Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej podtrzymało propozycję, zgodnie z którą umowy ciężarnych pracownic tymczasowych będą przedłużać się do dnia porodu (chodzi o te kontrakty, które miałyby się rozwiązać po trzecim miesiącu ciąży). Takie rozwiązanie znalazło się w ostatniej wersji rządowego projektu nowelizacji ustawy o zatrudnianiu pracowników tymczasowych.
Co więcej, w uzasadnieniu do projektu przypomniano, że w zakresie nieuregulowanym przez wspomnianą ustawę do agencji pracy tymczasowej, pracownika tymczasowego i pracodawcy użytkownika stosuje się przepisy dotyczące odpowiednio pracodawcy i pracownika. Tym samym – jak podkreśla MRPiPS – ciężarne pracownice tymczasowe, których umowy się przedłużą, będą objęte zasadami przewidzianymi w art. 179 k.p. Przewiduje on, że firma zatrudniająca kobietę w ciąży przy pracy wzbronionej w takim stanie musi przenieść ją do innych zadań, a jeśli to niemożliwe – zwolnić z obowiązku świadczenia pracy. Z kolei jeśli taka kobieta musiałaby wykonywać inne szkodliwe zadania (ale niewzbronione), zatrudniający powinien dostosować warunki jej pracy do wymagań określonych przepisach lub ograniczyć jej czas pracy (albo przenieść ją do innej pracy lub zwolnić z obowiązku jej świadczenia). W razie gdy np. skrócenie czasu pracy lub przeniesienie do innych obowiązków spowoduje obniżenie wynagrodzenia, pracownicy przysługuje dodatek wyrównawczy. Z kolei w okresie zwolnienia z obowiązku świadczenia pracy zachowuje ona prawo do dotychczasowego wynagrodzenia.
W praktyce w przypadku pracownic tymczasowych wspomniane obowiązki będą musiały realizować agencje zatrudnienia.
– To bardzo istotne obciążenia. Według naszych szacunków koszty zatrudnienia mogą wzrosnąć łącznie nawet o 140 mln zł, m.in. ze względu na konieczność wypłat pensji za czas zwolnienia z obowiązku świadczenia pracy – wskazuje Agnieszka Zielińska, kierownik Polskiego Forum HR.