Przepis dotyczący śledzenia zatrudnienia absolwentów uczelni może prowadzić do nadużyć. Od tego roku akademickiego wyższe szkoły muszą badać losy osób kończących studia. Taki obowiązek nałożył na nie resort nauki i szkolnictwa wyższego. Nie określił jednak, jakich narzędzi mają używać. Uczelnie nie będą też miały obowiązku upubliczniać tych danych. W środowisku akademickim coraz głośniej mówi się o tym, że narzędzie to może być wykorzystane w nierzetelny sposób.
Przepis dotyczący śledzenia zatrudnienia absolwentów uczelni może prowadzić do nadużyć. Od tego roku akademickiego wyższe szkoły muszą badać losy osób kończących studia. Taki obowiązek nałożył na nie resort nauki i szkolnictwa wyższego. Nie określił jednak, jakich narzędzi mają używać. Uczelnie nie będą też miały obowiązku upubliczniać tych danych. W środowisku akademickim coraz głośniej mówi się o tym, że narzędzie to może być wykorzystane w nierzetelny sposób.
– Słyszymy o raportach lub badaniach, na które powołują się uczelnie, przekonując młodych ludzi, że to one mają najlepsze wyniki w nauczaniu lub że ich absolwenci najszybciej znajdują pracę. Problem w tym, że nikt nie wie, jak te badania zostały przeprowadzone, na jakiej grupie i co było ich przedmiotem – opowiada nam jeden z profesorów Uniwersytetu Warszawskiego. Dodaje, że jeszcze poważniejszym problemem mogą być wyniki badań dotyczące śledzenia losów absolwentów, którymi uczelnie mogą manipulować. – Najprostszy przykład. Zadając pytanie o pracę, można zagadnąć ankietowanego, czy pracuje albo czy pracuje w zawodzie. Odpowiedzi na te pytania mogą być skrajnie różne – wyjaśnia nasz rozmówca. Rzecznik prasowy jednej z największych uczelni technicznych przyznaje, że widział już tego typu publikacje. – To był raport dotyczący poziomu zatrudnienia. Jedna z uczelni chwaliła się, że 87 proc. jej studentów rozpoczyna pracę jeszcze w trakcie nauki. Gdzieś w głębi raportu małym drukiem było dopisane, że pytanie dotyczyło tego, czy w trakcie trwania studiów młody człowiek podejmował jakąkolwiek pracę – opowiada.
To dlatego pojawiają się sugestie, żeby wszystkie uczelnie, przygotowując swoje opracowania, korzystały z jednej bazy danych, np. ZUS. Aby nie było problemów z ochroną danych osobowych, do zbierania informacji miałby wystarczyć PESEL. Resort nauki twierdzi jednak, że nie ma obaw o rzetelność, bo samym uczelniom powinno zależeć na przejrzystości. – Nie chcieliśmy narzucać żadnych rozwiązań, bo szanujemy autonomię uczelni, a także specyfikę kierunków studiów. W ramach kontroli i oceny szkół wyższych sposób badania losów absolwentów będzie weryfikować Polska Komisja Akredytacyjna, a w przypadku kierunków o profilu praktycznym także wdrożenie wniosków z monitoringu, czyli realną poprawę oferty kształcenia – mówi Bartosz Loba, rzecznik MNiSW.
Losy swoich absolwentów śledzą Niemcy, Brytyjczycy, Włosi, Francuzi, a także Finowie. Badania przeprowadzają zewnętrzne i niezależne od uczelni instytucje.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama