Państwo, zlecając usługi podmiotom prywatnym, zmusza je do zawierania umów śmieciowych bądź stosowania minimalnego wynagrodzenia w umowach o pracę.
Jan GUZ, przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych / Agencja Gazeta / Fot. Franciszek Mazur Agencja Gazeta
W większości zamówień publicznych kryterium wyboru wykonawcy stanowi wyłącznie cena. To powoduje, że zamówienia realizowane są na granicy opłacalności, a firmy szukają oszczędności na pracownikach. Ustawa z 29 stycznia 2004 r. – Prawo zamówień publicznych (Dz.U. z 2010 r. nr 113, poz. 759 z późn. zm.) wprawdzie nie zobowiązuje zamawiającego do wyboru oferty, w której wykonawca proponuje najniższą cenę, jednak w praktyce inne kryteria odgrywają rolę marginalną. Zamawiający, a więc podmiot publiczny, powinien wybrać ofertę najkorzystniejszą na podstawie kryteriów określonych w specyfikacji istotnych warunków zamówienia. O wyborze oferty decyduje cena – wyłącznie lub w połączeniu z innymi kryteriami, jak jakość czy termin wykonania. Instytucje publiczne rzadko jednak wykorzystują ustawową możliwość, by uwzględnić inne kryteria.
Zdaniem Marka Kowalskiego, prezesa Polskiej Izby Gospodarczej Czystości (PIGC), wybór wykonawców tylko na podstawie zaproponowanej ceny powoduje wzrost liczby zatrudnień z najniższą płacą krajową bądź na podstawie umów cywilnoprawnych. – Czasemi nawet oferowano pracę w szarej strefie – zauważa.
– Warunki, jakie stawia się wykonawcom, aby ich dopuścić do składania ofert, są najczęściej zbyt ogólnie sformułowane. Zamawiającego nie interesuje, na jakiej podstawie będzie zaangażowany personel do wykonania zamówienia. A w ten sposób pozwala on, by praca była świadczona na jakiejkolwiek podstawie – twierdzi Grzegorz Lang, ekspert PKPP Lewiatan.
Jego zdaniem nie można tego określić w warunkach udziału przedsiębiorcy w przetargu. Możliwe jest jednak wprowadzenie takich zapisów w umowach końcowych jako warunek wykonania zamówienia. – W Polsce głoszone są wprawdzie opinie kwestionujące taką możliwość, jednak uwzględniając stanowisko Komisji Europejskiej i Trybunału Sprawiedliwości, należy opowiedzieć się za ich dopuszczalnością – podkreśla Grzegorz Lang.
Kłopotliwą sytuacją dla przedsiębiorców realizujących publiczne inwestycje jest także niemożność uwzględnienia na etapie realizacji umowy zmian, które są od nich niezależne. Większość zamówień to kontrakty wieloletnie i jeżeli w trakcie ich wykonywania zmieni się np. wysokość płacy minimalnej, składek ZUS lub podatków, wykonawca nie może ich uwzględnić w koszcie realizacji inwestycji, jeżeli w umowie nie przewidziano takiej możliwości. Na przeszkodzie stoi art. 144 prawa zamówień publicznych, który zakazuje dokonywania istotnych zmian w zakresie warunków wykonania zamówienia na etapie jego realizacji.
Zakaz nie obowiązuje jedynie w sytuacji, gdy zamawiający przewidział taką możliwość już na początku postępowania przetargowego. Lecz zdaniem Marka Kowalskiego z PIGC zamawiający obawiają się takich klauzul w umowach ze względu na ustawę o dyscyplinie finansów publicznych.
Grzegorz Lang uważa jednak, że ich stosowanie powinno stanowić dobry obyczaj handlowy.
– Waloryzacja umowy, która nie była przewidziana w jej pierwotnej treści, może być uznana za zmianę istotną i zostać unieważniona. Kilka lat temu obowiązywał przepis zezwalający na zmianę umowy z uwagi na nieprzewidziane okoliczności, ale niestety został usunięty. Należałoby go przywrócić, ewentualnie nawet zaostrzyć – komentuje ekspert PKPP Lewiatan.
Pracodawcy obawiają się także propozycji oskładkowania wszystkich umów, zleceń i umów o dzieło.
– Spowoduje to wzrost kosztów pracodawców o 30 proc., a przy marżach wielkości 5–10 proc. będzie to prowadzić do strat, a nawet upadłości – ocenia Marek Kowalski.
Artykuł 144 prawa zamówień publicznych rodzi problemy również w przypadku zmian personelu u wykonawcy. Stosowanie umów cywilnoprawnych ułatwia zatrudnionym rezygnację z pracy w trakcie wykonywania zamówienia.
– Jeżeli zamawiający w warunkach wskaże, że wykonawca może się opierać na doświadczeniu konkretnego pracownika, i taka osoba zostanie określona w ofercie, a następnie nie będzie uczestniczyć w wykonaniu zamówienia, to będzie to zmiana istotna, powodująca jej nieważność – podkreśla radca prawny Sylwia Wiązowska-Grehl, prowadząca prywatną praktykę we wrocławskiej kancelarii.
– Czy zmiana będzie istotna i będzie powodować negatywne konsekwencje dla wykonawcy zamówienia, zależy od tego, jakie znaczenie ma udział konkretnej osoby w realizacji zamówienia, jak np. udział znanego profesora w zamówieniu na usługi szkoleniowe – zaznacza Maciej Maciejewski z Kancelarii Zamówień Publicznych w Warszawie.

Ustawa o zamówieniach publicznych jest wadliwa

Poprzez wadliwe przepisy ustawy o zamówieniach publicznych państwo niejako popiera umowy śmieciowe i nieuczciwą konkurencję, w tym dumping finansowy i płacowy. Firmy wykonujące zamówienia, jeśli zatrudniają pracowników na umowy o pracę, są mniej konkurencyjne. Wybieranie wykonawców zamówień na podstawie kryterium najniższej ceny powoduje, że w kalkulacji kosztów wykonania prac uwzględniane są koszty nawet poniżej płacy minimalnej. Znam przypadek określenia stawki w wysokości 2 zł za godzinę pracy. Należy zmienić ustawę, tak aby wymagać od wykonawców określania liczby godzin potrzebnych do wykonania zamówienia, a także godzinową stawkę na poziomie nie niższym niż minimalne wynagrodzenie. Ostatnio zgłosiliśmy projekt, by wprowadzić do polskiego prawa godzinową płacę minimalną w wysokości np. 10 zł za godzinę pracy. To pomogłoby walczyć z patologią w zamówieniach publicznych, bo wówczas pracodawcy nie uciekaliby w umowy cywilnoprawne.