W walce o czyste powietrze lokalne władze stawiają na nowe technologie i tradycyjne mandaty.
Walka ze smogiem, jednym z najbardziej palących problemów naszego kraju, toczy się nie tylko na polu legislacyjnym. Władze lokalne coraz powszechniej korzystają z nowinek technologicznych.
Katowice i Kraków już testują do walki ze smogiem drony, a nad ich zakupem zastanawiają się władze Bielska-Białej (jedno takie urządzenie to koszt nawet 200 tys. zł). Urządzenia są w stanie przeanalizować skład dymu z kominów, dzięki czemu nie trzeba pukać od drzwi do drzwi.
Strażnicy miejscy wyposażani są w specjalistyczne narzędzia do badania poziomu zanieczyszczenia powietrza generowanego przez gospodarstwa domowe. W Poznaniu mają sprzęt do pomiaru pyłu zawieszonego, a w razie potrzeby mogą wysłać próbki popiołu z palenisk do laboratorium, z którym miasto podpisało niedawno umowę (wcześniej strażnik musiał udowodnić nieprawidłowość na miejscu). Stołeczni strażnicy dostali od miasta tzw. smogowozy, dzięki czemu badania próbek można wykonać od razu w trakcie kontroli. Pięć takich mobilnych laboratoriów kosztowało ok. 2 mln zł.
Władze Katowic chwalą się systemem KISMiA (Katowicki Inteligentny System Monitoringu i Analizy). To pierwszy w Polsce system, który – jak tłumaczą urzędnicy – składa się z 219 kamer i sam potrafi wykrywać i alarmować dyspozytorów o różnych zdarzeniach. – Plan rozbudowy tego systemu w dużej mierze będzie dotyczył monitorowania jakości powietrza oraz jej prognozowania – zapowiada Jacek Pytel ze straży miejskiej. Jak dodaje, w pierwszej połowie tego roku zostaną zainstalowane przy kamerach 32 czujniki badające jakość powietrza. Docelowo będzie ich o 127 więcej i posłużą do zbudowania modelu monitorowania oraz informowania o jakości powietrza – wyjaśnia Jacek Pytel. Czujniki będą instalowane etapowo, a pierwsza partia powinna pojawić się w Katowicach do końca wakacji.
Ciekawe rozwiązanie stosuje też Kraków. Miasto przez dwa miesiące będzie testować w jednym z parków wysoką na 7 m wieżę antysmogową, która wykorzystuje technologię jonizacji do oczyszczenia powietrza. Pozwala to filtrować 30 tys. m sześc. powietrza na godzinę. Rozwiązanie to zastosowano już np. w Chinach.
Czy takie nowinki są skuteczne? Strażnicy miejscy przekonują, że tak, bo w wielu przypadkach pomagają kontrolować większą liczbę palenisk na bardziej rozległym obszarze. W Katowicach już po godzinie testów drona jeden z mieszkańców załapał się na 500-złotowy mandat.
W samorządach sypnęło mandatami. Jak podlicza Marek Anioł z krakowskiej straży miejskiej, w całym 2017 r. w mieście przeprowadzono 9650 kontroli spalania odpadów w piecach grzewczych. – Strażnicy ujawnili 555 nieprawidłowości, nałożyli 308 mandatów karnych na łączną kwotę 42,6 tys. zł, przygotowali 22 wnioski o ukaranie do sądu, pouczyli 225 osób i pobrali do analizy chemicznej 12 próbek popiołu – podaje Marek Anioł. Na rekordzistę, który uporczywie spalał płyty meblowe zawierające szkodliwe substancje, sąd nałożył 5 tys. zł grzywny.
W jednym z najbardziej zanieczyszczonych miast, 30-tysięcznym Żywcu, strażnicy skontrolowali w minionym roku 287 palenisk (o 120 więcej niż rok wcześniej). Skończyło się 28 mandatami na 3,3 tys. zł łącznie, pięcioma wnioskami o ukaranie do sądu i jednym zawiadomieniu do prokuratury.