Pracodawcy będą badać, czy w swoich firmach jednakowo płacą kobietom i mężczyznom na tych samych stanowiskach. Przedsiębiorcy obawiają się nowego biurokratycznego obowiązku.
Agnieszka Kozłowska Rajewicz, pełnomocnik rządu ds. równego traktowania, wystąpiła do ministra pracy i polityki społecznej z propozycją zmian w kodeksie pracy, które zobowiązywałyby pracodawców do prowadzenia sprawozdawczości uwzględniającej stosunek zarobków kobiet i mężczyzn na tych samych stanowiskach.
– To na razie wstępna inicjatywa, nie proponujemy konkretnych rozwiązań. Zrobimy to, gdy minister pracy, uzna, że zmiany w kodeksie pracy są potrzebne – mówi Monika Ksieniewicz, wicedyrektorka biura pełnomocnika rządu ds. równego traktowania.
Podkreśla, że wzorem miałby być system obowiązujący w Austrii. Tam np. firmy zatrudniające powyżej tysiąca pracowników sporządzają raporty dotyczące zarobków, które trafiają do ministerstwa równości. Poziom sprawozdawczości zależałby od wielkości przedsiębiorstwa i tego, kto jest jego właścicielem. Dane uzyskane od pracodawców stanowiłyby podstawę prowadzenia polityki zmierzającej do wyrównania poziomu płac kobiet i mężczyzn pracujących na tych samych stanowiskach.
Pracodawcy traktują jednak zapowiedź wprowadzenia sprawozdawczości jako zamach na swoją wolność.
– Zapewne za chwilę będą wiązać się z tym kontrole, sprawozdania, instrukcje i biurokracja. A dziś istnieją już sądowe metody kontrolowania tego czy pracodawca nie narusza zasady równego traktowania w zatrudnieniu, także w sferze wynagrodzeń – uważa Monika Gładoch, radca prawny, ekspert Pracodawcy RP.
Jej zdaniem sprawozdawczość – która przecież ma dotyczyć kwestii danych osobowych – może być zablokowana przez GIODO.
– Jesteśmy przeciwni dodatkowym obciążeniom, a kwestie siatki płac i sposobu wynagradzania nadal powinny być wewnętrzną sprawą przedsiębiorstwa – dodaje.
Prowadzenie dodatkowej sprawozdawczości nie musi jednak być dla większości firm kłopotliwe, bo dziś większość rozliczeń związanych z ustalaniem i wypłatą wynagrodzeń pracowników odbywa się elektronicznie. Kluczowe jest pytanie, co firma ma robić z takimi statystykami. Pracodawcy obawiają się, że zbieranie danych o poziomie wynagrodzeń kobiet i mężczyzn mogłoby poruszyć lawinę pozwów sądowych, w których pracownicy domagaliby się wyrównywania płac.

Doskonale rozumiem, że prowadzenie statystyk dotyczących stosunku zarobków kobiet i mężczyzn może być elementem autokontroli. Często pracodawca nie zdaje sobie sprawy z tego, że płace kobiet i mężczyzn na takich samych stanowiskach są bardzo zróżnicowane – mówi Dominika Doerre-Nowak, radca prawny, kancelaria Sobczyk i Współpracownicy.

Podkreśla, że dysproporcje mogą wynikać z wielu czynników, np. z różnych okresów podejmowania pracy, przejmowania różnych zakładów. Dane mogłyby być jednak inspiracją dla pracodawców w podejmowaniu działań na rzecz wyrównywania zarobków kobiet i mężczyzn.
– Moim zdaniem niecelowe byłoby przekazywanie takich statystyk związkom zawodowym czy radom pracowników. Szczególnie w sytuacji gdy na podstawie danych ujętych w statystykach można by rozszyfrować wysokość zarobków poszczególnych zatrudnionych – dodaje Dominika Doerre-Nowak.
Jak się dowiedzieliśmy pełnomocnik nie chce, by sprawozdania poszczególnych przedsiębiorców miały charakter publiczny. Dane dotyczące wynagrodzeń kobiet i mężczyzn w poszczególnych przedsiębiorstwach nie byłyby dostępne dla pracowników i związków zawodowych.