Zastrzeżenia inwestora do umowy pomiędzy wykonawcą budowy a podwykonawcą muszą dotyczyć istotnych kwestii umownych – przypomniał Sąd Najwyższy.

W 2008 r. po ustaleniu, że jednym z miast gospodarzy Euro 2012 będzie Gdańsk, władze miasta przystąpiły do jednej z największych inwestycji w tym mieście – Areny Bałtyckiej, obecnie stadionu PGE Arena.
Do pierwszego etapu budowy, po przetargu, wybrano jako generalnego wykonawcę lubelską spółkę W., która miała przygotować teren pod budowę: wyrównać, usunąć odpady i składowiska śmieci, zutylizować zanieczyszczenia i materiały niebezpieczne. Jednym z podwykonawców było przedsiębiorstwo M. Zadaniem firmy było zebranie ponad 220 tys. m3 gruntu z terenu budowy, jego wywiezienie i utylizacja. Z firmą M. generalny wykonawca zawarł stosowną umowę, określając wynagrodzenie ryczałtowe.
Porozumienia
Jednak w ich trakcie pojawiły się poważne problemy – w marcu 2009 r. na terenie budowy odkryto stary mogilnik: rodzaj studni, w której składuje się niebezpieczne lub szkodliwe materiały i substancje. Jak się okazało, była to pozostałość po przedwojennej garbarni. Mogilnik był wypełniony odpadami zwierzęcymi, materiałami ropopochodnymi i innymi niebezpiecznymi substancjami. Firma M. zgodnie z umową usunęła zbiornik, a wydobyte odpady przekazała do utylizacji w specjalistycznych zakładach. W toku prac negocjowała jednak z generalnym wykonawcą – spółką W. zmianę umowy i podwyższenie wynagrodzenia w związku z koniecznością poniesienia znacznych kosztów utylizacji szkodliwych materiałów znalezionych w mogilniku. Jednak inwestor zgłaszał zastrzeżenia do tych porozumień.
Ostatecznie firma M. wystawiła za wykonane prace fakturę na ponad 5,6 mln zł (łącznie z podatkiem VAT miała otrzymać ponad 7 mln zł). Wynagrodzenia jednak nie otrzymała, a późniejsze perturbacje finansowe i wykonawcze doprowadziły w końcu do bankructwa spółki W. – generalnego wykonawcy. Również firma M. popadła w tarapaty, które spowodowały jej upadłość. Jej właściciel Leszek L. postanowił jednak dochodzić swoich roszczeń w sądzie od głównego inwestora, czyli miasta Gdańsk.
Sądy I i II instancji uznały roszczenia za zasadne i zasądziły od miasta na rzecz Leszka L. żądane 7 mln zł wraz z odsetkami.
Koszty były konieczne
W minionym tygodniu również SN potwierdził jego żądania, oddalając co do zasady skargę kasacyjną gdańskich włodarzy, a modyfikując poprzednie orzeczenia tylko w zakresie należnych odsetek.
– Za wykonane przez powoda prace należy się wynagrodzenie, mimo ustalenia wynagrodzenia ryczałtowego. Były tu bowiem podstawy – wskazane w art. 632 kodeksu cywilnego – do podwyższenia ryczałtu – stwierdziła na wstępie uzasadnienia sędzia Bogumiła Ustjanicz.
Zgodnie z tym przepisem jeżeli wskutek zmiany stosunków, której nie można było przewidzieć, wykonanie dzieła groziłoby przyjmującemu zamówienie rażącą stratą, sąd może podwyższyć ryczałt lub rozwiązać umowę. Zdaniem SN pojawienie się na terenie budowy nieustalonego w dokumentacji składowiska odpadów stanowi taką zmianę.
SN podkreślił, że wprawdzie kodeks cywilny dopuszcza odmowę wyrażenia zgody przez inwestora na zawarcie umowy między wykonawcą a podwykonawcą, ale wymaga to zgłoszenia na piśmie sprzeciwu lub zastrzeżeń do takiej umowy (stanowi o tym art. 6471 par. 2 k.c.). Tymczasem zastrzeżenia inwestora dotyczyły tylko pewnych kwestii formalnych związanych z podwykonawstwem. Nie odnosiły się zaś do istotnych kwestii umownych. Zresztą – jak wskazał SN – wydatki poniesione na podwyższenie wynagrodzenia ryczałtowego były w istocie pokryciem kosztów likwidacji składowiska odpadów. Te pieniądze i tak inwestor musiałby wydać, gdyż prace były niezbędne do bezpiecznego kontynuowania budowy.
ORZECZNICTWO
Wyrok SN z 21 sierpnia 2014 r., sygn. akt IV CSK 733/13. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia