Z jednej strony wszechobecne celofanowe reklamówki i miliony owijanych przesyłek kurierskich. Z drugiej strony przepisy dotyczące ochrony środowiska, moda na bycie eko i coraz więcej bio-opakowań przyjaznych środowisku. Do Skandynawii wciąż nam i innym krajom Unii daleko, a wysypiska śmieci to nadal najczęstszy sposób na problem tysięcy ton zużytych opakowań

Kwitnący handel internetowy na dobre zmienił świat zakupów i jest bodaj w całości odpowiedzialny za dziesiątki milionów przesyłek kurierskich, które każdego roku krążą po kraju. Ale także tradycyjne sklepy są niemal w całości wypełnione produktami zapakowanymi w pojedyncze porcje. Mieszkańcy miast przyzwyczaili się natomiast do kupowania pizz, obiadów i innych posiłków na telefon. Jednorazowo opakowanych, rzecz jasna. W marketach plastikowe i papierowe opakowania są dostępne często bez ograniczeń. A tymczasem cykl życia takiej foliówki jest bardzo krótki i szybko się kończy w koszu na śmieci, a zanim się rozłoży będzie balastem dla środowiska nawet przez kilkaset lat.

Równolegle obok tętniącej w e-sklepach i galeriach handlowych konsumpcji zakorzenia się w Polsce moda na bycie eko, która przyszła do nas z Zachodu, a właściwie geograficznie to z północy, czyli Skandynawii. Powiew europejskiego eko-stylu dowartościował u nas nawyki zakupowe takie jak pakowanie w torby wielokrotnego użytku, doskonale znane przed erą szeleszczących celofanów. Eko-torby to najbardziej rozpoznawalne, ale nie jedyne oczywiście objawy mody eko, która promuje produkty z recyklingu i wielokrotnego użytku.

Opakowania są oczywiście niezbędne i potrzebne. Europejskie stowarzyszenie producentów opakowań z tworzyw sztucznych Plastics Europe (Bruksela) chwali się w opracowaniu z 2012 roku, że w Europie jedynie 3% produktów ulega zniszczeniu lub zepsuciu, a tymczasem wskaźnik dla państw rozwijających się to aż 40% strat (dane agencji FAO). Różnica wynika właśnie ze stosowania opakowań. Przykładowo zastosowanie 1,5 grama folii do opakowania ogórka wydłuża jego zdatność do spożycia z kilku dni do dwóch tygodni, co minimalizuje straty i marnotrawstwo. W branży opakowaniowej - z uwagi na oczekiwania społeczne i presję prawa - kierunek zmian i wprowadzane nowości mają na celu z jednej strony zachowanie świeżości produktu, a z drugiej zmniejszanie obciążeń dla środowiska. Przyszłością dla branży są biotworzywa, czyli opakowania z kukurydzy, skrobi czy trzciny cukrowej. To jednak pieśń przyszłości. Tymczasem producenci próbują uciąć nawet po klika minimetrów z jednostkowych opakowań, by w dużej skali zyskać tony zaoszczędzonych tworzyw i upakować kilka procent więcej porcji produktu w mniejszej masie opakowań.

Na światowym rynku opakowań prym wiedzie tektura i papier przed tworzywami sztucznymi i stosunkowo nieczęsto stosowanym szkłem. Recykling odpadów opakowaniowych z tworzyw sztucznych jest dość drogi, stąd prace badawcze skupiają się raczej na wdrażaniu polimerów biodegradowalnych, które można przemysłowo kompostować. Największym światowym odbiorcą bio-opakowań jest Europa.

Unia Europejska w kwestii opakowań podąża wzorem państw skandynawskich, gdzie odzysk opakowań zużytych, ograniczanie ilości odpadów i recykling są na bardzo wysokim poziomie. W kwietniu tego roku Parlament Europejski przegłosował dyrektywę, która ma na celu ograniczenie zużycia toreb plastikowych. Kraje członkowskie Unii mają do wyboru dwie drogi. Albo wprowadzą opłaty za popularne reklamówki, by zniechęcać do korzystania z nich, albo wyznaczą sobie realne cele redukcji ich zużycia. A celofanowe jednorazówki to według unijnych szacunków nie byle problem. Rocznie w 28 państwach UE zużywa się ich ok. 100 miliardów, z czego aż 90% jest po prostu wyrzucanych. Dla Brukseli to marnotrawstwo, z którym trzeba zrobić porządek. Przy czym różnice między krajami UE w zużyciu reklamówek są dość znaczne. W Danii lub Finlandii przeciętne roczne zużycie toreb plastikowych na obywatela to zaledwie 4 sztuki, podczas gdy szacunki dla Polski czy Portugalii mówią o 450.

Póki co problemem dla Brukseli jest dokładniejsze oszacowanie, ile toreb plastikowych zużywają obywatele poszczególnych państw, co będzie punktem wyjścia dla wyznaczenia realnych celów stopniowej redukcji ich zużycia. Komisja Europejska pracuje zatem nad unijnym systemem liczenia.