TSUE jednoznacznie odrzucił argumenty, które od wielu lat wykorzystywano do zwalczania roszczenia twórcy o wielokrotność stosownego wynagrodzenia z tytułu naruszenia jego autorskich praw majątkowych.
Przygotowywanie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych uchwalonej 4 lutego 1994 r. następowało w okresie szczególnym. Powstawał wolny rynek, żywiołowy i agresywny. Formalnie kierował się zasadą: można wszystko, co nie jest wyraźnie zakazane. W rzeczywistości często przy podejmowaniu działalności gospodarczej nie liczono się z obowiązującym prawem. Ważny był zysk. W konsekwencji projektodawca stanął nie tylko przed zadaniem dostosowania regulacji do współczesnych uwarunkowań techniczno-eksploatacyjnych twórczości i trendów w ustawodawstwach autorskich innych państw. Niezbędne było wzbogacenie ochrony o nowe skuteczne instrumenty wymuszające respektowanie prawa autorskiego, i to nie tylko środkami karnymi (z których oczywiście nie rezygnowano), ale w pierwszej kolejności czyniące naruszanie autorskich praw majątkowych nieopłacalnym.
Realizacji tych założeń towarzyszyła świadomość mało efektywnej „egzekucji praw” do utworów i przedmiotów praw pokrewnych (zwłaszcza do artystycznych wykonań i nagrań). Naruszanie praw autorskich było żerowiskiem, niezwykle dochodowym, wobec którego twórcy byli całkowicie bezbronni. Z własnej praktyki pamiętam proces, w którym pozwany, przyłapany (co już było ewenementem) na bezprawnej reprodukcji nagrań, uśmiechając się do mnie i sądu oświadczył, że jest gotów zapłacić należne tantiemy, oczywiście zgodnie z danymi wykazywanymi w corocznych zeznaniach podatkowych, czyli w rozmiarze śladowym. Jednak kiedy złożyłem wniosek o powołanie biegłego, który oceniłby wydajność urządzeń przez całą dobę zaangażowanych w produkcję kopii i z uwzględnieniem domniemanego okresu prowadzenia bezprawnej działalności, co skutkowałoby wyliczeniem osiąganych korzyści i otwierałoby fiskusowi drogę do dochodzenia niedopłaty, stracił dobry humor i... zaproponował zawarcie ugody polubownie określającej należną twórcom rekompensatę.
Doświadczenia te wskazywały jasno, że należy stworzyć system operujący instrumentami prostymi, ale gwarantującymi nieuchronność odpowiedzialności. Zagadnieniem najtrudniejszym było tu wprowadzenie ułatwień dowodowych pozwalających zapobiegać matactwom, ale także umożliwiających zdobycie informacji potrzebnych do wykazania kwot należnych z tytułu dochodzonej odpowiedzialności. Wiadomo bowiem było, że ustalenie ich pełnego wymiaru jest często niemożliwe. Praktyka pokazywała ponadto, że ogólne zasady odpowiedzialności przewidziane w kodeksie cywilnym, w szczególności o odpowiedzialności za szkodę, są w obszarze naruszeń prawa autorskiego nieskuteczne i mało kto do nich sięga. Przemyślenia te doprowadziły do oryginalnego ukształtowania odpowiedzialności: przyjęcia, że twórca, którego prawa naruszono, może, według swego uznania domagać się odszkodowania na zasadach ogólnych (kodeksu cywilnego w granicach normalnych następstw zawinionego naruszenia) lub (stosując zasadę kumulacji) wydania uzyskanego wzbogacenia.
W tym ostatnim zakresie świadomie odstąpiono do odesłania do kodeksu cywilnego (art. 405 i nast.), rezygnując w ten sposób z uzależniania rozmiaru wzbogacenia od jego uzyskania kosztem pokrzywdzonego, jako że każde bezprawne korzystanie z cudzego utworu stanowi wykorzystywanie jego „zdolności zarobkowej” – niezależnie od tego, czy sam twórca byłby w stanie te korzyści osiągnąć, np. ze względu na możliwości inwestycyjne, znajomość mechanizmów rynkowych itd. Wiadomo, że w poszczególnych przypadkach korzyści z bezprawnego korzystania z utworu mogą (w każdym razie z pozycji twórcy) osiągać rozmiary astronomiczne, jednak udowodnienie ich konkretnego rozmiaru oraz tego, w jakim zakresie stanowią wynik bezprawnego korzystania z utworu, w jakim zaś są rezultatem własnej działalności naruszyciela (np. adaptującego powieść na film lub aranżującego utwór muzyczny i płacącego za promocję), jest niełatwe i grozi przewlekaniem postępowania w nieskończoność. Trudności te rozwiązano przez wprowadzenie do ustawy roszczenia w postaci żądania zapłacenia podwójnego, a w przypadku udowodnienia zawinionego naruszenia, potrójnego wynagrodzenia, którego twórca mógłby się spodziewać, gdyby korzystanie podejmowane bezprawnie odbywało się za jego zgodą.
Myśl temu towarzysząca była więc następująca: możesz zrezygnować z wydania pełnego wzbogacenia przez naruszyciela, ograniczając roszczenia jedynie do wspomnianej wielokrotności hipotetycznego wynagrodzenia, za to cała procedura będzie prostsza i szybsza. Także dlatego, że w ustawie określono mechanizmy umożliwiające twórcom oraz organizacjom zbiorowego zarządzania prawami autorskimi lub pokrewnymi pozyskiwanie od domniemanych naruszycieli danych i dokumentów mających znaczenie w kontekście dochodzonych roszczeń.
Takie ujęcie odpowiedzialności za naruszenie autorskich praw majątkowych w sposób istotny zmieniły dwa wydarzenia: wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 23 czerwca 2015 r. oraz niedawny wyrok prejudycjalny Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, wydany 25 stycznia 2017 r.
Trybunał (sygn. akt SK 32/14) uznał za sprzeczne z Konstytucją RP roszczenia o trzykrotność hipotetycznego stosownego wynagrodzenia, które mogło być dochodzone w przypadku zawinionego naruszenia autorskich praw majątkowych na podstawie art. 79 ust. 1 pkt 3 lit. b PrAut (analizowałem go w tekście „Propaganda przynosi opłakane skutki”, Prawnik z 10–12 lipca 2015 r.). Zachęciło to zapewne zainteresowanych osłabieniem ochrony autorskich praw majątkowych do podjęcia inicjatywy podważenia dopuszczalności dochodzenia przez twórców również i podwójnego hipotetycznego wynagrodzenia w przypadku naruszenia autorskich praw majątkowych. Efektem tego było wnioskowanie o skierowanie przez Sąd Najwyższy pytania prejudycjalnego do TSUE co do zgodności art. 79 ust. 1 pkt 3 lit. b PrAut z art. 13 dyrektywy 2004/48 w odniesieniu do roszczenia o wielokrotność (ostatecznie, wobec wyroku TK, o dwukrotność) stosownego wynagrodzenia. Ponadto za wymagającą oceny prejudycjalnej Sąd Najwyższy uznał kwestię, czy rekompensata dla uprawnionego przewidziana tą dyrektywą wymaga, aby twórca (uprawniony) dostarczył dowody w zakresie zdarzenia wyrządzającego szkodę, powstania szkody i jej rozmiaru, związku przyczynowego między zdarzeniem wyrządzającym szkodę a szkodą, a także w zakresie tego, iż działanie sprawcy naruszenia było zawinione. Pozytywna odpowiedź na pytanie dotyczące aspektów dowodowych, niemniej istotnych dla efektywności dochodzenia odpowiedzialności za naruszenie autorskich praw majątkowych, oznaczałoby obciążenie twórcy pełnym obowiązkiem dowodu, nie tylko co do faktu naruszenia, winy sprawcy, ale i rozmiaru szkody, a więc zastosowania reżimu deliktowego i niedopuszczalności wyjścia w jakimkolwiek zakresie poza odpowiedzialność odszkodowawczą wynikającą z zasad ogólnych.
Skierowanie przez Sąd Najwyższy pytania prejudycjalnego do TSUE nie oznacza, iż podzielił on zgłoszone w rozpatrywanej sprawie wątpliwości. Uznał jedynie, że rozstrzygnięcie ich przez trybunał w Luksemburgu jest zasadne – i to nie tylko ze względu na charakter zarzutów co do zgodności prawa polskiego z prawem Unii, ale także dlatego (co ze zrozumiałych przyczyn nie zostało wprost powiedziane), iż takie zarzuty po rozstrzygnięciu TK zaczęły notorycznie pojawiać się w procesach i w piśmiennictwie. W konsekwencji czego potrzebne było przecięcie sporu (nie tylko w tej konkretnej sprawie) w sposób definitywny, a zarazem służący zapewnieniu jednolitości udzielanej w Polsce ochrony z prawem UE.
Wyrok TSUE (sprawa C-367/15) jest aktem nie tylko niezwykłej wagi w obrocie prawami autorskimi, ale także trudnym, ze względu na bardzo skondensowaną treść i wynikające z niej odniesienia do rozległej problematyki. Co ważne, trybunał w jego 19 tezie stwierdza, że wydany w 2015 r. wyrok Trybunału Konstytucyjnego jest wiążący i to z mocą wstecz, wobec czego rozpatrywanie sprawy w odniesieniu do roszczenia o trzykrotność stosownego wynagrodzenia jest niedopuszczalne. Zatem rozstrzygnięcie TSUE dotyczy jedynie kwestii dopuszczalności dochodzenia dwukrotności wynagrodzenia. TSUE w swoim wyroku nie odwołuje się do toczącego się w Polsce od wielu lat sporu co do wykładni art. 79 ust. 1 PrAut. Jednak uzasadnienie zawiera analizę, która z owym sporem i pojawiającymi się w jego ramach wątpliwościami koresponduje. Wywód ma przy tym charakter systemowy.
Prof. Jan Błeszyński, radca prawny, wykładowca na UW / Dziennik Gazeta Prawna
Punktem wyjścia konstatacji TSUE o obowiązujących w Unii zasadach odpowiedzialności wyrażonych w dyrektywie 2004/48 jest wskazanie, iż przepisy prawa krajowego kształtujące zasady odpowiedzialności za naruszenie autorskich praw majątkowych powinny być skuteczne, proporcjonalne i działać odstraszająco.
Przypomnę, że cele te były motywem wprowadzenia w polskiej ustawie – dziesięć lat przed ukazaniem się dyrektywy – roszczenia alternatywnego o wielokrotność stosownego wynagrodzenia. Nie od rzeczy jest tu wskazanie, że cel ten został częściowo osiągnięty. Nadal jednak wielu wielkich użytkowników rozpowszechnia utwory bezprawnie lub prowadzi spory o wysokość należnego wynagrodzenia, wykorzystując w szczególności nieefektywność systemu zatwierdzania tabel przez Komisję Prawa Autorskiego, wynikającą z wad legislacyjnych przepisów.
Usunięcie jako podstawy do ochrony możliwości domagania się zasądzenia trzykrotności hipotetycznego stosownego wynagrodzenia w znacznym stopniu osłabiło skuteczność ochrony praw twórców, w szczególności w zakresie prewencyjnym (a więc wspomnianej wyżej funkcji odstraszania). Roszczenie to dotyczyło wprawdzie tylko naruszeń zawinionych, ale miało podstawowe znaczenie w odniesieniu do naruszeń przez profesjonalnych, zwłaszcza dużych użytkowników, dysponujących z reguły wyspecjalizowaną obsługą prawną, a więc i pełną oceną co do obowiązującego stanu prawnego, którzy z odpowiedzialnością musieli się nie tylko liczyć, ale którą to ocenę wkalkulowali jako ryzyko bezprawnie prowadzonej działalności. Uznanie za niezgodne z prawem Unii także dwukrotności wynagrodzenia uczyniłoby obowiązujące w Polsce zasady odpowiedzialności nie tylko nieskutecznymi, ale wprost stworzyłoby stan prawny sprzyjający nadużyciom, wywołując u naruszycieli poczucie faktycznej bezkarności.
