Firma budowlana, która uzgodni z robotnikami, że przechodzą na działalność gospodarczą, musi się liczyć z tym, że sąd uzna taką umowę za istnienie stosunku pracy. Tak orzekł Sąd Najwyższy.
Zarząd firmy w lutym 2008 r. podjął decyzję, że umowy-zlecenia dla osób fizycznych przekształcą się w umowy-zlecenia dla osób prowadzących działalność gospodarczą. Firma opracowała ich wzór i wręczyła zleceniobiorcom. Pomagała też przy założeniu działalności, a potem w jej prowadzeniu. Jeden z robotników, który za namową spółki założył firmę, przychodził do pracy w dokładnie wskazanych mu godzinach (jego obecność była synchronizowana z pracą dźwigu). Nie tylko wykonywał takie same prace jak przed założeniem działalności, lecz także otrzymywał od zleceniobiorcy posiłki przysługujące pracownikom etatowym. Robotnik po pewnym czasie pozwał spółkę, na rzecz której świadczył pracę, do sądu. Domagał się m.in. ustalenia stosunku pracy, ekwiwalentu za urlop i odszkodowania.
Sąd I instancji uznał, że nie doszło do spełnienia przesłanek z art. 22 par. 1 kodeksu pracy – podporządkowania robotnika firmie. Zwrócił uwagę, że umowa cywilna, jaką zawarł po założeniu działalności z zakładem, była efektem zgodnej woli obu stron. Sąd podkreślił, że mężczyzna miał świadomość skutków tego kontraktu, a przy wykonywaniu przedmiotu zlecenia był samodzielny. Pozew został oddalony. Podobnie uczynił sąd II instancji.
Pełnomocnik robotnika wniósł skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. W ocenie SN przyjęcie przez sąd II instancji, że mężczyzna nie pozostawał w dyspozycji pracodawcy i nie wykonywał pracy podporządkowanej, budzi poważne wątpliwości. Tym bardziej, że kierownicy w poszczególnych dniach przed podjęciem pracy prowadzili odprawy – kierownik, majster i brygadzista wskazywali zatrudnionym, w tym powodowi, miejsce pracy na budowie.
SN stwierdził, że świadczenie przez wiele osób prostych, nieskomplikowanych czynności w wielozadaniowym procesie budowlanym wymusza w naturalny sposób podporządkowanie się bieżącym poleceniom zlecającego co do czasu i miejsca pracy oraz sposobu jej wykonania. W tego typu sytuacjach nie ma więc mowy o podziale procesu inwestycyjnego na szereg etapów zamykających się w pewną – dającą się wyodrębnić – całość przypisaną jednej osobie. A takie działanie odbiera konieczny dla umowy o świadczenie usług element samodzielności wykonawcy. Dodatkowo sąd podkreślił, że robotnik musiał się codziennie stawiać do pracy o określonych godzinach i podpisywać listę obecności, co też jest charakterystyczne dla umowy o pracę, a nie cywilnoprawnej. SN przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Najwyższego z 18 lutego 2016 r., sygn. akt II PK 352/14 www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia