Państwowa Inspekcja Pracy alarmuje: w pierwszym kwartale br. 38 tys. osób zgłosiło się z prośbą o pomoc w odzyskaniu należnych wynagrodzeń. O 30 proc. wzrosła kwota, jaką pracodawcy byli winni w tym okresie pracownikom. W pierwszym kwartale ub.r. pracownicy za pośrednictwem PIP domagali się 33 mln zł, a w pierwszym kwartale tego roku już ponad 42 mln zł.
– Rośnie świadomość i determinacja zatrudnionych w walce o należne im wynagrodzenia. Gdy powstaje zaległość, kierują skargę do PIP, a ta przeprowadza kontrolę u pracodawcy. Inspektor zwykle wydaje nakaz zapłaty, choć może też ukarać nieuczciwego pracodawcę grzywną – mówi Maria Kacprzak-Rawa, rzecznik głównego inspektora pracy.
Inspekcji trudno wskazać konkretne branże z największymi zaległościami. W niechlubnej czołówce jest m.in. budownictwo.
– Niewątpliwie branża budowlana ma swój udział w statystyce niewypłacania wynagrodzeń. Trudno oszacować, jak duży, ale może on w najbliższym czasie rosnąć – podkreśla Marek Michałowski, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
Dodaje, że z powodu kryzysu w budownictwie wkrótce pracę straci nawet ok. 150 tys. osób. Część z nich nie otrzyma wynagrodzeń, bo firmy je zatrudniające upadną.
– Trudności z wypłatami są spowodowane zatorami płatniczymi, nieufnością banków, które ograniczają finansowanie, i wycofywaniem się państwa z inwestycji – dodaje.
O tym, że przedsiębiorstwa mają kłopoty z bieżącym regulowaniem należności, świadczą też dane resortu finansów. Od kilku lat coraz więcej firm nie nadąża z płaceniem podatków na czas. Na koniec 2011 r. zaległości budżetowe – głównie podatkowe – sięgały prawie 26 mld zł, podczas gdy jeszcze na koniec 2010 r. wyniosły 23,14 mld zł.
– Trzeba wprowadzić nowe rozwiązania, które spowodują, że firmom nie będzie opłacało się zalegać z wypłatami – ocenia Anna Reda, ekspert NSZZ „Solidarność”.
Zmiany mieliby wynegocjować pracodawcy, związki zawodowe i PIP. Rozmowy w tej sprawie trwały już w ubiegłym roku. Wtedy pojawiła się m.in. propozycja wykluczenia firm zalegających z wypłatami z przetargów publicznych.
– Nie jestem zwolennikiem karania, bo pracodawcy często nie mają pieniędzy. Należy za to ułatwić firmom dostęp do Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych – uważa Maciej Sekunda, przewodniczący zespołu prawa pracy komisji trójstronnej.
Być może powinny być tam subkonta poszczególnych pracodawców, z których płacone byłyby wynagrodzenia, gdy firma ma kłopoty, zanim zostanie ogłoszona upadłość.



Zatory płatnicze rujnują pracowników. Przedsiębiorcom brakuje na wypłaty

Sytuacja jest zróżnicowana w poszczególnych regionach kraju. Na przykład w woj. warmińsko-mazurskim jest tylko trochę gorsza, niż przed rokiem. – Ujawniliśmy, że pracodawcy nie wypłacili wynagrodzeń 464 osobom i było to o 8 osób więcej niż w pierwszych trzech miesiącach ubiegłego roku. Natomiast kwota zaległości była o 256 tys. zł mniejsza i wyniosła 467 tys. – mówi Jacek Żerański z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Olsztynie. Nie najlepiej jest w Małopolsce: tutaj kłopoty z otrzymaniem wynagrodzenia ma 2375 pracowników, 60 proc. więcej niż przed rokiem.

Zdecydowanie gorzej jest też w woj. podlaskim. – W pierwszym kwartale ubiegłego roku wydaliśmy 35 decyzji nakazujących wypłatę zaległych wynagrodzeń na kwotę około 670 tys. zł dla 550 pracowników. Natomiast w tym roku wydaliśmy 47 decyzji na kwotę ponad 1,6 mln zł dla 910 pracowników – informuje Jarosław Janowicz, zastępca okręgowego inspektora pracy w Białymstoku.

Ale zarówno w woj. warmińsko-mazurskim, jak i podlaskim wśród firm, które nie płaciły pracownikom należnych świadczeń, na pierwszym miejscu były przedsiębiorstwa przemysłowe, a na drugim budowlane, za nimi handel i naprawy.

Zaległości rosną mimo niezłej sytuacji gospodarczej. W I kwartale tego roku PKB zwiększył się o 3,5 proc., czyli tylko o 1 pkt proc. mniej niż przed rokiem. Nie było więc ostrego hamowania gospodarki i nadal rosły zyski średnich i dużych przedsiębiorstw. W pierwszych trzech miesiącach zarobiły one na czysto 23,6 mld zł – o ponad 7 proc. więcej niż przed rokiem. Ale przybyło też takich, zwłaszcza małych, którym zabrakło środków nawet na wypłatę wynagrodzeń.

– To efekt narastających zatorów płatniczych między firmami – ocenia dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka PKPP Lewiatan. O tym, że są coraz większe, świadczą m.in. badania Krajowego Rejestru Długów i BCC. Gdy firmy nie otrzymują płatności od kontrahentów, wstrzymują wypłatę wynagrodzeń. – Jest też nieliczna grupa pracodawców licząca na to, że wykorzysta pracowników i zniknie z ich zarobkami – mówi Karolina Sędzimir, ekonomista PKO BP.

Rzeczywisty problem jest jednak większy, niż wynika to statystki Państwowej Inspekcji Pracy, która przy pomocy 1500 inspektorów kontroluje rocznie tylko ok. 5 proc firm z ponad 1,8 mln. Pokrzywdzeni pracownicy nie skarżą się PIP, ponieważ boją się, że stracą pracę, a nowej szybko nie zdobędą. Płatnego zajęcia nie ma dziś ponad 2 mln osób.

Odpowiedzialność za niepłacenie pracownikom

Przepisy dotyczące kar za naruszenie praw osób wykonujących pracę zarobkową znajdują się w kodeksie karnym i kodeksie pracy. Art. 218 kodeksu karnego przewiduje, że kto, wykonując czynności w sprawach z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych, złośliwie lub uporczywie narusza prawa pracownika wynikające ze stosunku pracy lub ubezpieczenia społecznego, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch. Z kolei w art. 282 kodeksu pracy napisano, że kto wbrew obowiązkowi nie wypłaca w ustalonym terminie wynagrodzenia za pracę lub innego świadczenia przysługującego pracownikowi lub obniża bezpodstawnie wysokość należności, podlega karze grzywny od 1000 do 30 000 zł.