W przyszłym roku będzie podobnie. Taki stan ma trwać do 2016 r. W ubiegłym tygodniu na posiedzeniu Stałego Komitetu Rady Ministrów ustalono, że limit mianowań w administracji rządowej przez kolejne trzy lata będzie wynosił co roku 200 miejsc. Wcześniej Sławomir Brodziński, szef służby cywilnej, zgłaszał postulat, aby go zwiększyć o kolejne 300. Na to nie zgodził się resort finansów. Ostatecznie uzgodniono, że pozostanie on na tym samym poziomie, jak w tym roku.
W przyszłym roku będzie podobnie. Taki stan ma trwać do 2016 r. W ubiegłym tygodniu na posiedzeniu Stałego Komitetu Rady Ministrów ustalono, że limit mianowań w administracji rządowej przez kolejne trzy lata będzie wynosił co roku 200 miejsc. Wcześniej Sławomir Brodziński, szef służby cywilnej, zgłaszał postulat, aby go zwiększyć o kolejne 300. Na to nie zgodził się resort finansów. Ostatecznie uzgodniono, że pozostanie on na tym samym poziomie, jak w tym roku.
Co więcej, sam szef służby cywilnej stanowczo się temu nie sprzeciwiał. W ubiegłym roku za jego sprawą trzyletni plan mianowań został przyjęty na komitecie z rozbieżnościami. Wystosował wtedy pismo na posiedzenie Rady Ministrów, aby limit urzędników mianowanych co roku wynosił co najmniej 500 osób.
Tym razem dokument trafi na piątkowe posiedzenie rządu w pełni uzgodniony. W wywiadzie dla DGP szef SC podkreślał już, że o mianowanie powinny ubiegać tylko osoby na kluczowych stanowiskach.
– Pracownicy służby cywilnej to najczęściej ambitne osoby i chcą poprawiać swoje kwalifikacje. Wprowadzanie tak wyśrubowanych limitów jest skandalem. Szef korpusu powinien interweniować w tej sprawie u premiera – argumentuje Tomasz Ludwiński, przewodniczący rady Sekcji Krajowej Pracowników Skarbowych NSZZ „Solidarność”.
Wpływ na taką decyzję z pewnością miały dane pozyskane przez kancelarię premiera. Wynika z nich, że w ministerstwach urzędnicy mianowani stanowią już 19,1 proc. ogółu, w placówkach zagranicznych – 22,1 proc., w urzędach kontroli skarbowej – 18,2 proc., a w izbach skarbowych – 16,4 proc. Jednak w urzędach centralnych odsetek ten wynosi już tylko 5,8 proc., a w skarbowych – 3,9 proc. Ogółem 6,2 proc. korpusu stanowią urzędnicy mianowani.
– Te liczby są dość niepokojące, ale generalnie nie wydaje mi się, aby w każdej jednostce odsetek ten miałyby być do siebie zbliżony. Trzeba pamiętać, że specyfika ministerstw jest inna od np. urzędów skarbowych – mówi prof. Krzysztof Kiciński, wiceprzewodniczący Rady Służby Cywilnej.
Dodaje, że sprawa ta będzie omawiana na czwartkowym posiedzeniu rady. Zaznaczył również, że wnioskowała ona o limit 500 miejsc.
W tym roku do postępowania kwalifikacyjnego organizowanego przez Krajową Szkołę Administracji Publicznej (KSAP) przystąpiło 864 pracowników służby cywilnej. Zaledwie 202 osoby zdobyły wymaganą liczbę punktów do zaliczenia egzaminu.
Taki wynik nie uprawnia jeszcze do bycia urzędnikiem, bo tylko ci z najwyższą punktacją mogą zostać objęci rządowym limitem. Ponadto 33 z 200 miejsc zajmą absolwenci Krajowej Szkoły Administracji Publicznej.
– Z uwagi, że jest tak dużo chętnych i mało miejsc, przygotowano trudniejsze testy, aby mało osób zaliczyło ten egzamin. I sztucznie uzyskano kolejny argument do ograniczania limitu – przyznaje Tomasz Ludwiński.
W 2012 r. do postępowania kwalifikacyjnego na urzędnika mianowanego przystąpiło ponad 2 tys. chętnych. Wtedy aż 1,3 tys. osób zdało wspomniany egzamin. Akt mianowania otrzymało jednak tylko 500 najlepszych, bo taki był ubiegłoroczny limit. Dzięki ograniczeniu awansu mniej pieniędzy zostanie wydanych na dodatek dla każdego urzędnika mianowanego, który wynosi 880 zł (łączne oszczędności to około 180 tys. zł miesięcznie).
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama