Podczas X Kongresu Wyzwań Zdrowotnych eksperci analizowali aktualną sytuację systemu ochrony zdrowia oraz sposoby na jej poprawę. Potrzebne są zarówno doraźne działania, jak i długofalowa wizja

Już na początku dyskusji „Kryzys w finansach ochrony zdrowia. Nowe strategie w obliczu katastrofy” padło kluczowe pytanie: czy obecna sytuacja finansowa systemu rzeczywiście jest katastrofalna?

O tym, że w zdrowiu jest źle, a w finansach zdrowia bardzo źle, mówimy od zawsze. System, który pierwotnie miał się utrzymywać ze składki zdrowotnej, stracił swoją wydolność już kilka lat temu – zauważył Jakub Szulc, wiceprezes Narodowego Funduszu Zdrowia.

Zwiększająca się luka finansowa powoduje konieczność udzielania dotacji budżetowych. Jak podkreślił wiceprezes NFZ, dzisiaj finansowanie pozaskładkowe to około 10 proc. budżetu Funduszu, ale jego udział będzie rósł.

– Pytanie brzmi: czy obecne zapotrzebowanie na świadczenia zdrowotne możemy sfinansować tylko ze składki zdrowotnej, czy też państwo będzie musiało zwiększyć swoje zaangażowanie? – stwierdził Jakub Szulc.

Przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia wskazywali, że obecnie dotacje budżetowe są jedynym wyjściem.

Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że mamy do czynienia z katastrofą, ale nie da się ukryć, że sytuacja jest najtrudniejsza w historii – powiedział Wojciech Konieczny, wiceminister zdrowia.

Podkreślono, że problem ma swoje korzenie w braku konsekwencji reform. System, który zaprojektowano w 1999 r., od początku nie był finansowo stabilny. Ilość środków przeznaczanych na zdrowie zawsze była niewystarczająca w stosunku do potrzeb.

Obecne realia pokazują, że bez reform finansowych i systemowych sektor ochrony zdrowia w Polsce będzie coraz bardziej uzależniony od środków budżetowych, co może prowadzić do dalszych napięć i trudności w jego funkcjonowaniu.

Paneliści zgodzili się, że system ochrony zdrowia w Polsce wymaga nie tylko doraźnych działań, lecz także długoterminowych reform. Pojawiły się różne propozycje, od zwiększenia składki zdrowotnej po wprowadzenie powszechnego podatku zdrowotnego.

Kominy płacowe – realny problem czy manipulacja

Kolejną istotną kwestią, którą poruszono, były rosnące koszty wynagrodzeń w sektorze ochrony zdrowia. Padły dość zgodne opinie co do tego, że ustawa o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia powinna być skorelowana ze zwiększeniem finansowania systemu. Podnoszono również problem kominów płacowych.

Uczestnicy dyskusji zwrócili uwagę, że wynagrodzenia lekarzy są często przedstawiane w sposób wyrywkowy i mogą nie odzwierciedlać rzeczywistej sytuacji finansowej pracowników ochrony zdrowia.

Musimy sobie pewne rzeczy wyjaśnić, w systemie funkcjonują dwie formy zatrudnienia: umowy kontraktowe i etaty. Nie można mówić, że lekarz na kontrakcie zarabia określoną kwotę, bo w rzeczywistości prowadzi działalność gospodarczą, z której finansuje sprzęt, leasingi, środki dezynfekcji i personel pomocniczy – zaznaczył dr Klaudiusz Komor, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej.

Z danych wynika, że rachunki przekraczające 100 tys. zł miesięcznie wystawia jedynie 440 lekarzy na 200 tys. zatrudnionych w systemie, co stanowi zaledwie 0,25 proc. ogółu. Mediana wynagrodzeń lekarzy na kontrakcie to 25 tys. zł brutto, a po odliczeniu podatków i składek ZUS dochód jest znacząco niższy. Natomiast lekarze na etatach zarabiają średnio 21 tys. zł brutto, ale suma ta zawiera także wynagrodzenia za dyżury.

– Jeśli spojrzymy tylko na podstawową pensję lekarza specjalisty, to zgodnie z ustawą o minimalnym wynagrodzeniu wynosi ona obecnie 10 400 zł brutto. To właśnie na tej podstawie powinniśmy oceniać realne zarobki lekarzy – dodał Klaudiusz Komor.

Czy nastał czas na zaciskanie pasa

Prowadząca dyskusję Paulina Gumowska, dyrektorka segmentu zdrowie i lifestyle Grupy PTWP, postawiła pytanie, czy w obliczu kryzysu ochrony zdrowia środowisko medyczne powinno się przygotować na zaciskanie pasa. Stanowisko w tej sprawie wyraziła Mariola Łodzińska, prezeska Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych.

