W tym roku zlikwidowanych szkół może być nawet trzy razy mniej niż w latach poprzednich – niewiele ponad sto. To sposób kierujących samorządami, by nie polec w kampanii wyborczej.
Funkcjonowanie szkół podległych gminom / Dziennik Gazeta Prawna

Lokalni włodarze zrobią wszystko, żeby w 2014 r. nie irytować mieszańców złymi informacjami – w tym rodziców uczniów i nauczycieli. Jak sprawdził DGP, mimo że w najbliższym czasie samorządy muszą zgłosić do kuratoriów zamiar likwidacji szkół i innych placówek oświatowych, na takie działanie decydują się pojedyncze. Całkiem inaczej niż w latach wcześniejszych. W 2013 r. uchwał intencyjnych w tej sprawie było kilkaset, a rok wcześniej – ok. 1,4 tys. W efekcie z mapy Polski w ubiegłym roku zniknęło 345 szkół. Rok wcześniej o cztery więcej, a w 2008 r. – aż 587.

Z sondy DGP wynika, że np. w województwach lubelskim, opolskim, kujawsko-pomorskim do tej pory nie wpłynęła żadna informacja od gmin o zamiarze zamknięcia szkoły. Z kolei w województwach świętokrzyskim, wielkopolskim i zachodniopomorskim zostały do tego wytypowane po dwie placówki. Dla porównania w ubiegłym roku było ich odpowiednio 21, 24 i 29. W pozostałych województwach samorządy, jeżeli chcą likwidować szkoły, to jednostkowe, i to nie z przyczyn ekonomicznych, tylko z obowiązku wygaszania szkół dla dorosłych.

Taka ostrożność ze strony lokalnych włodarzy wynika z obaw przed powodzeniem w wyborach samorządowych. Zamknięcie szkoły może bowiem oznaczać ostry konflikt z mieszkańcami i porażkę wyborczą. – Nauczyciele emocjonalnie wpływają na rodziców uczniów, aby ci zmusili gminę do wycofania się z takiej decyzji – potwierdza Wojciech Ziętkowski, burmistrz Środy Wielkopolskiej. – Dochodzi wtedy do dantejskich scen, a żaden wójt nie chce mieć takiej awantury w roku wyborczym – dodaje.

– Z naszych danych wynika, że proces likwidacji placówek w 2014 r. będzie przebiegał w sposób wyważony – przyznaje Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.

Likwidacja szkoły tylko w ostateczności

Samorządy, które w tym roku decydują się na zamknięcie szkoły lub innej placówki oświatowej, robią to z powodu trudnej sytuacji budżetowej. Zgodnie z prawem zanim zlikwidują placówkę, muszą przekonać rodziców uczniów, nauczycieli, a także związki zawodowe. Drobny błąd popełniony przez wójta, burmistrza lub prezydenta miasta skutkuje tym, że szkoła funkcjonuje w kolejnym roku, nawet jeśli uczniów jest mniej niż pracujących tam nauczycieli.
Zanim gmina zdecyduje się na likwidację placówki, musi o tym powiadomić m.in. kuratorium oraz najpóźniej do końca lutego podjąć uchwałę intencyjną. Największą przeszkodą są jednak oświatowe związki zawodowe.
– Samorząd może zlikwidować szkołę, ale zgodnie z literą prawa. Dlatego musi przede wszystkim udowodnić, że taka decyzja jest uwarunkowana względami społecznymi i ekonomicznymi – przekonuje Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego (ZNP).
Tłumaczy, że zamknięcie placówki skutkuje obowiązkiem zapewnienia dowozu dzieci do kolejnej, a tym samym wydłuża ich pobyt poza domem.
– Gminy często nie powiadamiają nas o zamiarze likwidacji, bo wydaje im się, że nie ma związku zawodowego w szkole. A przecież powinny poinformować co najmniej naszą organizację w regionie – wylicza Ryszard Proksa, przewodniczący Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”.
Według niego kolejnym z najczęstszych błędów popełnianym przez samorządowców, a wykorzystywanym przez związki, jest nieprawidłowe lub wręcz nieskuteczne powiadamianie rodziców uczniów.
Związkowcy wskazują też, że blokują likwidację szkoły, jeśli stosowna uchwała zostanie zbyt późno przyjęta.
Z kolei samorządowcy narzekają, że proces zamykania szkół utrudniają urzędnicy.
– Ostatnio kuratoria coraz częściej odwołują się do sądu – mówi Wojciech Ziętkowski, burmistrz Środy Wielkopolskiej.
Co do zasady ich opinia nie jest wiążąca. Jeśli jednak samorząd się do niej nie odniesie, likwidacja może zostać zablokowana.

Bez wyjścia

Do zamykania placówek oświatowych najczęściej zmusza samorządy sytuacja ekonomiczna.
– W szkole podstawowej jest za mało dzieci i nic nie wskazuje na to, że będzie ich więcej. Jest to niepopularna decyzja w roku wyborczym, ale ze względów ekonomicznych nie mamy innego wyjścia – mówi DGP Artur Nowicki, zastępca wójta gminy Malanów (woj. wielkopolskie).
Podobnie też jest w innych samorządach.
– Zamykamy filię szkoły podstawowej, bo było tam zaledwie 12 uczniów. Nawet rodzice przekonali się, że lepiej jest wysyłać dzieci do lepiej wyposażonej placówki – mówi Paweł Szuber, dyrektor Zespołu Szkół w Krzęcinie (woj. zachodniopomorskie).

Zlikwidować bariery

Alternatywą dla likwidacji szkół jest ich przekazanie do prowadzenia przez stowarzyszenie rodziców.
– Koszty utrzymania są wtedy mniejsze, bo nie stosuje się Karty nauczyciela – potwierdza Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz, wiceprzewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.
Problem w tym, że istnieją ograniczenia. Obecnie samorząd może powierzyć szkołę stowarzyszeniu, pod warunkiem że uczy się w niej do 70 uczniów. W przypadku tych liczniejszych najpierw trzeba taką placówkę zlikwidować. W poprzedniej kadencji rząd chciał znieść te bariery. Zmiany skutecznie zablokował ZNP.