Doniosłe znaczenie w tym kontekście ma zatem teza 22 wyroku TSUE, iż dyrektywa 2004/48 nie stanowi przeszkody zróżnicowania w prawie krajowym środków ochrony w obrębie praw własności intelektualnej, a więc w szczególności w odniesieniu do odpowiedzialności na gruncie prawa własności intelektualnej (PWP) i ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Teza ta nawiązuje do tego, że PWP nie przewiduje ujętego podobnie do prawa autorskiego roszczenia o zwielokrotnione stosowane wynagrodzenie, jak również kumulacji roszczeń o odszkodowanie i wydanie uzyskanych korzyści. Różnica ta w sporach prowadzonych w Polsce była wysuwana jako jeden z argumentów mających ponoć przemawiać za zasadnością obniżenia poziomu ochrony w prawie autorskim. Pomijała ona decydującą okoliczność, oczywiście bogatszych możliwości korzystania z utworów na poszczególnych polach eksploatacji, zarówno wersji oryginalnej, jak i opracowań, oraz innej roli wynagrodzenia autorskiego w stosunku do wynagrodzenia z tytułu PWP, na gruncie którego jego relacja z treścią praw majątkowych jest znacznie węższa i łatwiej poddająca się kontroli. Różnica ta musi prowadzić do zróżnicowania zasad odpowiedzialności, jeśli ma być ona skuteczna.
Fundamentalne znaczenie ma również przypomnienie zawarte w tezie 23 wyroku, że dyrektywa 2004/48 nie stanowi prawa modelowego, a jedynie wprowadza minimalne standardy poszanowania praw własności intelektualnej, wobec czego nie mogą być one interpretowane jako zakaz ustanawiania środków umożliwiających silniejszą ochronę. Uwaga ta nawiązuje do tego, że akty o charakterze dyrektyw mają na celu ustalenie zasad kształtujących określone w nich kwestie jako minimum wiążące państwa Unii. Ustawodawca europejski ma świadomość, że powinny one być implementowane do poszczególnych porządków państw Unii, w sposób synchronizujący je z prawem wewnętrznym poszczególnych państw członkowskich, z uwzględnieniem ogólnych zasad prawa Unii, jednak bez narzucania określonej postaci prawnej, w której implementacja ta następuje. Niestety, często zapomina się o tym w toku bieżącej działalności legislacyjnej, jak również przy stosowaniu wykładni obowiązującego w krajach członkowskich prawa.
Trybunał w wyroku przywołał zasady przyjęte w istniejących zobowiązaniach międzynarodowych, w tym w szczególności wynikające z porozumienia TRIPS, konwencji berneńskiej oraz rzymskiej. TSUE zwrócił uwagę, że mają one zastosowanie w sporze głównym. Oznacza to zatem, że powinny być brane pod uwagę również przy odpowiedzi na przedstawione TSUE pytania prejudycjalne. Należy przypomnieć, że umowy międzynarodowe z zasady zezwalają na przyznanie uprawnionym w prawie krajowym szerszej ochrony. Zasadą umów międzynarodowych w zakresie własności intelektualnej jest, że stanowią podstawę do ochrony na zasadzie zrównania ochrony podmiotów obcych, korzystających z ochrony na ich podstawie, z ochroną podmiotów działających w państwie, w którym ochrona jest udzielania przy jednoczesnym istnieniu w tych umowach norm, które podlegają stosowaniu ex iure conventionis, gdyby prawo miejsca dochodzenia ochrony nie przyznawało ochrony w danym zakresie. Zarówno zatem standardy przyjęte w tych umowach międzynarodowych o zasięgu światowym, jak również w prawie Unii, w tym w dyrektywie 2004/48, mają charakter minimum dotyczącego standardów ochrony i nie zakazują państwom członkowskim ustanawiania środków umożliwiających silniejszą ochronę (teza 23). Konsekwentnie do tego art. 13 ust. 1 akapit drugi lit. b tej dyrektywy nie sprzeciwia się uregulowaniu krajowemu przewidującemu możliwość żądania naprawienia szkody przez zapłatę dwukrotności hipotetycznej opłaty licencyjnej (teza 26).
TSUE odniósł się również do argumentu o kategorycznym (tzn. niedoznającym ograniczeń) obowiązywaniu roszczenia o dwukrotność wynagrodzenia, w czym w naszym piśmiennictwie upatrywano sprzeczności z obowiązkiem wypłaty odszkodowania w odniesieniu do konkretnie poniesionej szkody. TSUE stwierdził, że odszkodowanie obliczone na podstawie dwukrotności hipotetycznego wynagrodzenia nie jest dokładnie proporcjonalne do rzeczywiście poniesionej szkody, bo taka też jest cecha odszkodowania zryczałtowanego. Istotne jest przy tym uznanie roszczenia o podwójne wynagrodzenie w świetle art. 79 ust. 1 pkt 3 lit. b PrAut za zryczałtowane odszkodowanie.
