Kraje europejskie podnoszą wiek emerytalny nawet gdy obywatele się temu sprzeciwiają. Zrównanie wieku kobiet i mężczyzn także jest normą. Na długie utrzymywanie emerytów nie stać nawet bogatych Niemców.
Polacy wyjątkowo spokojnie przyjmują informacje o planie podniesienia wieku emerytalnego, choć w porównaniu z innymi krajami europejskimi wiek emerytalny zostanie wydłużony najbardziej dla polskich kobiet. W innych państwach ludzie protestują zdecydowanie głośniej. To jednak nie przeszkadza rządom konsekwentnie wprowadzać zmian w życie.
– Gdy w grudniu belgijski rząd zapowiedział podniesienie wieku emerytalnego, następnego dnia stanęła cała komunikacja miejska. Nie działało metro ani autobusy – opisuje Dariusz Kazalski, dyrektor departamentu centrum inwestycyjne Deutsche Banku. Międzynarodowe delegacje i unijni urzędnicy utknęli w centrum Brukseli albo na lotnisku. Od tamtej pory co kilka dni w Belgii protestuje jakaś grupa zawodowa chcąca pozostać przy starym systemie. A trzeba wziąć pod uwagę, że tamtejszy rząd zamierza podwyższyć wiek emerytalny dla kobiet i mężczyzn tylko o dwa lata – do 67. roku życia. Wcześniej, bo w drugiej połowie 2010 r., podobną batalię rozpoczął rząd Francji. Tam także zaproponowano podwyższenie wieku emerytalnego dla obydwu płci o dwa lata, tyle że w tym wypadku oznaczało to 62. rok życia. Partia socjalistyczna wraz ze związkami zawodowymi zmobilizowała 2 mln Francuzów do strajków generalnych, były one powtarzane czterokrotnie. Jednak propozycja zmian zyskała poparcie parlamentu.
Przeciwko wydłużeniu wieku emerytalnego dla kobiet o pięć lat i zrównaniu go na poziomie 65. roku życia na ulicach protestowali także Grecy. A Słoweńcy latem ubiegłego roku odrzucili propozycję wydłużenia go o dwa lata. Przeciwnych było 72 proc. obywateli, którzy wzięli udział w referendum.

Na nic protesty

W Unii Europejskiej tylko jeszcze Polacy i Łotysze nie podnieśli wieku emerytalnego i równocześnie nie zrównali momentu przechodzenia na świadczenie kobiet i mężczyzn. Norwegowie przyjęli swój własny system inny niż pozostałe kraje Europy. Przy okazji reform zlikwidowali minimalny wiek emerytalny na poziomie 67 lat. Stwierdzili tylko, że osoba, która zdecyduje się zakończyć karierę zawodową w wieku 62 lat, będzie otrzymywała minimalne świadczenia, podczas gdy 70– czy 75-latkowie – godziwe. Jednak zdecydowana większość państw podnosi wiek emerytalny. Taka decyzję podjęło ok. 20 krajów. W Portugalii i Belgii trwa dyskusja. Szwecja i Finlandia na razie nie mówią o podnoszeniu, ale w pierwszym z tych państw kobiety i mężczyźni już muszą pracować do 67. roku życia, w drugim do 68. roku. Równocześnie we wszystkich krajach zmiany wprowadzane są stopniowo. W Hiszpanii, począwszy od przyszłego roku do 2018 r., wiek emerytalny będzie wydłużany o miesiąc, a od 2019 do 2027 r. każdego roku o dwa miesiące.

