Kiedy mówimy o Internecie Rzeczy zapewne mamy na myśli smart urządzenia podłączone do sieci, które na co dzień maja pomóc w przeróżnych zadaniach, ułatwić nasze życie, pracę, chronić nasz dom. Ale przede wszystkim w łatwy sposób zarządzać wszelką elektroniką w zasięgu wzroku. Co zatem jeśli to człowiek stanie się takim narzędziem?

Kilka tygodni temu świat obiegła informacja o szwedzkim budynku biurowym Epicenter w Sztokholmie, gdzie postanowiono rozwiązać problem dostępu do poszczególnych pomieszczeń jak i obsługi urządzeń znajdujących się w kompleksie. Codzienne używanie kart wejściowych do kolejnych skrzydeł budynku czy korzystanie z dostępu do urządzeń biurowych musiało nastręczać tyle kłopotów, że pomyślano o dodatkowym rozwiązaniu. Wszczepiane pod skórę biochipy NFC pozwalają nie tylko na swobodny dostęp do budynku ale i obsługę np. drukarki. Jak informują media w przyszłości w budynku w ten sposób będzie można zakupić kawę czy kanapki. Epicenter to budynek innowacyjny, spełniających potrzeby biznesu przyszłości, w których implanty NFC są regularnie wykorzystywane do szeregu różnych działań, zastępując dodatkowe urządzenia. Ale to tylko początek rewolucji elektronicznych implantów rodem z science-fiction.

Zdaniem Kaspersky Lab mamy do czynienia z coraz większą liczbą osób, które zostały „udoskonalone” przy pomocy urządzeń technologicznych. Dzięki wynalezieniu oraz powszechnemu wykorzystywaniu implantów, takich jak rozruszniki serca, pompy insulinowe, aparaty słuchowe oraz systemy głębokiej stymulacji mózgu, świat pełen jest ludzi, o których można powiedzieć, że są po części maszynami.

Z czym wiąże się podłączanie naszych ciał do internetu? Kaspersky Lab informuje, że inteligentne implanty pozwalają tym ludziom w mgnieniu oka kontrolować zamki w drzwiach, dokonywać zakupów oraz uzyskiwać dostęp do systemów komputerowych. Rodzi się jednak pytanie: gdy pozwolimy, aby nasze ciało zawierało coraz większe ilości danych osobistych, które mogą zostać zhakowane, czy nie będzie to powód do niepokoju?

Kaspersky Lab postanowił zatem rozpocząć współpracę z BioNyfiken. Jest to zlokalizowana w Szwecji społeczność biohakerska, która stoi na czele ruchu związanego z regulacją oraz popularyzacją zjawiska związanego z umieszczaniem czipów w ciele. BioNyfiken uważa, że posiadanie inteligentnego podskórnego implantu nie różni się tak bardzo od noszenia kolczyka czy posiadania tatuażu i że coraz więcej osób decyduje się na posiadanie implantów kompatybilnych z technologią NFC, zawierających cały wachlarz informacji. Ale zauważa również problemy z tym związane.

„Trend dotyczący Internetu Rzeczy polega na tworzeniu produktów i jak najszybszym wprowadzaniu ich na rynek. Bezpieczeństwo to często sprawa poboczna, jeśli w ogóle jest uwzględniana. Chociaż udoskonalanie człowieka poprzez wstrzykiwanie implantów do ciała to temat, który nie jest obcy literaturze science-fiction, nie wszystkie opowiadania podejmują wątek codziennych implikacji tego procederu. Co się stanie, kiedy nasze prywatne klucze znajdą się pod naszą skórą? Czy ktoś może zostać moją wirtualną kopią poprzez sam akt przywitania się ze mną? Kto mógłby śledzić każdy mój krok? W języku szwedzkim ‘Nyfiken’ oznacza ‘ciekawy’, a jeśli chodzi o odpowiedź na powyższe pytania – rzeczywiście jesteśmy ciekawi” - informuje Patrick Mylund Nielsen, starszy badacz bezpieczeństwa w Kaspersky Lab.

„Technologia ta jest już rzeczywistością” – mówi Hannes Sjoblad, jeden z założycieli BioNyfiken. „Jesteśmy świadkami szybko powiększającej się społeczności osób, które eksperymentują z implantami pozwalającymi szybko i łatwo wykonać cały szereg codziennych zadań, takich jak zezwalanie na wejście do budynku, odblokowanie urządzeń osobistych bez kodu PIN oraz umożliwianie dostępu na poziomie odczytu do różnych rodzajów przechowywanych danych.

Komentarz

Michał Guzek, Managing Partner w Hicron

Interaktywne akcesoria, które możemy założyć na siebie, są naturalną wypadkową rozwoju technologii. Pragniemy personalizacji i chcemy monitorować swoje życie, a nowinki technologiczne wychodzą naprzeciw naszym oczekiwaniom. I choć dziś biochip nadal brzmi jak scenariusz kolejnego filmu science-fiction, to przecież jeszcze kilkanaście lat temu nie wyobrażaliśmy sobie używania telefonów do innych funkcji, niż rozmowy. Teraz kupujemy głównie smartfony, które są niczym innym jak ogromnym zbiorem danych o nas: zawierają kalendarz, aplikacje bankowe, zdjęcia – wiele prywatnych danych, którymi jednak chętnie dzielimy się ze światem. Publikujemy w sieci prywatne fotografie, zapisy treningów sportowych wraz z mapami czy naszą dokładną lokalizację. W dodatku coraz śmielej korzystamy z IoT: nosimy bransoletki monitorujące aktywność fizyczną, czy interaktywne zegarki, doceniając ich funkcje użytkowe. Tym samym produkujemy ogromne ilości danych, co – zarówno w przypadku smart-gadżetów jak i biochipów wpisuje się w trend Big Data, dający ogromne możliwości analityczne. Interaktywnym chipom towarzyszy mentalna bariera wszczepienia urządzenia we własne ciało. Współczesny człowiek stawia jednak przede wszystkim na wygodę i coraz lepsze zarządzanie czasem. Jeśli dziś możemy zdalnie sterować swoim inteligentnym domem za pomocą smartfona, to już tylko krok dzieli nas od kontroli zamków w drzwiach za pomocą podskórnego biochipa. Najważniejszym elementem jest jednak kwestia bezpieczeństwa przechowywanych informacji. Jeśli szczelność systemu pozostanie priorytetem, to w nieodległej perspektywie popularność tych rozwiązań będzie rosła.

Źródło: Kaspersky Lab, media, własne