Przedsiębiorcy zmianą stanowiska PIP są zaskoczeni i oburzeni.
Dziennik Gazeta Prawna
Właśnie wydana przez głównego inspektora pracy Iwonę Hickiewicz interpretacja spowoduje, że kontrolerzy nie będą musieli zapowiadać swojej obecności w firmie. Do tej pory było tak, że informowali o swych planach na siedem dni przed datą kontroli.
– Inspektor pracy nie będzie musiał stosować niektórych przepisów ustawy o swobodzie działalności gospodarczej, np. zawiadamiać o zamiarze wszczęcia kontroli. Ma to na celu zapewnienie maksymalnej skuteczności działania organów PIP – informuje Danuta Rutkowska, rzeczniczka inspekcji.
Wskazuje, że jest to wynik uznania – zgodnie ze stanowiskiem rządu – iż Konwencja nr 81 Międzynarodowej Organizacji Pracy dotycząca pracy w przemyśle i handlu ma zastosowanie do wszystkich przedsiębiorców objętych zakresem działań inspekcji, także tych z sektora usług.
Przypomnijmy: w piątkowym wydaniu DGP opublikowaliśmy wywiad z prof. Joanną Tyrowicz, która stwierdziła, że „ustawa explicité pozwala Państwowej Inspekcji Pracy, i tylko jej, robić niezapowiedziane kontrole w zakładach pracy. Jednak PIP sama zapisała sobie w wewnętrznym regulaminie, że tego nie robi”. Rzeczywiście art. 24 ustawy o Państwowej Inspekcji Pracy stanowi, że inspektorzy pracy są uprawnieni do przeprowadzania kontroli bez uprzedzenia i o każdej porze dnia i nocy.
Zmiana stanowiska przez szefową PIP to zmiana rewolucyjna. Dotychczas inspektorzy stosowali się do przepisów ustawy o swobodzie działalności gospodarczej. A zgodnie z art. 79 organy kontroli muszą przedsiębiorcę zawiadomić o swoich planach na co najmniej siedem dni przed podjęciem działania. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy trzeba ratować życie lub zdrowie pracowników.
PIP od wielu lat zabiegała o to, aby wyłączyć ją spod obowiązywania tego przepisu. Bezskutecznie. Teraz zmieniła sytuację samodzielnie. Zaznacza przy tym, że sądy bardzo różnie orzekały w zakresie tego, czy inspekcja musi się stosować do przepisów ustawy o swobodzie.
– Zmienianie funkcjonujących od lat przepisów obowiązującego prawa oraz przyjętej praktyki w drodze interpretacji jest działaniem zaskakującym i niebezpiecznym – ostrzega prof. Jacek Męcina, ekspert Konfederacji Lewiatan i były wiceminister pracy. Jego zdaniem jeśli pojawiły się wątpliwości wśród inspektorów, powinni zwrócić się z tą kwestią do Rady Dialogu Społecznego. Ta zaś zgodnie z nowymi uprawnieniami wynikającymi z ustawy o RDS mogłaby zwrócić się do Sądu Najwyższego z wnioskiem o rozstrzygnięcie zagadnienia prawnego.
Profesorowi Męcinie wtóruje wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Dorota Wolicka. Twierdzi ona, że niezależnie od tego, czy interpretacja wydana przez GIP jest właściwa, mamy do czynienia z sytuacją kuriozalną. – Możliwości są dwie. Albo przez wiele lat inspekcja występowała o uprawnienia, które miała, albo stworzono teraz interpretację niemającą oparcia w przepisach – twierdzi Wolicka. I uzupełnia, że prawdziwą cenę nowej interpretacji poniosą przedsiębiorcy. – Tak poważne zmiany należy przeprowadzać w ramach prac legislacyjnych z uwzględnieniem stanowiska strony społecznej. Tu tego zabrakło – konkluduje wiceprezes ZPP.