Przy wyborze szkoły dla dzieci rodzice często kierują się ich wynikami. Dotyczy to zwłaszcza większych miast, w których poza placówką, do której jest przypisane dziecko (obowiązuje rejonizacja), są jeszcze inne, mogące reprezentować wyższy poziom kształcenia. Do tej pory w trakcie powszechnej rekrutacji można było ubiegać się o przyjęcie dziecka spoza rejonu do szkoły o lepszej renomie. Szefowie placówek często się na to godzili, jeśli mogli przyjąć zdolne dzieci. Dzięki temu łatwiej było utrzymać dobrą opinię o jakości kształcenia.
W tegorocznej rekrutacji po zmianie przepisów i wprowadzeniu reformy związanej z obowiązkiem nauki sześciolatków będzie inaczej. W trakcie powszechnego naboru do szkoły można zapisywać wyłącznie dzieci z rejonu. Dodatkowo poza rocznikiem siedmiolatków trafi do niej co najmniej połowa rocznika sześciolatków. A klasy nie mogą liczyć więcej niż 25 uczniów. W rezultacie nie będzie już miejsca dla dzieci spoza rejonu.
Egzamin zewnętrzny
Taka sytuacja wynika z wprowadzenia nowych przepisów, które obowiązują od tego roku. Zgodnie z art. 20e ustawy z 7 września 1991 r. o systemie oświaty (t.j. Dz.U. z 2004 r. nr 256, poz. 2572 z późn. zm.) do klasy pierwszej publicznej szkoły podstawowej, której ustalono obwód, przyjmuje się dzieci w nim zamieszkałe (na podstawie zgłoszenia rodziców). Z kolei kandydaci zamieszkali poza nim mogą być przyjęci po przeprowadzeniu postępowania rekrutacyjnego, jeżeli placówka dysponuje wolnymi miejscami.
Obecnie rozpoczyna się rekrutacja m.in. do szkół podstawowych. Większość opiekunów chce, aby ich dziecko trafiło do szkoły, która ma wysokie wyniki ze sprawdzianu zewnętrznego szóstoklasistów. Dlatego dużym powodzeniem cieszą się te placówki, w których uzyskuje się średnie rezultaty na poziomie 30 punktów. Uzyskanie miejsca w nich nie będzie łatwe. – Po wakacjach zamierzamy utworzyć trzy oddziały dla dzieci z pierwszych klas. Rodzice spoza rejonu będą musieli czekać aż do końca rekrutacji na ewentualne wolne miejsca – mówi Ewa Chłosta, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 222 w Warszawie (jednej z najlepszej szkół w mieście).
Tłumaczy, że w tym roku muszą znaleźć się miejsca dla rocznika siedmiolatków i sześciolatków, a to mocno ograniczy przyjmowanie dzieci spoza obwodu. Podobnie jest wśród innych szkół o najwyższych wynikach. – Mamy bardzo dużo zgłoszeń od rodziców dzieci spoza rejonu. Będziemy się starali utworzyć trzy pierwsze klasy. Nie decydujemy się na więcej, bo warunki lokalowe nam na to nie pozwalają – mówi Elżbieta Bujas-Napora, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 32 w Krakowie.
Tłumaczy, że dodatkowo w myśl nowych przepisów na jednego nauczyciela w świetlicy może przypadać maksymalnie 25 uczniów, czyli tyle co w klasach. To rozwiązanie także utrudnia przyjmowanie dzieci spoza rejonu. W tym roku nie będzie dla nich tak dużo miejsc, jak w ubiegłym.
Rodzice walczą
Opiekunowie szukają więc sposobów na te problemy. Na przykład wcześniej decydują się na przemeldowanie w rejon, w którym znajduje się szkoła podstawowa z wysokim poziomem kształcenia.
– Na zebraniach z kandydatami padały pytania, czy trzeba się przemeldować, aby znaleźć się w powszechnej rekrutacji i mieć zagwarantowane miejsce. Opiekunowie często zapominają, że wystarczy napisać oświadczenie o miejscu zamieszkania, które nie musi być tożsame z zameldowaniem dziecka – wyjaśnia Elżbieta Bujas-Napora.
Dodaje, że dyrektor nie weryfikuje, czy rzeczywiście dziecko mieszka pod adresem, który wskaże w podaniu rodzic. Takie rozwiązanie tworzy jednak pole do nadużyć.
– Ja również otrzymuję oświadczenia, że dzieci zamieszkują np. u dziadków, ale już tego nie weryfikuję. Mam nadzieję, że rodzice nie wskazują miejsca zamieszkania np. kolegi, tylko po to, aby uzyskać pożądane przez siebie miejsce, ale pewności nie mam – tłumaczy Ewa Chłosta.
Sami dyrektorzy mają zresztą swoje zastrzeżenia do nowych przepisów. Do tej pory, jeśli ich placówka kształciła na wysokim poziomie, była oblegana przez zdolnych kandydatów i była wyróżniana. Po zmianach tego typu szkoły są traktowane podobnie jak inne placówki, które nie odnoszą sukcesów.