Rząd chce podwyższyć pensje włodarzom gmin. Samorządowcy apelują o kompleksowe zmiany systemu wynagradzania.
Wszystko wskazuje na to, że rząd wysłucha apelu Mateusza Klinowskiego, nowego burmistrza Wadowic, który na początku roku odważył się głośno powiedzieć w mediach, że zarobki samorządowców powinny wzrosnąć co najmniej o 10 tys. zł. Jutro Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji na posiedzeniu zespołu ds. administracji publicznej i bezpieczeństwa obywateli, w ramach Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu, będzie rozmawiało o podwyżkach dla tych osób. Jak udało się nam ustalić, pensja wójta, burmistrza, prezydenta miasta, starosty, a także marszałka miałaby wynieść maksymalnie 20 tys. zł. Obecnie ich zarobki mogą sięgać blisko 12,4 tys. zł.
– Otwieramy się na postulaty samorządowców w kwestii zwiększenia ich uposażeń. W ciągu 15 lat pensje samorządowców wzrosły zaledwie o 18,5 proc. A tak niskie płace nie zachęcają do ubiegania się o takie funkcje przez osoby o wysokich kwalifikacjach – potwierdza DGP Marek Wójcik, wiceminister administracji i cyfryzacji.

20 proc. Polaków pracuje w samorządzie. Zarobki? Nawet 1200 zł więcej niż średnia >>>

– Jeśli odmrożone zostaną płace w administracji rządowej, to wówczas będzie można również podnieść płace samorządowcom – zapewnia Wójcik. Ten warunek wydaje się już spełniony, bo pani premier kilka tygodni temu poinformowała rządowych urzędników, że otrzymają podwyżki.
Część ekspertów uważa, że plany rządu wobec samorządowców to kolejna kiełbasa przed jesiennymi wyborami. Nie brakuje też głosów, że prezydenci dużych miast powinni zarabiać znacznie więcej, bo są odpowiedzialni za podział wielomilionowych budżetów.
– Nie ma co dyskutować, że włodarze dużych, wielomilionowych metropolii zarabiają za mało. Efekt jest taki, że na odpowiedzialne stanowiska zamiast menedżerów z prawdziwego zdarzenia trafiają też nieudacznicy. W interesie społeczeństwa jest więc znalezienie takich mechanizmów, które przyciągną najlepszych. W tym celu konieczne są podwyżki – stwierdza Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli. – Natomiast skandalem jest, że wójt małej gminy, w której nic się nie dzieje, tylko hula wiatr, zarabia niewiele mniej np. od prezydenta Wrocławia – dodaje.

Fikcja z płacą minimalną w gminach. Samorządy pomniejszają ją o dodatek za wieloletnią pracę >>>

Wójtowie, burmistrzowie, prezydenci miast bez względu na wielkość jednostki, którą kierują, mogą maksymalnie zarabiać ok. 12,4 tys. zł. Zdaniem samorządowców kwota ta powinna wynosić 20 tys. zł. Z informacji DGP wynika, że dopną swego. W Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji trwają prace nad zmianą przepisów.
– Obawiam się, że pomysł podwyższenia płac włodarzom gmin jest kiełbasą wyborczą. Takie zmiany powinny być gruntownie przemyślane – komentuje dr Stefan Płażek adwokat, adiunkt w Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Niskie płace szefów
Najprostszym sposobem na podwyższenie pensji szefom samorządowych urzędów byłoby zwiększenie w ustawie budżetowej kwoty bazowej dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe. Jednak to raczej nie wchodzi w grę, bo poza wzrostem pensji samorządowców w górę poszybowałyby także uposażenia prezydenta, marszałków Sejmu i Senatu, premiera, ministrów, prezesów NIK i NBP czy rzecznika praw obywatelskich.

"Niech się cieszy, że ma pracę" już nie wystarczy. Pracodawcy muszą zmienić podejście do pracownika >>>

– Przed wyborami nie będzie na to zgody. Od razu podniosłyby się głosy, że rządzący zwiększają sobie pensie. Wydaje mi się, że kwota bazowa dla osób funkcyjnych pozostanie na tym samym poziomie – wskazuje Anna Plewka, zastępca skarbnika Urzędu Miasta w Opolu. Według niej można w inny sposób zmienić zasady ustalania wynagrodzenia włodarzy gmin. – Wystarczy zwiększyć wielokrotność kwoty bazowej – dodaje.
Wszystko wskazuje na to, że właśnie takie rozwiązanie przygotuje MAC. Z naszych informacji wynika, że resort bierze pod uwagę podniesienie górnego limitu z 7 do np. 11-krotności kwoty bazowej.
– Aby móc zrealizować wieloletni postulat samorządowców dotyczący maksymalnej wysokości ich wynagrodzenia, konieczne jest znowelizowanie m.in. ustawy kominowej i ustawy o pracownikach samorządowych – zaznacza wiceminister Marek Wójcik. To w tych aktach prawnych jest określony limit wielokrotności kwoty bazowej.

Toksyczne miejsca pracy. Wiele polskich firm to poligony czołgania pracowników >>>

Do podwyższenia kwoty bazowej ostrożnie podchodzą samorządowcy. – Takie wynagrodzenie z pewnością rekompensowałoby trudy związane z pracą w samorządzie, którą często wykonują w weekendy. Ja po dwóch kadencjach zrezygnowałem z ubiegania się o fotel burmistrza, bo praca na tym stanowisku bardzo się odbiła na moim zdrowiu – stwierdza Jan Krówka, były burmistrz Głubczyc, który mając u siebie ponad 40 sołectw zarabiał ponad 9 tys. zł. – Wydaje mi się jednak, że lepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie premii rocznych po przedstawieniu przez kierownika urzędu sprawozdania z działalności w danym roku. To motywowałoby ich do aktywniejszego działania – dodaje.
– Osoby na stanowiskach kierowniczych powinny zarabiać więcej. Dobrze, że rząd wreszcie dostrzega ten problem – mówi Ewa Całus, zastępca burmistrza Wadowic. Dodaje, że resort powinien zastanowić się nad kompleksowymi zmianami przepisów, które regulują płace samorządowych urzędników.
– Z powodu niskich wynagrodzeń mamy problemy z pozyskaniem specjalistów. W takiej sytuacji trudno mówić o wyższych płacach dla kierowników urzędów – zaznacza.
Inne propozycje
MAC nie zamierza poprzestać na zmianach dotyczących płac włodarzy gmin.
– Chcemy się przyjrzeć wynagrodzeniem sekretarzy i skarbników. Ci pierwsi z uwagi na to, że pracują na podstawie umowy o pracę, nie są ograniczeni ustawą kominową i mogą zarabiać nawet 20 tys. miesięcznie – podnosi Marek Wójcik. Z kolei skarbnicy są powoływani przez radnych, a do nich stosuje się już rozporządzenie Rady Ministrów, w którym określone są maksymalne stawki. Zdaniem wiceministra stanowiska te są równorzędne i tak samo ważne w gminie. Dlatego sposób ich wynagradzania powinien być zbliżony.
Samorządowcy podkreślają, że należałoby się także zastanowić nad uniezależnieniem wynagrodzeń od decyzji radnych. – W Żaganiu i w Nowym Miasteczku radni obniżyli pensję kierownikowi urzędu tylko dlatego, że byli w stosunku do niego w opozycji – krytykuje Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli.
Przeciwko takim zmianom są przeciwni prawnicy.
– Rada doskonała nie jest, ale reprezentuje mieszkańców gminy. Jeśli wójt jest z innej opcji, to musi się z tym liczyć, że będzie zarabiał mniej – stwierdza dr Stefan Płażek adwokat, adiunkt w Katedrze Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Ten organ pełni rolę kontrolną wobec wójta, więc nie można pozbawiać go uprawnień – podkreśla.