W pierwszej połowie tego roku banki wystawiły na sprzedaż wierzytelności hipoteczne warte co najmniej 210 mln zł. To dopiero początek – oceniają przedstawiciele firm zajmujących się dochodzeniem roszczeń
Windykatorzy liczą na większą podaż hipotecznych długów, bo portfel kredytów zaciąganych na zakup mieszkań psuje się dość szybko. Według danych NBP z końca lipca kredyty mieszkaniowe gospodarstw domowych z utratą wartości wynosiły 9,8 mld zł. To o ponad 17 proc. więcej niż rok temu.
Przybywa złych kredytów hipotecznych / DGP
– W tym roku mamy widoczny wzrost podaży wierzytelności hipotecznych na rynku zarówno tych oddawanych przez banki do obsługi przez firmy zewnętrzne, jak i wystawianych na sprzedaż – mówi Tomasz Strama, kierownik departamentu rozwoju biznesu firmy Kruk. Anna Gawęska-Dąbrowska, prezes wrocławskiego Ultimo, szacuje, że w pierwszym półroczu podaż wierzytelności konsumenckich zabezpieczonych hipotekami wyniosła 210 mln zł. Inna spółka windykacyjna – Casus Finanse – twierdzi, że przez trzy kwartały tego roku kupiła lub pozyskała do obsługi hipoteczne długi w wysokości 110 mln zł.
Według szacunków Gawęskiej w całym roku podaż wierzytelności hipotecznych może osiągnąć 0,7 mld zł. – Coraz więcej banków zaczyna sygnalizować potrzebę rozwiązania problemu psującego się portfela kredytów zabezpieczonych hipoteką – mówi prezes Ultimo. Sami bankowcy przyznają, że rynek obrotu wierzytelnościami hipotecznymi rzeczywiście ma potencjał. Zwłaszcza jeśli – jak twierdzi Gabriela Żmijewska z Centrum Restrukturyzacji i Windykacji PKO BP – będzie utrzymywało się spowolnienie w gospodarce, które przełoży się na wzrost portfela kredytów nieregularnych. Podobnego zdania jest Paweł Kurpiński z BRE Banku – choć w jego ocenie będzie to raczej efekt skali, czyli dużej akcji kredytowej w segmencie hipotecznym kilka lat temu.
Eksperci bankowi ostrożnie jednak wypowiadają się o potencjalnej wielkości wtórnego rynku obrotu hipotecznym długiem. Pierwsza bariera: względy społeczne. Gdy zabezpieczeniem jest dom lub mieszkanie, egzekucja długu najczęściej wiąże się z eksmisją zadłużonych właścicieli. To bardzo psułoby wizerunek bankom, które chcą być instytucjami społecznego zaufania. Raczej będą wolały się porozumieć z dłużnikiem, niż egzekwować dług.
Druga bariera jest czysto rynkowa. To problemy z wyceną takiej wierzytelności. Banki są oczywiście zainteresowane w uzyskaniu jak najwyższych cen i wskazują, że sprzedawany dług jest przecież dobrze zabezpieczony. Paweł Krupiński mówi, że bankowi musi się opłacać taka sprzedaż – bo zawsze może odłożyć niepracujący portfel i poczekać, aż sytuacja na rynku nieruchomości się poprawi. I gdy do tego dojdzie, zająć nieruchomość i sprzedać ją z zyskiem. Druga strona – czyli firmy windykacyjne – też wskazują na problem wycen. Choć ich zdaniem banki mogą chcieć za dużo. Według windykatorów wartość zabezpieczeń, jaką podają banki, często jest zawyżona, a rynek nieruchomości rzeczywiście wpadł w stagnację – co może oznaczać problemy w późniejszej sprzedaży przejętej nieruchomości. Dochodzenie roszczeń od dłużnika też jest obarczone dużym ryzykiem: jeśli ktoś nie spłaca kredytu hipotecznego, oznacza to, że jego sytuacja finansowa jest bardzo zła. Bo kredyty mieszkaniowe są zazwyczaj obsługiwane w pierwszej kolejności. Cena – zdaniem windykatorów – powinna to uwzględniać, podobnie jak wyższe niż w przypadku wierzytelności masowych koszty odzyskania długu. Sławomir Szarek, prezes Casus Finanse, mówi, że przy obsłudze wierzytelności hipotecznych nie ma mowy o jednym standardzie i każdą sprawę z portfela trzeba realizować indywidualnie.
– Około 60 proc. portfela wierzytelności zabezpieczonych hipotekami, którym zarządzamy, jest potwierdzanych przez nas w terenie, gdzie nasi ludzie np. weryfikują wyceny nieruchomości. To kosztowny proces z punktu widzenia firmy windykacyjnej i wymagający dużego doświadczenia. Niewiele firm je ma – mówi Szarek.

Banki: Jest problem psujących się portfeli kredytów hipotecznych