Polskie prawo energetyczne jest niedostosowane do wymogów unijnej dyrektywy. Niedawny wyrok Trybunału Sprawiedliwości powinien dopuścić odbiorców do postępowań przed prezesem Urzędu Regulacji Energetyki – twierdzi część prawników
Rynek detaliczny energii elektrycznej w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna
Odbiorca energii powinien mieć prawo nie tylko do odstąpienia od umowy, lecz również do kwestionowania i negocjowania cen elektryczności czy gazu z dostawcami. Wynika tak z orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE z 23 października 2014 r. (sygn. C-359/11 i C-400/11). Sprawa dotyczyła Niemców niezadowolonych ze wzrostu opłat za prąd i gaz. Uważali podwyżki za bezzasadne. Jednak dostawcy powoływali się na niemieckie przepisy, które pozwalają im na jednostronną zmianę cen bez wskazania szczegółów decyzji.
Sędziowie uznali, że unijne dyrektywy energetyczne (w postępowaniu chodziło o dyrektywy 2003/54 dotyczącą elektryczności i 2003/55 dotyczącą gazu) obligują państwa członkowskie do zapewnienia odbiorcom możliwie największej ochrony. A to oznacza, że powinni oni z wystarczającym wyprzedzeniem być informowani o podwyżkach wraz ze wskazaniem przyczyn, zakresu i nowych warunków, aby mogli bądź odstąpić od umowy, bądź podjąć dialog z obecnym dostawcą.
Bez dowolności
Polska nie w pełni czyni tym wymogom zadość. Jednak nie jest też wprost związana orzeczeniem. Z prawnego punktu widzenia wyroki TS UE wywierają bezpośrednie skutki tylko w sprawach, w których zostały wydane. W praktyce jednak mają duży wpływ na sposób, w jaki sądy interpretują prawo.
– Przedsiębiorstwa energetyczne w Polsce nie mogą dowolnie podwyższać cen energii. Taryfy podlegają zatwierdzeniu przez prezesa URE – przypomina Magdalena Brodawka, prawnik w departamencie energetyki innowacyjnej i ochrony środowiska kancelarii K&L Gates.
Ponadto w razie podwyżki przedsiębiorstwo, zgodnie z art. 5 ust. 6 ustawy – Prawo energetyczne (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 1059), ma obowiązek powiadomić odbiorców o zmianie cen lub stawek opłat w ciągu jednego okresu rozliczeniowego od dnia tej podwyżki. Jednak polskie przepisy zupełnie nie przewidują możliwości kwestionowania wysokości opłat. Magdalena Brodawka twierdzi, że konieczność zagwarantowania odbiorcom tego prawa może mieć daleko idące skutki.
– Może to oznaczać, że zainteresowani klienci będą teraz mieć prawo do żądania udziału w postępowaniach przed prezesem URE w sprawie zatwierdzania taryf – prognozuje prawniczka.
Bez uzasadnienia
Problem dostrzega również Robert Pogorzelski z Bojarska Stusiński Kancelarie Adwokackie. Ale jego zdaniem o ile nie nastąpi jednoznaczna zmiana w prawie energetycznym, prezes URE nie będzie dopuszczał zainteresowanych do udziału w tego typu postępowaniach.
– Byłoby to dla niego zbyt czasochłonne – twierdzi Pogorzelski.
Konsumenci w razie odmowy będą mogli odwołać się od decyzji prezesa URE do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Jednak i w tym przypadku Pogorzelski nie wróży powodzenia.
– Co do zasady Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wydaje wyroki rozstrzygające sprawę co do meritum. A unika badania i oceny skutków uchybień proceduralnych powstałych na etapie administracyjnym postępowania – zauważa.
Inaczej wyrok Trybunału Sprawiedliwości interpretuje jednak dr Michał Będkowski-Kozioł, szef departamentu prawa ochrony konkurencji i antymonopolowego w kancelarii Kochański Zięba Rapala i Partnerzy. Jego zdaniem wyciąganie wniosku, iż konsument będzie miał prawo żądać udziału w postępowaniu przed prezesem URE, jest zbyt daleko idące.
– To by sparaliżowało rynek, bowiem drastycznie wydłużyłoby proces zatwierdzania taryf. A ochrona konsumentów byłaby iluzoryczna, ponieważ tego typu postępowania są bardzo skomplikowane – uważa dr Będkowski-Kozioł.
I dodaje, że to właśnie prezes URE jest odpowiedzialny za wyważenie racji przedsiębiorstw i konsumentów, a konieczność zatwierdzenia przez niego nowych taryf stanowi swego rodzaju gwarancję dla odbiorców energii.
Rzecznik prasowy URE Agnieszka Głośniewska, zapytana o możliwość żądania przez konsumentów prawa do udziału w postępowaniach przed prezesem, odpowiedziała, że do tej pory w orzecznictwie utrwalony był pogląd, że odbiorca energii nie jest stroną postępowania taryfowego.
Mimo to wyrok może mieć znaczenie dla polskiego prawa energetycznego. Zdaniem dr. Będkowskiego-Kozioła w świetle tego orzeczenia znowelizować należy art. 5 ust. 6 ustawy. Konsument, otrzymując informację o zmianach, powinien być powiadamiany nie tylko o nowych warunkach, lecz również o przyczynach, z których one wynikają.
Niezależnie od tego, w jaki sposób niedawny wyrok luksemburskiego trybunału będzie oddziaływał na zmianę przepisów w Polsce, eksperci podkreślają, że sytuacja odbiorców już dziś nie jest zła. To wszystko dzięki postępującej liberalizacji rynku. Obecnie każdy indywidualny odbiorca energii elektrycznej i gazu może zmienić dostawcę w sytuacji, gdy jest niezadowolony z oferowanych mu warunków.