Wydawca może wielokrotnie sprzedawać materiały, które już zamieścił w gazecie.
Przetworzenie raz wydrukowanych artykułów lub choćby ich pogrupowanie w określony sposób może być odrębnym dziełem, do którego ich wydawca ma takie same prawa autorskie jak do pojedynczych tekstów. W takiej sytuacji trudno więc nawet mówić o sprzedaży tych samych materiałów. Dalsze uprawnienia podmiotów, które kupują specjalnie dla nich przygotowane przeglądy prasy, wynikają natomiast z treści umowy, jaką zawarły z wydawcą.

Po wyroku

17 stycznia 2012 r. luksemburski Trybunał Sprawiedliwości stwierdził, że autorzy artykułów prasowych ani wydawcy gazet nie muszą wyrażać zgody na przetwarzanie tekstów w procesie określonym jako pozyskiwanie danych (postanowienie trybunału w sprawie c-302/10). Pojawiły się na jego kanwie wątpliwości, czy wobec tego przedsiębiorcy powinni płacić wydawcom gazet za powielanie ich materiałów. W rozważanej przez TS sprawie duńskie stowarzyszenie wydawców uznało, że firma robiąca prasówki na zamówienie klientów powinna płacić autorom za powielanie artykułów w trakcie ich elektronicznej obróbki, mimo że ostatecznie przedsiębiorca ów nie sprzedawał całych cudzych tekstów, a jedynie informację o kluczowym problemie w nich zawartym. TS wprawdzie uznał, że nie ma obowiązku ubiegać się o zgodę na używanie materiałów w procesie technologicznym, ale nie oznacza to, że tego rodzaju zgoda, a także opłata, nie byłaby potrzebna w przypadku komercyjnego wykorzystania fragmentów materiałów z gazet.

Powielanie incydentalne

Podobnie stanowi zresztą polskie prawo autorskie. Odnosząc się do takich sytuacji, rozstrzyga ono, że nie wymaga zezwolenia twórcy przejściowe czy incydentalne zwielokrotnianie utworów. Ważne jest jednak przy tym, żeby to kopiowanie nie miało samodzielnego znaczenia gospodarczego, a tylko stanowiło integralną część procesu technologicznego.
Poza tym przejściowe zwielokrotnianie musi być fragmentem procesu, który prowadzi wyłącznie do zgodnego z prawem korzystania z utworu. To ostatnie zastrzeżenie może oznaczać m.in., że powielanie choćby fragmentów materiałów prasowych nie musi wcale być bezpłatne, nawet jeżeli nie wymaga zgody wydawcy. Ten ostatni może upomnieć się o wynagrodzenie za wykorzystanie przedmiotu jego praw autorskich. I nie ma tu znaczenia, czy chodzi o teksty czysto informacyjne, czy też takie, które mają charakter szerszego opracowania, poradnika itp.

Bezpłatne korzystanie z opublikowanych treści możliwe jest na własny użytek

Tylko dla mediów

Jeżeli chodzi o nieodpłatne korzystanie z rozpowszechnionego już choćby raz utworu, to możliwe jest to – bez zezwolenia twórcy i bez opłaty na jego rzecz – jedynie na użytek osobisty. Czym innym jest jednak wolność rozpowszechniania w celach informacyjnych treści już rozpowszechnionych, względnie dotyczących aktualnych wydarzeń politycznych, gospodarczych czy religijnych.
– Wolno wykorzystywać tego rodzaju materiały pod dwoma warunkami. Po pierwsze, mają do tego prawo wyłącznie gazety, radio i telewizja, a po drugie jest to możliwe, jeżeli nie zostało wyraźnie zastrzeżone, że ich dalsze rozpowszechnianie jest zabronione – przypomina Michał Błeszyński, radca prawny z kancelarii Błeszyński i Partnerzy.
Jeśli natomiast chodzi o ośrodki informacji lub dokumentacji, jak je określa prawo autorskie, to mogą one sporządzać i rozpowszechniać własne opracowania dokumentacyjne. Wolno im też sporządzać pojedyncze egzemplarze fragmentów opublikowanych utworów. Koniecznym warunkiem jest w takich sytuacjach jednak, by nie były one większe niż jeden arkusz wydawniczy. Trzeba przy tym pamiętać, że i taka działalność nie odbywa się za darmo. Twórca albo właściwa organizacja zbiorowego zarządzania prawami autorskimi lub prawami pokrewnymi jest uprawniona do pobierania od tych organizacji lub przedsiębiorców wynagrodzenia za odpłatne udostępnianie fragmentów utworów. Zwłaszcza że za utwory uważane są również artykuły prasowe.
Podstawa prawna
Ustawa z 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. z 2006 r. nr 90, poz. 631).