ikona lupy />
Obsługa urzędów państwowych / Dziennik Gazeta Prawna
Zdaniem ekspertów korzystanie z usług firm zewnętrznych jest znacznie tańsze, niż utrzymywanie na etacie personelu pomocniczego. Urzędy wciąż nie są jednak przekonane do takich rozwiązań.

Pełna obsługa

Z sondy DGP wynika, że np. do obsługi 38 komórek organizacyjnych Ministerstwa Finansów zatrudnionych jest 59 osób. Dodatkowo w sekretariatach ministra, sekretarzy i podsekretarzy pracuje łącznie kolejnych 21 takich osób. Podobna sytuacja jest w Ministerstwie Spraw Zagranicznych (MSZ), w którym 32 departamenty i biura obsługują aż 62 osoby. W kancelarii premiera na 17 komórek organizacyjnych przypada 49 takich zatrudnionych.
W urzędach wojewódzkich również zdarzają się przypadki zatrudniania więcej niż jednej osoby do obsługi sekretariatu. Na przykład w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim (ŚUW) jest 15 wydziałów, a do ich obsługi przypisanych jest 23 pracowników. Administracja tłumaczy to m.in. wymogami kodeksu pracy, który przewiduje 40-godz. tydzień pracy.
– U wojewody i jego dwóch zastępców jest siedem sekretarek, bo pracują w systemie zmianowym – podkreśla Katarzyna Smuga z ŚUW.

Ślusarz musi być

Okazuje się, że administracja zatrudnia też chętnie na stanowiska konserwatorskie. W resorcie obrony jest aż 35 takich pracowników. Wśród nich ministerstwo wylicza 16 rzemieślników wykwalifikowanych, 5 stolarzy, 5 malarzy, 2 ślusarzy, 1 elektryka, 1 konserwatora maszyn stolarskich, 5 robotników gospodarczych. Z kolei np. kancelaria premiera zatrudnia 20 konserwatorów, a Lubelski Urząd Wojewódzki 7 robotników gospodarczych oraz 16 konserwatorów.
– W urzędzie jest mnóstwo doraźnych prac, takich jak np. ustawianie stołów i krzeseł w salach konferencyjnych, które udostępniamy goszczącemu w naszych obiektach Urzędowi Marszałkowskiemu, lub wynajmowanych na zewnątrz. Nasze budynki w Lublinie, Chełmie, Zamościu i Białej Podlaskiej są leciwe, więc wymagają także ciągłych drobnych prac konserwacyjnych – przekonuje Michał Sadura, doradca wojewody lubelskiego.
– Firmy zewnętrzne nie są na tyle dostępne i elastyczne, jak zatrudnione do obsługi osoby na etacie łączące często kilka funkcji, np. konserwatora i sprzątacza – dodaje.

Czekają na kurs

W gotowości do podjęcia zleconych zadań są również kierowcy. W samej kancelarii premiera i podległemu jej Centrum Usług Wspólnych zatrudnionych jest aż 39 kierowców, w MSZ – 41, a w Ministerstwie Pracy – 19.
– Minister i jego zastępcy pracują nawet po 16 godzin dziennie, więc musimy mieć więcej kierowców na zmianę – tłumaczy Janusz Sejmej, rzecznik ministra pracy.
Poza armią kierowców, konserwatorów i sekretarek w urzędach zatrudniane są też sprzątaczki. W budynku KPRM o czystość dba 48 osób. Biorąc pod uwagę liczbę urzędników, można przyjąć, że na około 10 przypada jedna sprzątaczka. Jeszcze więcej, bo 57 takich pracownic, zatrudnia Warmińsko-Mazurski Urząd Wojewódzki, z tego 13 pracuje w głównej siedzibie, a pozostałe osoby na podległych jednostce przejściach granicznych.
– Nie chcieliśmy, aby w budynkach sąsiadujących z Rosją przebywały przypadkowe osoby z firmy sprzątającej. A w centrali korzystaliśmy z outsourcingu i się nie sprawdził – wyjaśnia Marek Reda, dyrektor generalny Warmińsko-Mazurskiego Urzędu Wojewódzkiego.

Nieufni wobec obcych

Niektóre urzędy korzystają jednak z outsourcingu usług porządkowych. Należą do nich m.in. resorty zdrowia i finansów.
Zdaniem ekspertów utrzymanie na etatach osób, które nie zawsze mają co robić, jest niepotrzebnym kosztem dla jednostki.
– Często same instytucje publiczne nie wiedzą, jakiej usługi oczekują, a później się dziwią, że sprzątaczka zmywa podłogę zwykłą wodą – uważa Andrzej Smolko, prezes CWS-boco Polska.
– W urzędach wciąż pokutuje zasada, że dyrektor powinien mieć wszystko na zawołanie, czyli najlepiej co najmniej dwie sekretarki i kierowcę oraz osobę, która szybko naprawi klamkę w gabinecie. W efekcie jest to główny powód mnożenia tak wielu stanowisk obsługi – mówi dr Stefan Płażek z Uniwersytetu Jagiellońskiego.