Przedstawianie planów przez premiera na kolejny rok powinno być normalnym obowiązkiem informacyjnym rządu, ale motywacją obecnego jest przede wszystkim próba odzyskiwania zaufania i osłabianie krytycznej retoryki ze strony partii opozycyjnych i związków zawodowych. Brak określenia terminów wykonania tych zapowiedzi oraz brak odniesień do uchwalonego już budżetu powoduje, że trudno ocenić, czy jest to zbiór dobrze brzmiących haseł (które podzielą los wielu zapowiedzi z obu expose), czy realny plan działania na 2014 rok.
„Pakt dla pracy” wydaje się najbardziej realny spośród zapowiedzi rządu. Reforma pośredniaków jest realizacją wielu wcześniejszych propozycji resortu pracy, a zapowiedź rozliczania urzędów pracy z liczby faktycznie znalezionych miejsc pracy dla bezrobotnych brzmi pozytywnie. Nie wiadomo jednak, jakie mechanizmy wynagradzania urzędników zostaną uruchomione. Podobnie dobrze brzmią zapowiedzi wspierania pracy młodych przez refundację składek ubezpieczeniowych dla pracodawcy, ale obietnica trafi w próżnię, jeżeli będzie ograniczona tylko do pierwszej pracy. Diabeł może więc tkwić w szczegółach.
Pozytywnie należy odnieść się do bonów stażowych i zatrudnieniowych oraz zapowiedzi konkretnej pomocy finansowej wspierającej tworzenie stanowisk telepracy. O ich skuteczności zadecyduje sposób wdrożenia. Jeżeli będą one obwarowane nadmierną biurokracją i warunkami trudnymi do spełnienia – wówczas pozostaną hasłem bez pokrycia. Będziemy więc z uwagą przyglądać się zapisom wykonawczym, podobnie jak zapisom realizującym obietnicę pożyczek na stworzenie miejsc pracy (do 21 tys. zł) i pożyczek na uruchomienie firmy (do 70 tys. zł).
Niepokoi z kolei retoryka towarzysząca ograniczaniu umów śmieciowych. Bezkrytyczne powielanie tez związkowych o ich masowym nadużywaniu i wrzucanie do jednego worka różnych rodzajów umów, innych niż na czas nieokreślony, umacnia notorycznie powtarzany pogląd o nieuczciwości polskich pracodawców. Na taką propagandę godzić się nie można, choć nie można też zaprzeczyć istnieniu patologii w tym obszarze.
Przyjmując do wiadomości zamiary rządu co do oskładkowania umów-zleceń łącznie do poziomu nie mniejszego niż płaca minimalna oraz oskładkowanie pracy w radach nadzorczych, należy wskazać, że rząd leczy skutki, nie zajmując się w ogóle przyczynami, wśród których jest m.in. obecna postać kodeksu pracy. Jest on niedostosowany do potrzeb współczesnego, bardzo dynamicznego rynku pracy – wielu form współpracy pracownika i pracodawcy po prostu nie przewiduje, a pracodawcę czyni niewolnikiem zawartej z podwładnym umowy. Wielokrotnie była mowa o tym, że nie tylko pozapłacowe koszty pracy są problemem. Istotniejszy obecnie jest strach pracodawców przed zatrudnianiem – skoro kodeks pracy uniemożliwia elastyczne zwalnianie na rozsądnych warunkach.

Wojciech Warski, przewodniczący Konwentu BCC