W Ministerstwie Obrony Narodowej żołnierze wciąż obsługują sekretariaty, a nawet podają obiady swoim przełożonym. Eksperci są zbulwersowani.
Pracownicy cywilni i wojskowi w urzędzie / Dziennik Gazeta Prawna
Resort obrony narodowej w 2009 r. zapowiedział rozpoczęcie na szeroką skalę procesu ucywilniania armii. Zmiany miały przynieść oszczędności, a doświadczeni żołnierze zza biurek mieli trafić do jednostek wojskowych. Takie działania po część wymusił także proces tworzenia armii zawodowej.

Pojedyncze odejścia

Obecnie najwięcej wojskowych pracuje w Sztabie Generalnym – 554 żołnierzy i zaledwie 132 pracowników cywilnych. W pozostałych komórkach organizacyjnych MON sytuacja wygląda nieco lepiej, bo 731 stanowisk przeznaczonych jest dla urzędników, a 447 dla żołnierzy.
Ministerstwu trudno jest przeprowadzać skutecznie proces ucywilniania, bo często nie respektuje zaleceń, jakie sobie pod tym względem nałożyło. Na przykład co do zasady powinno być tak, że miejsca po odchodzących wojskowych zajmują cywile. W praktyce dzieje się to bardzo rzadko – w 2013 r. tylko cztery stanowiska wojskowe zostały przekształcone w urzędnicze. Co więcej, zdarzają się nawet przypadki, że zwolnione etaty po cywilach są obsadzane wojskowymi. W efekcie na koniec września tego roku procent ucywilnienia stanowisk etatowych w Ministerstwie Obrony Narodowej, w którego skład wchodzi Sztab Generalny, wynosił 46,5 proc. Tymczasem proporcje te powinny być na poziomie 50 do 50 proc.
Resort wskazuje, że w momencie zatwierdzenia koncepcji ucywilniania w armii pracowało tylko 39,6 proc. cywilów. Przy czym w rozmowie z DGP płk Marek Hincz z departamentu administracyjnego MON przyznaje, że armia odstąpiła od sztywnej zasady, że z roku na rok będzie obsadzała cywilami coraz większą liczbę etatów zwolnionych przez wojskowych. – O tym, czy w miejsce odchodzącego np. na emeryturę wojskowego tworzyć stanowisko cywilne, decydują już przełożeni – wyjaśnia płk Marek Hincz.

Eksperci krytykują

Zdaniem ekspertów proces przekształcania stanowisk wojskowych w urzędnicze powinien przyspieszyć. Jest to ważne zwłaszcza teraz, przy okazji ewentualnych zagrożeń dla Polski od strony wschodnich granic. MON jednak nie zamierza zwiększać tempa zmian.
– Ucywilnianie stanowisk wojskowych jest procesem ciągłym. Zamiana ich na cywilne jest poprzedzona analizą potrzeb na danym stanowisku pracy. Jest indywidualną decyzją osób zajmujących kierownicze funkcje w MON oraz dyrektorów komórek organizacyjnych – przekonuje płk Jacek Sońta, rzecznik prasowy MON.
– Osoby z doświadczeniem wojskowym powinny służyć w jednostkach wojskowych i ćwiczyć żołnierzy na poligonach, a nie zajmować się pracą urzędniczą – ripostuje gen. Roman Polko, były dowódca GROM.

W terenie też wojsko

Okazuje się, że mundurowych nie brakuje również w wojskowych komendach uzupełnień. Kierownikami tych jednostek są żołnierze, najczęściej w stopniach pułkownika. Eksperci twierdzą, że najwyższy czas to zmienić, ale resort znów nie zamierza ustąpić.
– Dotychczasowe doświadczenia wskazują, iż środowisko cywilne oczekuje, że sprawy obronności i administracji wojskowej będą realizować ludzie w mundurach – tłumaczy płk Jacek Sońta.
– Oficerowie WKU wykonują zadania w życiu publicznym poprzez kwalifikację wojskową, liczne spotkania z młodzieżą, obecność na uroczystościach państwowych i lokalnych. Uczestniczą także w pracach zespołów zarządzania kryzysowego – wylicza.
Ponadto jego zdaniem obecność żołnierzy w środowisku cywilnym pozwala budować w społeczeństwie właściwe postawy patriotyczne i proobronne. – Takie rozumienie roli oficera WKU potwierdzają dotychczasowe doświadczenia i oczekiwania społeczne – zaznacza płk Sońta.
– W WKU i wojewódzkich sztabach wojskowych nie powinno być stanowisk dla żołnierzy. Etaty wojskowe powinny trafić do jednostek walczących. Ponadto pracownicy cywilni powinni odbyć podstawowe przeszkolenie wojskowe i otrzymać przydział mobilizacyjny na wypadek wojny – twierdzi gen. Waldemar Skrzypczak, były wiceminister obrony narodowej.
Zbulwersowany dodaje, że żołnierze obsługują nie tylko sekretariaty, ale także roznoszą obiady przełożonym.
– W całej armii obsługą kelnerską zajmuje się kilkudziesięciu żołnierzy. Przy zaledwie stutysięcznej armii powinni biegać po poligonie, a nie posiłki – podkreśla gen. Skrzypczak.
Wojskowi eksperci, często byli żołnierze, uważają, że szef MON powinien dokonać przeglądu stanowisk zajmowanych przez wojskowych i niezwłocznie – tam gdzie się da – zastąpić ich cywilami. Podkreślają, że pozostawienie żołnierzy na urzędniczych stanowiskach nie tylko zmniejsza obronność kraju, ale też generuje koszty. Siedzący za biurkiem żołnierz zarabia znacznie więcej od cywila, który wykonuje tę samą pracę.