TSUE wyraził także pogląd, że podwójne wynagrodzenie nie stanowi, tak imputowano to w wypowiedziach w piśmiennictwie, odszkodowania o charakterze kary (teza 29).Jak wynika z podstawowych założeń odpowiedzialności za naruszenie autorskich praw majątkowych, nie przeszkadza brakowi takiego charakteru pełnienie funkcji odstraszających ujęcia odpowiedzialności w prawie krajowym. Zgodnie mianowicie z art. 3 ust. 2 dyrektywy 2004/48 odstraszanie od naruszania autorskich praw majątkowych stanowi jeden z celów tej regulacji, obok zapewniania skuteczności i proporcjonalności udzielanej ochrony (teza 20). W ten sposób odrzucone zostały zarzuty upatrujące w przyznaniu roszczenia o podwójne wynagrodzenie (opłatę licencyjną) charakteru karnego, na wzór odszkodowań karnych w prawie USA, z których niektórzy autorzy w naszym piśmiennictwie wywodzili brak podstawy normatywnej do przyjęcia takiego roszczenia w prawie polskim.
TSUE stwierdził także w wyroku, że przewidziana w dyrektywie odpowiedzialność za naruszenie autorskich praw majątkowych powinna być interpretowana zgodnie z omówionym wyżej charakterem zawartych w niej zasad. Wymaga w szczególności uwzględnienia, że charakter tych zasad, jako norm minimum, zmierza do uwzględnienia (tolerowania) różnic w poszczególnych ustawodawstwach krajowych w zakresie systemowych rozwiązań odpowiedzialności za naruszenia autorskich praw majątkowych. Ujęcie tych minimów, z istoty roli dyrektyw, w sytuacji różnic w rozwiązaniach przyjmowanych w poszczególnych ustawodawstwach krajowych, wynikających z odmiennych tradycji i uwarunkowań systemowych poszczególnych porządków prawnych, zakłada, że w kwestiach wykraczających poza te minima wybór środków pozostawiony zostaje poszczególnym ustawodawstwom krajowym. A ustawodawca polski posłużył się przy określaniu odpowiedzialności za naruszenie autorskich praw majątkowych konstrukcją praw podmiotowych bezwzględnych, ustanawiając jednocześnie szczególny reżim odpowiedzialności możliwej do dochodzenia na zasadzie kumulacji w odniesieniu do wydania uzyskanych korzyści i odpowiedzialności odszkodowawczej.
Początkowo roszczenie o podwójne (potrójne, w przypadku winy) wynagrodzenie stanowiło roszczenie alternatywne w stosunku do tego o wydanie uzyskanych korzyści. Poczynając od noweli z 2007 r., implementującej dyrektywę 2004/48, alternatywa ta odniesiona została do roszczenia odszkodowawczego, dochodzonego na zasadach ogólnych. TSUE nie odniósł się do nieracjonalności tej zmiany, w szczególności nie sformułował w tym, jak i zresztą w innym zakresie, uwag de lege ferenda. Z założenia ocenia bowiem stan obowiązujący i nie jest jego rolą formułowanie ocen wykraczających poza pytanie prejudycjalne.
Szczególnym zagadnieniem istotnym dla stanowiska TSUE jest rozumienie szkody i odszkodowania. Pojęcia te ujęte zostały w wyroku TSUE w znaczeniu funkcjonalnym. W tym kontekście jest mowa w tezie 20 o zapewnieniu odszkodowania za całość rzeczywiście poniesionej szkody. W tezie 9 lit. a-b. TSUE zalicza do niej ewentualne wydatki związane z badaniem i identyfikacją możliwych skutków naruszenia, zadośćuczynienia za możliwą doznaną krzywdę, odsetki za należne kwoty, wszelkie nieuczciwe zyski uzyskane przez naruszającego oraz, we właściwych przypadkach, także „inne niż czynniki ekonomiczne”. Wiąże się to ze swobodą ustawodawcy krajowego w budowaniu systemu odpowiedzialności na naruszenie autorskich praw majątkowych.
Na odnotowanie zasługuje także stwierdzenie TSUE, że w praktyce (co, jak wynika z wyroku, potwierdzone zostało w trakcie rozprawy) dwukrotność hipotetycznej opłaty licencyjnej jest niższa od tej, której mógłby żądać uprawniony „na zasadach ogólnych”. Teza ta koresponduje z myślą, że omawiana wielokrotność wynagrodzenia stanowi tylko jeden z możliwych środków dochodzenia ochrony i jego istotą nie jest wysokość zasądzanej kwoty, a przede wszystkim uproszczenie zasad dochodzenia odpowiedzialności.
TSUE odniósł się również do zarzutu wysuwanego w piśmiennictwie w kwestii nadużycia prawa, w sytuacji gdy w wyjątkowych wypadkach odszkodowanie za szkodę w wysokości dwukrotności hipotetycznego wynagrodzenia mogłoby na tyle wyraźnie i znacząco wykraczać poza rzeczywiście poniesioną szkodę, że żądanie wówczas takiego podwójnego wynagrodzenia stanowiłoby nadużycie prawa. Odnosi się to do argumentu wysuwanego w piśmiennictwie, że żądanie tej wielokrotności ma charakter kategoryczny. Takie stanowisko jest sprzeczne z art. 3 ust. 2 dyrektywy 2004/48. Zresztą, jak wynika z wyroku TSUE (teza 31) rząd polski w trakcie rozprawy wyjaśnił, że sąd polski nie jest w takim wypadku związany żądaniem uprawnionego, którego prawo zostało naruszone (teza 31). Wywód ten wymaga komentarza. To, że w prawie polskim obowiązuje kategoryczny zakaz nadużywania prawa, jest oczywiste. Wynika to z art. 5 k.c., a więc z przepisu, który odnosi się do każdego aktu wykonywania prawa podmiotowego. Przypomnienie przez TSUE obowiązywania tej zasady było natomiast uzasadnione wobec prób interpretowania roszczenia o podwójne (wcześniej odpowiednio i potrójne) stosowne wynagrodzenie, o którym mowa w art. 79 ust. 1 pkt 3 lit. b PrAut, wyłącznie w oparciu o wykładnię literalną, z której wywodzono kategoryczny charakter tego roszczenia w znaczeniu niedopuszczalności odmowy jego zaspokojenia bez względu na okoliczności sprawy, w których jest dochodzone.
Doniosła jest również teza 32 wyroku, w której negatywnej ocenie poddano stanowisko, że skoro uprawniony mógłby obliczać należne mu odszkodowanie na podstawie dwukrotności hipotetycznego wynagrodzenia (opłaty licencyjnej), nie musiałby wykazywać związku przyczynowego pomiędzy naruszeniem i szkodą, w szczególności związku przyczynowego z konkretną kwotą, do której szkoda ta się sprowadza. TSUE zasadnie uznał, że tego rodzaju oczekiwanie jest nie do pogodzenia z samą ideą ustalenia ryczałtowego wynagrodzenia, dopuszczalnego jako alternatywa odszkodowania, a zatem z art. 13 ust. 1 akapit drugi lit. b dyrektywy 2004/48, który według TSUE na takie zryczałtowane odszkodowanie zezwala.
Należy przypomnieć, że sens roszczenia o zryczałtowane kwoty polega na zwolnieniu twórcy od prowadzenia dowodu co do wysokości poniesionego uszczerbku (niezwykle trudnego do wykazania zwłaszcza w przypadku naruszeń przez profesjonalnych użytkowników twórczości, a to ze względu na skomplikowane relacje producencko-dystrybutorskie).
Doniosłość omawianego wyroku TSUE wynika zatem z jednoznacznego oddalenia argumentów od wielu lat wykorzystywanych do zwalczania roszczenia o wielokrotność stosownego wynagrodzenia. Ranga wyroku prejudycjalnego TSUE sprawia, że zawarte w nim stanowisko służy realizacji w stosunkach unijnych zasady bezpośredniości i pierwszeństwa prawa wspólnotowego (por. A. Wróbel, „Pytania prawne sądów państw członkowskich do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (Sądu Pierwszej Instancji)”, w „Stosowanie prawa Unii Europejskiej przez sądy”, Kraków 2005, s. 777–782), a mianowicie zapewnieniu jednolitej wykładni i stosowania prawa Unii oraz unikania rozbieżności w rozstrzyganiu w podobnych sytuacjach w państwach UE.