Gimnazja są najsilniejszym elementem polskiego systemu edukacji, trzeba je poprawiać, a nie likwidować - mówili w czwartek uczestnicy zorganizowanej przez PSL w Sejmie konferencji edukacyjnej. Lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz wezwał do zawarcia "paktu dla oświaty".

Zasiadający w sejmowej komisji edukacji poseł PSL Krystian Jarubas otwierając konferencję powiedział, że rząd PiS szykuje samorządom, rodzicom i uczniom "edukacyjny tor przeszkód". Według niego zapowiadana przez MEN likwidacja gimnazjów nie ma żadnych przesłanek merytorycznych, a wprowadzi jedynie "chaos, demolkę i niepewność". Jak mówił, konsekwencją będzie utrata pracy przez około 37 tys. nauczycieli gimnazjów. Ponadto samorządy poniosą wielomilionowe straty z tego tytułu. Jak mówił, 70 proc. samorządów zrzeszonych w Związku Miast Polskich jest przeciwna likwidacji gimnazjów.

Prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz przekonywał, że likwidacja gimnazjów oznacza mniej pracy dla nauczycieli, pogorszenie jakości kształcenia, a także zantagonizowanie społeczeństwa. Jak mówił, zamiast likwidować gimnazja należałoby podnieść nakłady na edukację z obecnych 4,8 proc. PKB do co najmniej 6 proc. PKB, wprowadzić pięć godzin języka angielskiego w tygodniu już od pierwszych klas, zmniejszyć liczebność klas - do 2017 do 25 uczniów a do 2020 roku do 20 uczniów. Postulował też reformę systemu podnoszenia kwalifikacji nauczycielskich, wprowadzenie ponownie lekcji "przysposobienia obronnego" oraz ciepłych posiłków dla uczniów niezależnie od dochodów.

Na późniejszej konferencji prasowej prezes PSL podkreślił, że polska szkoła potrzebuje dziś przede wszystkim spokoju. "Najważniejsze jest to, by poprawiać reformy, a nie je non stop odwracać: nie wracać też do sentymentów z przeszłości, do czasów PRL" - podkreślił. Zaznaczył, że PSL jest przeciwne likwidacji gimnazjów, bo to nie usprawni funkcjonowania polskiej szkoły, nie podniesie jakości nauczania i wychowania. Według lidera ludowców proponowane przez MEN zmiany cofają rozwój polskiej szkoły i wprowadzają chaos.

Zaznaczył, że PSL przedstawiło podczas konferencji w Sejmie swoje propozycje zmian w oświacie, a teraz zaprasza "do paktu na rzecz oświaty" wszystkie partie polityczne - na czele z PiS, związki zawodowe, samorządy. "Zawrzyjmy wspólny pakt dla oświaty, wypracujmy go razem, to może pomóc, to jest nasza wspólna odpowiedzialność; potrzebna jest tylko otwartość, a nie zamykanie się we własnym kręgu" - powiedział. Jarubas zapowiedział z kolei, że PSL zorganizuje cykl debat na temat edukacji. Wyraził nadzieje, że w ten sposób pakt dla oświaty zostanie wypracowany.

Obecny na briefingu prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz stwierdził, że konferencja zorganizowana przez PSL to była chyba pierwsza debata nt. edukacji, podczas której padały konkrety, "ponieważ MEN w swojej debacie mówiło raczej o emocjach". "Dziś pojawiły się pytania o źródła finansowania, o zasadność tej rewolucji, o podstawy naukowe tak kategorycznego modernizowania systemu oświaty w wykonaniu minister Zalewskiej. Z tej debaty wynika podstawowa myśl: edukacja nie może być zdominowana przez jedną partię, bo to jest nasze dobro wspólne" - powiedział Broniarz. Wyraził nadzieję, że także MEN zacznie mówić o konkretach, a nauczyciele i rodzice będą uczestniczyli w tej debacie.

"ZNP uważa, że likwidacja gimnazjów jest edukacyjnym zamachem stanu, bo pani minister demoluje cały ustrój szkolny. Zresztą zaczęła to robić od sześciolatków" - powiedział. Jak zaznaczył, Związek uważa natomiast, że potrzebna jest dyskusja o czteroletnim liceum oraz edukacji przedszkolnej, która "jest systematycznie niszczona przez obecne rozwiązania". "Warto spojrzeć na edukację jako całość, zastanowić się, co jest jej najsłabszym elementem i to naprawiać, a nie dokonywać tego rodzaju głębokich przeobrażeń, które ani nie są przez nikogo oczekiwane, ani nie wynikają z żadnych merytorycznych przesłanek" - powiedział Broniarz. Podkreślił, że polska szkoła "jest już zmęczona rewolucyjnymi zmianami".