Argumenty są wszędzie podobne. Dłużej żyjemy, dłużej pracujmy

W sumie wzrośnie dla obu płci o dwa lata – do 67. roku. W Wielkiej Brytanii w pierwszym etapie będzie podnoszony tylko wiek emerytalny kobiet o 5 lat do 65. roku życia, stopniowo do 2018 r. Jednak ostatecznie Brytyjczycy zamierzają pójść dalej i w drugim etapie, który ma się zakończyć w 2046 r., wydłużyć wiek przechodzenia na odpoczynek dla obu płci do 67. roku. Niemcy dwuletnie wydłużanie wieku emerytalnego zaczęli już w tym roku i potrwa ono do 2029 r. Zaznaczają, że ich obywatele, jeśli będą mieli bardzo długi staż pracy, będą mogli przejść na świadczenie już w wieku 63 lat. Warunek? Zgodzą się na znaczne ograniczenie świadczeń. Czesi planują wzrost o 2 miesiące rocznie od 2013 r. bez określonego docelowego wieku emerytalnego. Wiek emerytalny u nich nie będzie już dłużej zróżnicowany dla kobiet i mężczyzn, bez względu na liczbę posiadanych przez nie dzieci. Teraz Czeszki, w zależności od liczby dzieci, mogą przestać pracować nawet przed ukończeniem 57. roku życia.



Te same tłumaczenia

Argumenty, które miały i mają przekonać mieszkańców wszystkich krajów, są takie same: spada liczba urodzeń, za to wydłuża się wiek życia społeczeństw, młodzi ludzie coraz dłużej się uczą, co oznacza, że na rynek pracy trafiają nie w wieku 17 – 18 lat, ale o cztery, sześć lat później. Dotychczasowe systemy emerytalne stają się niewydolne, powiększają się ich deficyty. Grozi to destabilizacją finansową krajów. W zdecydowanej większości systemów na świecie emerytury wypłacane są bezpośrednio z podatków płaconych przez pracujących obywateli lub ze składek płaconych przez nich na ubezpieczenie społeczne.
Za kilkadziesiąt lat państwa mogą stanąć przed dylematem: zwiększać zadłużenie, by wypłacać emerytury, albo ciąć świadczenia. Jest jeszcze trzecie wyjście – podniesienie wieku emerytalnego. Jeśli nie godzimy się na to ani na niższe świadczenia w przyszłości, pozostaje nam się zgodzić na podniesienie obciążeń podatkowych – argumentują rządzący. Jednak zarówno podniesienie obciążeń podatkowych, jak i obniżenie świadczeń prowadziłyby do niższego poziomu życia i utraty konkurencyjności gospodarki.
Jak wynika z raportu „Society at a glance 2011: OECD Social Indicators” najdłużej na emeryturze żyją Włoszki – ponad 27 lat, Słowenki – 27, Greczynki – niemal 27, Francuzki – 26,5 lat oraz Belgijki prawie 26. Mężczyźni umierają wcześniej. Najpóźniej Grecy, którzy mogą nacieszyć się emeryturą ponad 23 lata, Włosi i Francuzi – prawie 23, oraz Belgowie – ponad 20. My w tym zestawieniu uwzględniającym średnią długość życia w 33 krajach wyglądamy niejednoznacznie. Polki żyją na emeryturze przeciętnie 23 lata, co stawia nas w środku tabeli, ale Polacy niestety tylko nieco ponad 14, najkrócej w grupie państw rozwiniętych.

