlamentarnym PiS. – To dobry kierunek. Trzeba tylko sensownie dopracować szczegóły. Skoro osoby z życia publicznego mają publikować oświadczenia majątkowe, to dlaczego instytucje miałyby tego nie robić w odniesieniu np. do umów cywilnoprawnych – zastanawia się poseł PiS Grzegorz Adam Woźniak, wiceprzewodniczący sejmowej komisji samorządowej.
Wstępne poparcie wyraża nawet opozycja. – Dla samorządów nowy obowiązek publikacyjny nie powinien stanowić dużego problemu. Dobrze by było, gdyby dotyczyło to wszystkich instytucji publicznych – deklaruje Jan Grabiec, poseł PO. Pomysłowi przyklaskują też organizacje pozarządowe.
Ale samorządowcy mają mieszane uczucia. – Urzędnicy, zamiast zajmować się pracą, mieliby upubliczniać każdy, nawet najdrobniejszy dokument? To będzie wiązało się z ogromnym nakładem pracy. Elektroniczny obieg dokumentów ma co najwyżej 10 proc. samorządów, reszta będzie musiała robić to ręcznie i zatrudniać dodatkowe osoby – zwraca uwagę Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli. Jego zdaniem z większości upublicznionych w rejestrach dokumentów zapewne nikt nigdy nie skorzysta. – Może też dojść do sytuacji skrajnych. Ze swojego 14-letniego doświadczenia wiem, że osoby nadgorliwe, które zbyt dosadnie traktują hasło „dostęp do informacji publicznej”, potrafią wręcz sparaliżować urząd. W samorządach mamy jedną kontrolę za drugą. W tym znaczeniu nadgorliwość ustawodawców może spowodować więcej złego niż dobrego – przekonuje Wadim Tyszkiewicz.
– To mity i niezrozumienie tematu. Czym innym jest publikowanie skanów umów, a czym innym publikowanie podstawowych danych o zawartych umowach – odpowiada Szymon Osowski z Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska.
Niezależnie od planów PiS na stworzenie publicznego rejestru zawieranych umów decyduje się coraz więcej samorządów. Z początkiem 2016 r. rejestr zaczął prowadzić Poznań. Od września ub.r. podobne informacje publikuje Wrocław. Choć, jak się dowiadujemy, w ograniczonym zakresie. – Nie są upubliczniane skany tych umów, są udostępniane na wniosek. Aktualnie rejestr obejmuje 470 zawartych zobowiązań. Rejestr nie obejmuje umów zawieranych i realizowanych przez inne podmioty, w tym spółki miejskie i miejskie jednostki organizacyjne – mówi Tadeusz Sokulski z wrocławskiego magistratu.
Lublin chwali się, że w swojej bazie, uruchomionej w sierpniu 2014 r., znajduje się już 8677 pozycji, a kolejne dodawane są w połowie każdego miesiąca. Szczecin od 2013 r. zdążył już wprowadzić ok. 10 tys. umów cywilnoprawnych. Łódź rejestru nie prowadzi, bo – jak tłumaczy – jej Biuletyn Informacji Publicznej (BIP) nie jest przystosowany do publikacji takich treści. – Utworzenie Centralnego Rejestru Umów planowane jest w ramach nowego systemu informatycznego wspierającego zarządzanie finansami miasta. Planowane jest wdrożenie do 2018 r. – zapewnia Grzegorz Gawlik z łódzkiego urzędu miasta.
W ślady pionierów prawdopodobnie pójdą kolejne miasta. – Nie wykluczamy uruchomienia takiego narzędzia – twierdzi Patryk Pulikowski z urzędu miasta w Olsztynie. Bydgoszcz obecnie wdraża procedurę udostępnienia rejestru umów na swoim BIP-ie. Podobne zapowiedzi płyną z Zamościa i Radomia.
Rekordzistą, jeśli chodzi o liczbę udostępnionych umów, jest Warszawa. Od 2012 r. ujawniono 1 166 004 umowy. – W liczbie tej zawarte są wszystkie umowy, zarówno podpisane, jak i te anulowane czy też niezatwierdzone – wyjaśnia Tomasz Demiańczuk z urzędu stolicy. – Kontrahenci miasta, podpisując się pod umową, zgadzają się jednocześnie, żeby dane podlegały udostępnieniu w trybie dostępu do informacji publicznej – dodaje. Klauzule te jednak nie dotyczą sytuacji, kiedy w umowie znajdują się informacje związane z tajemnicą przedsiębiorstwa.
Stolica może dziś być wskazywana jako przykład dobrych praktyk, ale nie oznacza to, że urzędnicy palili się do tego, by umowy tak po prostu udostępnić. Powstanie rejestru to pokłosie konfliktu z miejskim radnym Jarosławem Krajewskim (obecnie posłem PiS), który kilka lat temu postanowił zmusić ratusz do ujawnienia umów zawieranych z kontrahentami.
– Cała sprawa zajęła około 40 miesięcy. Dysponuję dokumentami, w których wprost stwierdza się, że takie dane nie powinny być publikowane, gdyż w grę wchodzą informacje o osobach fizycznych będących stroną umowy cywilnoprawnej, które nie powinny być ujawniane. Opory dotyczyły nawet upubliczniania danych osób prawnych – opowiada poseł Krajewski. W końcu jednak władze miasta ustąpiły. – Od tego momentu, czy to pod wpływem radnych, czy mediów, kolejne samorządy zaczęły udostępniać swoje umowy – zwraca uwagę Jarosław Krajewski.
Problemy ze zobowiązaniem wszystkich możliwych podmiotów publicznych do większej transparentności mogą się pojawić w związku z działalnością służb takich jak CBA czy ABW. Zdaniem Szymona Osowskiego z Watchdog Polska nie powinno to stanowić większego problemu. – Nawet jeśli zobowiążemy najtajniejszą służbę do publikowania umów, to i tak większość danych będzie podlegała wyłączeniu z uwagi na informacje niejawne. Tak więc nie jest to argument, że nakładając obowiązek na wszystkie możliwe podmioty, spowodujemy zagrożenie w postaci upubliczniania danych, które powinny być chronione – przekonuje.