Prywatne żłobki, opiekunki i producenci mleka modyfikowanego mogą stracić na wprowadzeniu rocznych urlopów dla rodziców. Przedsiębiorcy już badają rynek i przygotowują się na czarne scenariusze.
Najpierw 20 tygodni macierzyńskiego dla matki, później ewentualnie dodatkowe 6 tygodni dla matki lub ojca, a następnie – dla chętnych, którzy chcą zostać z dzieckiem jeszcze dłużej – 26 tygodni rodzicielskiego. Taki prezent ofiarował rząd parom, którym dzieci urodziły się w tym roku albo dopiero przyjdą na świat. Okazuje się jednak, że pomysł będzie miał także swoje ofiary.
Zmiany prawne odczują żłobki, które były nastawione na przyjmowanie najmłodszych dzieci, czyli od 3.–4. miesiąca. Tyle bowiem wynosił okres dotychczasowego urlopu. – Ponad połowa przyjmowanych do nas dzieci jest w wieku sześciu miesięcy. Od przyszłego roku będzie ich na pewno mniej – ocenia Monika Adamowska, właścicielka Akadamii Maluszka Żółwik w Warszawie. I dodaje, że ponieważ niemowlaki zwykle dużo chorują, w nowej sytuacji prawnej rodzicom łatwiej będzie zrezygnować ze żłobka i przejść na urlop rodzicielski. Tym bardziej że w grę wchodzą finanse – placówki opiekuńcze dla najmłodszych są w większości niepubliczne, a średnia cena w dużych miastach oscyluje między 800 a 1000 zł za pobyt. W Warszawie za umieszczenie dziecka w którejś z nich trzeba często zapłacić ponad 1500 zł. Tymczasem rzadko kiedy placówki zwracają pieniądze za nieobecność dziecka spowodowaną chorobą, czasem ewentualnie zgadzają się odliczyć koszty wyżywienia. Bardziej się więc kalkuluje pójść na urlop, zwłaszcza że na nowym rodzicielskim, który przysługuje po 26. tygodniu życia dziecka, rodzice mogą otrzymać 60 lub 80 proc. wynagrodzenia (wysokość wypłat zależy od momentu złożenia deklaracji z chęcią wykorzystania pełnego urlopu).
Młode małżeństwa na dorobku bardzo się liczą z kosztami. Jak opowiada Joanna Łęgowska, przewodnicząca Stowarzyszenia Żłobków Niepublicznych ProRodzina, wysokość miesięcznej opłaty to pierwsza rzecz, na którą zwracają uwagę przy wyborze placówki.
– Potem oczywiście liczą się jakość opieki i lokalizacja, ale wydatki są na pierwszym planie – ocenia Łęgowska.
Opcja pozostania w domu staje się jeszcze korzystniejsza w przypadku pojawienia się w rodzinie drugiego dziecka. – U mnie taką chęć już jedna mama zadeklarowała – mówi Łęgowska, która jest także dyrektorem żłobka w Poznaniu. Jednak na razie wciąż jest więcej chętnych niż miejsc, które placówki mogą one zaoferować. Jednak kolejki wkrótce się skończą. – Dzięki nowej sytuacji z urlopami rynek zostanie zweryfikowany – ocenia Joanna Łęgowska.
Z kolei Monika Adamowska ze stołecznego Żółwika uważa, że szansą dla firm na przetrwanie jest zmiana oferty: skierowanie do dzieci powyżej 1. r.ż.
Mniej obaw w związku z wydłużeniem urlopu macierzyńskiego mają opiekunki. – Sądzę, że to nieznacznie wpłynie na kondycję naszej branży. Od dawna większość rodziców szuka opiekunki do dzieci powyżej roku – uważa Sylwia Wanot z Pomocni.pl.
Więcej powodów do niepokoju mają firmy produkujące mleko dla niemowlaków czy odżywki. Dla nich jest jasne, że matki, które zostaną w domu, aby opiekować się maluchem, dłużej będą karmić piersią. To wygodniejsza i tańsza opcja, nie mówiąc już o tym, że korzystniejsza dla rozwoju dziecka.
Nutricia niedawno zrobiła duże badanie, chcąc określić, ilu rodziców zdecyduje się wykorzystać dłuższy urlop i spróbować oszacować straty.
– Wychodzi na to, że co trzecia mama planuje skorzystanie z rocznego rodzicielskiego, jednak połowa nie ma takiego zamiaru. Inne proporcje są inne w grupie kobiet dopiero będących w ciąży – tu na najdłuższą opcję decyduje się aż połowa pytanych, a tylko 20 proc. zdecydowanie wyklucza tę możliwość – wyjaśnia Małgorzata Kołodrub, kierownik ds. komunikacji Nutricia Polska.
Biorąc pod uwagę, że liczba urodzeń wciąż spada (o ponad 4 proc. w pierwszych czterech miesiącach tego roku w porównaniu z analogicznym okresem 2012 r.), sytuacja nie przedstawia się optymistycznie.
– Wierzymy, że przy wsparciu państwa rodzice poczują się bezpieczniej i będą chętniej decydowali się na dzieci – ma nadzieję Tomasz Retmaniak, menedżer w Nestle Nutrition.
My także. To ważne nie tylko dla bilansu firm zarabiających na dzieciach, lecz także dla przyszłości kraju i nas wszystkich.