Jak się pani układa współpraca z jednostkami samorządu terytorialnego? Wygląda na to, że przez fakultatywność porozumień wyborczych wiele z nich poczuło się zwolnionych z obowiązku pracy przy wyborach…
Nie, to jest błędna interpretacja. Zresztą ze strony PKW czy KBW nigdy nie padło, że „od teraz samorządy nie będą przygotowywały wyborów”. Taka teza nie ma bowiem odzwierciedlenia w przepisach kodeksu wyborczego. Zasady dotyczące organizowania przez samorządy wyborów się nie zmieniły. Poza dopisaniem zadań, które muszą wykonać wraz z urzędnikami wyborczymi – wspólnie, nie obok czy zamiast siebie.
Jednak są gminy, które nie podpisują porozumień wyborczych…
Czasem odnoszę wrażenie, że ta niechęć do podpisywania porozumień wynika ze swego rodzaju potrzeby zamanifestowania poglądów na temat zmian w prawie wyborczym. A Krajowe Biuro Wyborcze, często to przypominam, jest apolityczną administracją państwową, nie rządową ani też władzą ustawodawczą. Wykonujemy obowiązki nałożone na nas przepisami ustawy. Zaś w terenie to samorządy zawsze wykonywały zadania związane z organizacją i przeprowadzeniem wyborów. I w tym zakresie nic się nie zmieniło. Zamieszanie wokół powstania korpusu urzędników wyborczych jest zupełnie niepotrzebne.
Jednak gminy traktują ich jak ciało obce, nienaturalne i nie do końca wiedzą, jak układać sobie z nimi współpracę.
Urzędnicy wyborczy to niejako przedłużone ramię komisarzy wyborczych. Mają do wykonania kilka określonych w ustawie zadań i ewentualnie te, które zostaną im zlecone przez komisarza lub PKW. Nieuzasadnione jest twierdzenie, że urzędnicy wyborczy sami wykonają wszystkie zadania związane z przygotowaniem i przeprowadzeniem wyborów. Jeśli ktoś wie, jak w rzeczywistości wygląda organizacja wyborów, nigdy tak nie powie. Raz jeszcze muszę podkreślić, że teza taka nie ma oparcia w przepisach prawa wyborczego.
Ile jest już podpisanych porozumień?
Porozumienia z upoważnienia szefa KBW podpisują dyrektorzy delegatur. Proces ten wciąż trwa i po jego zakończeniu delegatury prześlą zbiorczą informację.
Dlaczego jest jeden wzór porozumienia, przecież gmina gminie nierówna?
No właśnie, nierówna. I wszystkich sytuacji też nie da się przewidzieć. Dlatego najlepszym wyjściem było przygotować jedno porozumienie o takim stopniu ogólności, żeby mogło mieć zastosowanie do każdej gminy. Szef KBW jest jeden, nierealnym byłoby oczekiwanie, że będę w stanie negocjować z każdym wójtem, burmistrzem i prezydentem w kraju szczegółowe warunki porozumienia. Nie zakładał tego racjonalny ustawodawca. Nie zdążyłabym zawrzeć wszystkich porozumień nie tylko do wyborów samorządowych, ale i do przyszłorocznych do Parlamentu Europejskiego.
Ale diabeł tkwi w szczegółach, więc może lepiej byłoby dokładnie określić warunki pracy urzędników wyborczych i obowiązki gmin wobec nich?