Mamy inne priorytety

To, jak społeczeństwa przyjmują wydłużenie wieku emerytalnego, zależy od ich świadomości oraz od autorytetu, jakim cieszą się władze państwa. Ważne też jest, w jaki sposób zmiany są komunikowane. W miarę spokojnie było w Wielkiej Brytanii, która jako jedna z pierwszych w połowie pierwszej dekady nowego wieku zapowiedziała reformy. Ale tam rząd postawił sprawę jasno: chcemy podnieść średnią emeryturę z 320 funtów do 436 funtów, ale do tego konieczna jest dłuższa praca. Jednymi z nielicznych, którzy także ze spokojem przyjęli argumenty rządu, byli Niemcy. Protestowali tylko nieliczni. – Ale Niemcy są jednym z najlepiej uświadomionych społeczeństw w Europie, a może i na świecie. Gdy w Polsce 66 proc. pracujących opłaca wyłącznie składki obowiązkowe – na OFE i ZUS – i nie ma żadnych dodatkowych zabezpieczeń, to 60 proc. Niemców ma dodatkowe zabezpieczenia emerytalne – mówi Dariusz Kazalski z Deutsche Banku. Ale i tak w porównaniu z początkiem ubiegłego roku nasza świadomość wzrosła. Liczba osób, które zdecydowały się na coś więcej niż tylko obowiązkową składkę, wzrosła o 8 proc. Jednak jak wynika z raportu przygotowanego dla Deutsche Banku przez instytut Homo Homini, w przypadku Polaków jest to najczęściej zwykła lokata bankowa lub konto oszczędnościowe. Niemcy inwestują w wieloletnie programy emerytalne. Klasa średnia i wyższa często wykupuje je dzieciom zaraz po urodzeniu. Dla 65,6 proc. Polaków najlepszym zabezpieczeniem finansowym na emeryturę jest posiadanie nieruchomości. Ekonomiści załamują ręce. Argumentują – gdy za kilkanaście lat spadnie liczba obywateli, to nie będzie potrzebnych tyle mieszkań, co oznacza, że wartość lokali może być nawet niższa niż obecnie. – Oszczędzanie to mariaż ekonomii z psychologią. Dla ludzi, szczególnie w Polsce, bezpieczne jest to, co jest namacalne – mówi prof. Tomasz Zaleśkiewicz, kierownik Centrum Badań nad Zachowaniami Ekonomicznymi wrocławskiej SWPS. Myślenie jest proste – bank czy fundusz mogą zbankrutować, a dom lub mieszkanie są moje.
– Rozbudowane niezależne od państwa systemy dodatkowych zabezpieczeń społecznych działają w Europie Zachodniej czy w Stanach Zjednoczonych od dziesięcioleci – wyjaśnia Marcin Morwiec, główny ekonomista Pekao SA. – My jesteśmy społeczeństwem na dorobku, a biorąc pod uwagę średnie krajowe dochody oraz poziom obciążeń podatkowych zauważymy, że Polaków nie stać na wieloletnie dodatkowe zobowiązanie do oszczędzania – dodaje. Jednak jest to także jeden z argumentów za podniesieniem i zrównaniem wieku emerytalnego.
Obecnie tzw. stopa zastąpienia, czyli stosunek ostatniej otrzymanej pensji do pierwszej emerytury, w krajach OECD wynosi średnio ponad 70 proc. Przy czym w krajach Unii Europejskiej 76 proc. dla mężczyzn i 74 proc. dla kobiet – wynika z raportu „Pensions at a Glance 2011: Retirement-Income Systems in OECD and G20 Countries”. W Polsce ten rozdźwięk jest dużo większy. Mężczyźni mogą liczyć średnio na emeryturę w wysokości 68 proc. ostatniej pensji, kobiety zaledwie na 51 proc. Jednak choć wiele krajów w Europie przy okazji wydłużenia wieku przechodzenia na emeryturę zrównuje go dla obu płci, to zdecydowanie Polki są najbardziej pokrzywdzone. Będą musiały pracować aż o 7 lat dłużej, podczas gdy np. Austriaczki czy Greczynki o 5, Węgierki o 3, a w większości krajów kobiety popracują o 2 lata dłużej.
Za późniejszą emeryturą powinny iść też inne zmiany
Podwyższenie wieku emerytalnego powinno być powiązane z działaniami wspierającymi wzrost inwestycji i zatrudnienia. PKPP Lewiatan proponuje:
● ograniczenie dopłat do emerytur uprzywilejowanych grup (rolników, górników, pracowników służb mundurowych, sędziów i prokuratorów) i przeznaczenie części tych pieniędzy na aktywizację zawodową i poprawę opieki zdrowotnej;
● zmniejszenie obciążeń najniższych wynagrodzeń podatkami i składkami i tym samym zwiększenie płac netto. Wzmocni to motywację do pracy i zwiększy mobilność, szczególnie osób o niskich wynagrodzeniach;
● dofinansowanie i zwiększenie efektywności publicznych służb zatrudnienia oraz wciągnięcie do współpracy prywatnych firm, aby umożliwić objęcie wszystkich bezrobotnych indywidualnymi programami aktywizacji. Wynagrodzenie dla urzędów pracy i agencji powinno być uzależnione od ich skuteczności, a nie jak obecnie od liczby bezrobotnych;
● zniesienie przedemerytalnego okresu ochronnego, który zniechęca do zatrudniania starszych osób. Obecnie pracodawca nie może zwolnić pracownika przez cztery lata przed osiągnięciem wieku emerytalnego.