Według Broniarza w związku z propozycjami MEN zagrożeni utrata pracy powinni czuć się przede wszystkim nauczyciele trzecich klas gimnazjalnych oraz nauczycieli szkół zawodowych, w tym nauczyciele praktycznej nauki zawodu. "Od 35 do 45 tys. osób ma prawo się czuć zagrożonymi" - powiedział.

W trakcie wcześniejszej debaty Broniarz zarzucał MEN, że nie przedstawiło żadnych twardych dowodów na to, że gimnazja się nie sprawdziły. "Mamy za to do czynienia z całą gamą wyświechtanych tez i stereotypów na temat gimnazjów" - powiedział. Zaapelował do środowiska nauczycielskiego o "myślenie i krytyczne odniesienia się do propozycji rządu". "Zbyt łatwo ulegamy temu, co góra nam nakazuje" - mówił. Według niego propozycje MEN to "powrót do PRL, do jednego podręcznika, jednego wydania", to naruszenie autonomii nauczyciela i środowisko nie może się temu biernie przyglądać.

Wiceszef sejmowej komisji samorządu Piotr Zgorzelski podkreślał, że zmiany w edukacji nie powinny odbywać się w "atmosferze rewolucji i chaosu", bo takie działania podważają zaufanie do państwa. Jak mówił, wiele samorządów wciąż spłaca kredyty zaciągnięte na budowę gimnazjów; wielu nauczycieli zainwestowało w dodatkowe studia w związku z wprowadzeniem gimnazjów.

"Dziś pytają: +po co?+. Nauczyciele, samorządy, rodzice zawiedli się na państwie, bo znów zaczyna się mieszanie w edukacyjnym kotle" - powiedział Zgorzelski. Zaproponował przeprowadzenie referendum dotyczącego likwidacji gimnazjów i innych proponowanych przez rząd zmian w systemie edukacji.

Była kurator oświaty woj. świętokrzyskiego Małgorzata Muzoł przestrzegała, że proponowane przez MEN zmiany w systemie edukacji mogą poważnie zaszkodzić realizacji programów regionalnych realizowanych z funduszy UE. Zwróciła uwagę, że obecnie we wszystkich dokumentach funkcjonuje pojęcia "zasadnicze szkoły zawodowe", które według propozycji rządu mają stać się "szkołami branżowymi".

Zaznaczyła, że nie wiadomo też, co stanie się z kwalifikacjami zawodowymi nauczycieli np. przyrody, który to przedmiot ma zniknąć i w ośmioklasowej szkole podstawowej zostać zastąpiony chemią, fizyką i biologią. Według niej likwidacja gimnazjów będzie miała szczególnie negatywne skutki dla uczniów małych miejscowości. Jak mówiła, gimnazja powstały m.in. właśnie po to, by wyrównać poziom nauczania w małych i dużych ośrodkach.

B. podsekretarz stanu w MEN, ekspert OECD dr Maciej Jakubowski przekonywał, że według badań, także zagranicznych, dotyczących m.in. osiągnięć edukacyjnych uczniów w poszczególnych państwach, gimnazja to najmocniejszy element polskiego systemu edukacji. "Trzeba je poprawiać, a nie likwidować" - podkreślił. Jak dodał, problemem w Polsce jest edukacja wczesnoszkolna i edukacja dorosłych; gimnazja natomiast się sprawdziły.

W środę szefowa MEN Anna Zalewska powiedziała, że dobiegają końca prace nad szczegółowymi rozwiązaniami dot. zmian w systemie oświaty i w połowie września projekty zostaną przekazane do konsultacji społecznych.

Jak mówiła, najważniejsze decyzje, które będą realizowane od nowego roku szkolnego to m.in.: zniesienie obowiązku szkolnego dla sześciolatków, likwidacja sprawdzianu dla szóstoklasistów, możliwość niezależnego odwoływania się od wyników egzaminów maturalnych i usunięcie restrykcyjnego rozporządzenia dotyczącego sklepików szkolnych. Od 1 września, przypomniała szefowa MEN, zlikwidowany został obowiązek realizacji w dotychczasowej formule tzw. "godzin karcianych"; wynikają one z przepisów prawa oświatowego.

Zalewska poinformowała też, że resort pracuje nad podstawą programową wychowania przedszkolnego i kształcenia ogólnego – dla uczniów szkoły podstawowej i szkół ponadpodstawowych – liceum ogólnokształcącego, branżowej szkoły pierwszego i drugiego stopnia i technikum. Minister mówiła, że pierwszy etap zmian, to przede wszystkim rozpoczęcie od 1 września 2017 r. wdrażania nowej struktury szkół - przekształcenia sześcioletnich szkół podstawowych w ośmioletnie, wygaszanie gimnazjów i uruchamianie pierwszych klas szkół branżowych I stopnia.