Jeśli rząd się nie zreflektuje, może trzeba będzie przyjmować do policji obcokrajowców, a ludziom wydawać pozwolenie na broń i namawiać, by zapisywali się na kursy samoobrony - mówi w wywiadzie dla DGP Rafał Jankowski, przewodniczący Zarządu Głównego NSZZ Policjantów.
2 października policjanci mają wyjść na ulice. Ale nie po to, by je patrolować, tylko żeby protestować. Przeciwko czemu?
Od wielu lat mówi się, że w policji nie dzieje się dobrze. Kolejne ekipy rządzące traktowały nas nie najlepiej. Traciliśmy kolejne uprawnienia, nie podnoszono nam pensji i nagle okazało się, że służba nie jest już atrakcyjna finansowo, nie zachęca też rozwiązaniami emerytalnymi. W dodatku komercyjny rynek pracy oferuje lepsze zarobki i krótszy czas pracy. Trzeba pamiętać, że policjant to specyficzny zawód. Kto, przyjmując się do pracy, ślubuje, że jeśli zajdzie konieczność, to poświęci swoje życie? Teraz to wszystko skumulowało się i policjanci powiedzieli: „dość”.
Wszyscy? Jest wśród policjantów jednomyślność?
Od kilku tygodni prewencja i drogówka prowadzą akcję protestacyjną, która polega na tym, że wystawiają mniej mandatów, a więcej pouczają. Po tym, jak inni policjanci przyjęli te działania, widać, że jest wśród nas jednomyślność. Niewątpliwie nadszedł czas na zmiany. I to nie kosmetyczne, ale radykalne.
Od czego trzeba zacząć?
Jest wiele spraw do załatwienia. Choćby wspomniane pensje. Proszę sobie wyobrazić, że dziś policjant ze służby patrolowej, który codziennie naraża swoje życie, zarabia 2,6 tys. zł na rękę. A jeszcze musi z tego sam się ubezpieczyć, bo firma tego nie robi. Więc kiedy ministrowie mówią, że w krótkiej perspektywie czasu każdy policjant dostanie średnio 800 zł brutto więcej, to niech się zastanowią, co to znaczy. Głowa w lufciku, dupa w piekarniku, a średnia temperatura ciała 36,6 – to jest dobra definicja średniej. Pytanie, ile z niej dostanie policjant z patrolówki. I nie brutto, tylko netto, bo dla niego liczy się to, co może włożyć do kieszeni i wydać w sklepie. Druga rzecz to emerytury. Wcześniej policjanci mogli odejść na nią po 15 latach służby. Wiele osób twierdziło wtedy, że to za wcześnie, chociaż nikt nie mówił, że odchodząc po 15 latach, policjant dostawał tylko 40 proc. ostatniego uposażenia. I mało kto się na to decydował. Ale zmieniono to i teraz policjanci mogą skorzystać z tego świadczenia dopiero po 25 latach pracy. Nie protestujemy przeciwko temu, przyjęliśmy to rozwiązanie. Nie zgadzamy się jednak z kolejnym warunkiem, że poza 25-letnim stażem, policjant musi mieć też skończone 55 lat.
Kto zdecydował o tych zmianach?
Poprzedni rząd PO-PSL. Ale to nie ma znaczenia. Kiedy ten sam gabinet likwidował pełnopłatne zwolnienia lekarskie policjantów, ci, którzy rządzą teraz, głośno przeciwko temu protestowali i zapowiadali, że jak dojdą do władzy, zmienią to. I co? Doszli i nie zmienili. Musimy się o to upominać.
Wszyscy, którzy idą na zwolnienia, mają płacone chorobowe mniejsze od pensji. Dlaczego policjanci mają mieć sto procent?
Chory policjant miał wypłacaną całą pensję, bo była to rekompensata za to, że nie płaci się nam dodatkowych pieniędzy za pracę w niedziele i święta. Dla nas, którzy pracujemy całą dobę przez cały rok, każdy dzień jest powszedni. Zmieniono to jednak w ten sposób, że teraz chory policjant dostaje tylko 80 proc. pensji. Protestujemy przeciwko temu od dawna, bez skutku. Najpierw chcieliśmy przywrócenia poprzedniej zasady, teraz walczymy o to, by chociaż pierwsze 30 dni choroby były pełnopłatne.
Czy to prawda, że przełożeni niespecjalnie wspierają was w protestach?
To zadziwiające. Nie rozumiem tego. Chwalą się statystykami i mówią, że wszystko w porządku. Ale nie jest. Nie chodzi przecież o statystyki, ale o ludzi, o ich bezpieczeństwo. To im mamy służyć, nie cyferkom. Wspomniana akcja drogówki pokazała zresztą, że zmniejszenie liczby mandatów nie wpływa na pogorszenie bezpieczeństwa na drodze. Liczba zdarzeń drogowych spadła. Co to oznacza? Że pompowanie statystyk niczemu nie służy. Poza samymi statystykami.
Ale przecież ministerstwo wdrożyło wieloletni program modernizacyjny, na który pójdą miliardy złotych. Wciąż słyszymy o nadchodzących podwyżkach czy nowych radiowozach. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Gdyby ten program był taki super, jak o nim się mówi, policjanci nie musieliby płacić za siebie ubezpieczeń, a na komendach byłyby już sprawne komputery. Wygląda na to, że ta kołdra modernizacyjna, jak nazywamy tę ustawę, jest zdecydowanie za krótka.
Dziennik Gazeta Prawna
Co zamierzacie zrobić, jeśli wasze protesty nie odniosą skutku?
Nie wyobrażamy sobie, że moglibyśmy przystąpić do strajku. Nie możemy zamknąć komend i komisariatów, nie przyjść do pracy. Zdajemy sobie sprawę, że zagrażałoby to bezpieczeństwu milionów Polaków. Więc strajkować nie będziemy. Co nie oznacza, że nie będziemy dalej protestować. Musimy przywrócić w policji normalność. Bo inaczej może się to źle skończyć.
Co pan ma na myśli?
Nikt nie chce przyjść do służby. Oferty pracy wiszą w urzędach czy na dworcach. To nie powinno tak wyglądać. Policja musi pozyskiwać najlepszych ludzi. I nie mówię tylko o sprawności fizycznej, ale również o predyspozycjach psychicznych. Kandydat na policjanta musi spełniać wiele dodatkowych warunków. Ale czym mamy ich do siebie przekonać? Policja raz po raz udowadnia, że nie jest atrakcyjną firmą, że nie dba o ludzi. Nikt nie pójdzie do firmy, w której można dostać po łbie. Z przeprowadzonej ankiety wynika, że w ciągu dwóch lat z policji może odejść nawet 10 tys. funkcjonariuszy. Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale wszystkich nie da się zastąpić. Jeśli rząd się nie zreflektuje, może trzeba będzie przyjmować do policji obcokrajowców, a ludziom wydawać pozwolenie na broń i namawiać, by zapisywali się na kursy samoobrony.