Od stycznia do końca czerwca w pośredniakach zarejestrowało się 88,5 tys. osób, które straciły pracę z powodu upadłości firm lub ich likwidacji, kłopotów finansowych przedsiębiorstw albo zmian organizacyjnych, produkcyjnych i technicznych – wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego oraz resortu pracy.
W pierwszym półroczu z winy zakładów pracy trafiło na bruk ponad dwa razy więcej pracowników niż w tym samym okresie ubiegłego roku.
W efekcie liczba bezrobotnych, którzy znaleźli się w ewidencji pośredniaków z winy zakładów pracy, urosła w końcu czerwca do ponad 115 tys. (licząc także tych, którzy stracili pracę w ubiegłym roku i dotychczas nie znaleźli etatu). Tak dużo tego rodzaju osób bez zajęcia nie było od ośmiu lat.
Zwolnienia dotknęły pracowników różnych branż. Na przykład w firmach energetycznych, w których liczba pracujących przekracza dziewięć osób, zatrudnienie zmniejszyło się w pierwszym półroczu aż o 4 tys., w przemyśle odzieżowym o 2 tys., w hutnictwie o 1 tys., a w budownictwie o okrągłe 20 tys. Pracę tracili także pracownicy m.in. firm kolejowych, ubezpieczeniowych, telekomunikacyjnych i banków.
– To efekt tego, że przedsiębiorstwa dostosowywały zatrudnienie do zdecydowanie słabszej niż przed rokiem koniunktury gospodarczej i do spadającego popytu – wyjaśnia Karolina Sędzimir, ekonomista PKO BP.
Jakie są perspektywy na rynku pracy? Według danych GUS 432 zakłady pracy zadeklarowały zwolnienie w najbliższym czasie 33,9 tys. pracowników. – Część firm, zwłaszcza produkcyjnych, które są zorientowane na eksport, może się z tych planów wycofać, bo można już dostrzec sygnały poprawy koniunktury gospodarczej zarówno w kraju, jak i za granicą – twierdzi Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest-Banku. Wskazuje na to między innymi wyraźnie większy, niż się spodziewali nawet optymiści, wzrost produkcji przemysłowej, który w czerwcu wyniósł w naszym kraju w skali roku 3 proc.
Jednak choć fala zwolnień w zakładach może powoli wygasać, to sytuacja na rynku już od września może się znacznie pogorszać. Przede wszystkim dlatego, że ok. 400 tys. absolwentów różnego typu szkół będzie szukać zajęcia, tymczasem firmy tworzą mało nowych miejsc pracy. Należy się zatem spodziewać wzrostu bezrobocia. – W końcu roku może ono wzrosnąć do 14,2 proc. z 13,2 proc. w czerwcu – ocenia Sędzimir.