Tych szczegółów to w zasadzie ja powinnam domagać się od samorządów. Siebie stawiam w gorszej sytuacji, podpisując tak ogólne porozumienie, bo gminy zawsze mogą powiedzieć, że nie jest wskazane, w jakim pomieszczeniu ma ten urzędnik wyborczy siedzieć, jaki ma mieć telefon czy transport, a w związku z tym ma być tak, jak oni proponują. Gdyby to wszystko w takich szczegółach było zapisane w porozumieniu, miałabym komfort. Otrzymałabym dokładny wykaz i sprawozdanie z wykonania wszystkich tych szczegółów zapisanych w porozumieniu. Tylko że znów jakiś urzędnik poświęcałby czas na przygotowanie takiego opracowania. Już choćby z tego powodu, by nie nakładać na pracowników urzędów dodatkowych obowiązków bez potrzeby, takich zapisów nie chciałam. Każda gmina jest inna i każda w inny sposób realizuje zadania wyborcze. Dlatego to nie ja, tylko gminy najlepiej wiedzą, jakie warunki będą niezbędne dla urzędnika wyborczego i w jaki sposób mu je zapewnić. Nie ma dla mnie znaczenia, gdzie ten konkretny urzędnik wyborczy będzie siedział, przy jakim biurku i jaką przepustowość będzie miało łącze internetowe. Włodarz ma mu po prostu umożliwić wykonanie zadań. Konieczna jest współpraca, podkreślam to kolejny raz. Przecież, jeżeli pracownik urzędu będzie jechał np. do lokalu wyborczego, to zakładam, że może pojechać wspólnie z urzędnikiem wyborczym. Niektóre samorządy same deklarowały, że jeśli będzie taka konieczność, zamówią po prostu taksówkę. Na to są środki z dotacji, zresztą dużo większe niż w poprzednich wyborach, i naszym zdaniem samorządy nie będą dokładać, czego się obawiają. Ale oczywiście środkami trzeba racjonalnie gospodarować.
No i druga kwestia, a w zasadzie najważniejsza. Samorządy wymagały ode mnie, by w porozumieniach był szczegółowy podział zadań urzędnika wyborczego i gminy. Ale z treści art. 191g kodeksu wprost wynika, że porozumienia mają dotyczyć obsługi technicznej i organizacyjno-administracyjnej urzędników wyborczych. Nie mogliśmy do nich wpisać żadnych innych czynności, bo naruszylibyśmy przepisy. Określenie szczegółowego trybu postępowania poszczególnych podmiotów, które biorą udział w przygotowaniu wyborów, należy do PKW i to ona ma ustawowe upoważnienie, by wydawać w tym zakresie uchwały. Natomiast zawsze staram się uwzględniać uwagi, które możliwe są do zrealizowania. Dlatego uczestniczę w posiedzeniach Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu, by bezpośrednio informować samorządy o postępie prac nad organizacją wyborów i jednocześnie, by zbierać ich opinie i uwagi. Dla przykładu wcześniejsze przekazanie dotacji. Dotąd środki finansowe uruchamiane były dopiero po zarządzeniu wyborów. A ponieważ jest wiele zadań, które samorządy mogą wykonać wcześniej, podjęłam działania, by środki te zostały uruchomione już teraz. Mam nadzieję, że do samorządów dotacja wpłynie jeszcze w lipcu.
Może gdyby porozumienia były obowiązkowe, wielu kwestii nie trzeba by było teraz wyjaśniać?
Ponieważ zaczęły dochodzić do mnie głosy, że niektóre gminy nie będą chciały podpisać porozumienia, obawiałam się, że mogę nie zrealizować swojego obowiązku ustawowego. Bo gdy porozumienie jest obligatoryjne, to później – podczas kontroli wykonania zadania – nikt nie będzie się zastanawiał, z jakiego powodu nie było ono zrealizowane. Teraz, po zmianie przepisu, są one fakultatywne. Dodatkowo, w związku z wątpliwościami części gmin, w kodeksie zostało wprost zapisane, że zadania związane z obsługą urzędników wyborczych są zadaniami zleconymi gmin.
Ale dziś niektóre samorządy nie tylko deklarują niepodpisanie porozumienia, ale i mówią o niewpuszczeniu urzędnika wyborczego. Co pani może w takiej sytuacji zrobić?
Liczę na to, że przeanalizują przepisy i będą wykonywać swoje zadania. Proszę o współpracę i rozsądek, którym samorządy niezależnie od okoliczności zawsze się wykazywały. Przypomnę też, że w ustawie ustrojowej, w art. 8 ust. 1 ustawy o samorządzie gminnym, jest przepis, który wprost wymienia zadania z zakresu organizacji przygotowań i przeprowadzenia wyborów powszechnych oraz referendów, jako zadanie państwowe, odróżniając je zresztą od zleconych gminom zadań z zakresu administracji rządowej.
Wróćmy do urzędników wyborczych. Na jakiej zasadzie są oni zatrudniani, sporo było z tym zamieszania.
Nie ma tu mowy o żadnym zatrudnieniu. Wykonują zadania określone w kodeksie wyborczym i otrzymują za to wynagrodzenie.
Jak się potem mają rozliczyć z fiskusem?
Mamy interpretację MRPiPS, że od tego wynagrodzenia nie będą odprowadzane składki na ubezpieczenie społeczne, czyli sposób rozliczania się będzie podobny do tego, jaki jest przy umowach cywilnoprawnych. Od wynagrodzeń urzędników wyborczych będą tylko odprowadzane zaliczki na podatek dochodowy od osób fizycznych.
Z zadań rozliczają ich komisarze wyborczy, ale wypłatą mają się zająć samorządy. To kolejne źródło nieporozumień. Dlaczego w taki sposób zostało to ustalone?
Bowiem obsługę techniczną i administracyjną urzędników wyborczych zapewnia gmina. I na ten cel otrzymuje niezbędne środki. Samorządy zostały odciążone z zadań dotyczących rozliczania pracy urzędników wyborczych, to robi delegatura, a nadzoruje komisarz. Dostają tylko listę do wypłaty – to czynność techniczna, dokonanie przelewu na konto.
A jak jest z tym zapewnieniem przez urzędnika wyborczego druku kart do głosowania? Jak to logistycznie ma wyglądać?
Urzędnik nie jest podmiotem uprawnionym do zaciągania zobowiązań finansowych, nie może być stroną żadnej umowy z drukarnią. Także ta część zadań, na dotychczasowych zasadach, należy do samorządów, czyli do wójta, starosty czy marszałka województwa. A jak to będzie wyglądało szczegółowo, ustali PKW. Zarządzać druk kart do głosowania będzie komisarz wyborczy, zaś złożone zadanie, jakim jest przygotowanie i druk kart wyborczych, będą wykonywać urzędnicy wspólnie z pracownikami urzędów. Urzędnik zgodnie z ustawą ma „zapewnić”, nie „wykonać”, więc nieuzasadnione były pojawiające się interpretacje, że do urzędnika należeć będzie przywożenie, odwożenie kart do głosowania, przenoszenie dokumentów itp. To nie wynika z przepisów kodeksu wyborczego.
We wzorze porozumienia jest mowa o pomocy urzędnikowi wyborczemu w przygotowaniu dokumentów – kto i jak ma te zadania realizować?
Zgodnie z przepisem ustawy w porozumieniu mogą być zawarte tylko zadania dotyczące obsługi administracyjnej i technicznej urzędnika, nie chodzi więc o pomoc merytoryczną przy opracowywaniu dokumentów, tylko o czynności techniczne, np. skserowanie czegoś, wypisanie kopert, wysłanie listów. Ponadto wzory protokołów, uchwał komisji, innych dokumentów przygotowuje zawsze KBW. Mamy też system informatyczny, a w nim zawarte wzory dokumentów – wystarczy wprowadzić dane i wydrukować.
Nie boi się pani konfliktów, np. celowego utrudniania pracy?
Myślę, że gdy zostaną podjęte uchwały PKW, które szczegółowo określą procedury wykonywania poszczególnych zadań wyborczych, wszystkie określone w nich podmioty będą je po prostu wykonywać.
Kiedy rozpoczną się szkolenia dla urzędników wyborczych?
Pierwsza część z ogólnych przepisów prawa wyborczego już była. Teraz muszą utrwalać tę wiedzę i sami się kształcić. Zakładam, że na początku września zacznie się kolejny cykl szkoleń, których przedmiotem będą już szczegółowe zadania urzędników, będą już wtedy wytyczne PKW.
Po ostatniej nowelizacji kodeksu wyborczego, która m.in. poszerzyła krąg osób, które mogą być urzędnikami wyborczymi, chyba już nie będzie problemu ze skompletowaniem całego korpusu?
Na dziś brakuje 167 urzędników wyborczych. Nie obawiam się więc, że zabraknie ich do obsługi jesiennych wyborów, zwłaszcza po zmianie przepisów, która pozwala nimi zostać osobom legitymującym się co najmniej 5-letnim stażem pracy w urzędach administracji samorządowej lub rządowej albo w jednostkach im podległych lub nadzorowanych. A ponieważ powołanie obejmuje okres 6-letni, zakładam także sytuacje, np. chorobę czy inny wypadek losowy, w których na czas danych wyborów będę powoływała na tę funkcję wyłącznie kogoś, kto ustawowych kryteriów nie spełnia, ale gwarantuje wykonanie zadań – zgodnie z ostatnią nowelizacją kodeksu, która takie upoważnienie przyznała szefowi KBW.