Zaciskanie pasa już się rozpoczęło, niestety, od naszej grupy zawodowej. Magister ze specjalizacją, czyli najwyższa kategoria pielęgniarek, często nie otrzymuje należnych wynagrodzeń. Problem dotyka głównie nas, mimo że to właśnie pielęgniarki stanowią największą grupę zawodową w ochronie zdrowia – powiedziała Mariola Łodzińska.

Jej zdaniem należy zmienić podejście do wynagrodzeń w systemie ochrony zdrowia i traktować je jako inwestycję.

– Nie patrzcie na nas jako na koszt, ale jako na inwestycję. System ochrony zdrowia potrzebuje dobrze wynagradzanych kadr, aby uniknąć odpływu personelu. Dzięki podjętym reformom udało się zahamować masową emigrację pielęgniarek i położnych. Co więcej, obserwujemy powroty personelu z zagranicy, co jest niewątpliwie sukcesem – podkreśliła.

Precyzyjne dane pozwolą na wnioski

Daniel Rutkowski, prezes Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, zapytany o wpływ wynagrodzeń na kryzys finansowy w ochronie zdrowia zauważył, że problem ten wynika między innymi z obecnego systemu waloryzacji.

Być może źródłem problemu jest to, że ustawa odnosi się do przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Gdybyśmy mieli stabilną inflację na poziomie 2 proc. i wzrost wynagrodzeń na poziomie 3 proc., tak jak w rozwiniętych gospodarkach, to sytuacja wyglądałaby inaczej. Tymczasem w 2024 r. mamy do czynienia ze wzrostem o ponad 14 proc., co znacząco wpływa na koszty systemu – powiedział Daniel Rutkowski.

Zaznaczył również, że jego instytucja rozpoczęła zbieranie danych ze szpitali, co ma pomóc w dalszej analizie sytuacji finansowej sektora.

– Inflacja spada, kontrakty są na poziomie, który nie wymaga dalszych podwyżek, a skutek wzrostu wynagrodzeń oszacowaliśmy na prawie 9 mld zł rocznie. Potrzebujemy precyzyjnych danych, by lepiej dostosować przyszłe rekomendacje – wskazał.

Nadzieje w reformie szpitalnictwa

O konieczności reformy szpitalnictwa mówił dr Jerzy Szafranowicz, wiceminister zdrowia, który poinformował o postępie prac legislacyjnych. Nowe regulacje przewidują także wsparcie finansowe dla placówek, które realizują skuteczne programy naprawcze.

Jeśli szpital spełni określone warunki, będzie mógł liczyć na wsparcie finansowe z Krajowego Planu Odbudowy. Dodatkowo finalizujemy rozmowy z Bankiem Gospodarstwa Krajowego, które mają zapewnić długoterminowe pożyczki dla zadłużonych jednostek – powiedział wiceminister zdrowia.

Prowadząca dyskusję zapytała wprost, czy reforma szpitalnictwa rzeczywiście poprawi sytuację finansową sektora. Na ten temat wypowiedziała się Marta Nowacka, prezeska Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego.

Nie możemy ignorować problemów zadłużenia, ale musimy pamiętać, że restrukturyzacja nie może się odbywać kosztem pacjentów. Ważne jest, by reforma rzeczywiście przyniosła stabilność finansową – stwierdziła.

Podkreślono, że problemem są nie tylko wynagrodzenia, lecz także rosnące koszty działalności szpitali, w tym opłaty komornicze, koszty postępowań sądowych oraz konieczność utrzymania nowoczesnych technologii medycznych.

Kryzys jako szansa na zmiany

Dr Małgorzata Gałązka-Sobotka z Uczelni Łazarskiego, zastępca przewodniczącego Rady Narodowego Funduszu Zdrowia, podkreśliła, że obecny kryzys powinien się stać impulsem do głębszych zmian systemowych.

Kryzysy są bolesne, ale jednocześnie mobilizujące. Powinniśmy wyjść poza schematy i zastanowić się strategicznie nad konstrukcją finansowania ochrony zdrowia. Nie możemy skupiać się wyłącznie na finansach NFZ, bo one są jedynie skutkiem wadliwie zaprojektowanego systemu ubezpieczeniowego i niskich nakładów na zdrowie – podkreśliła.

Wskazała także na problem struktury wydatków prywatnych w Polsce.

– Nasza ochrona zdrowia jest finansowana w sposób niekorzystny dla obywateli. Większość prywatnych wydatków pochodzi bezpośrednio z kieszeni pacjentów zamiast z ubezpieczeń dodatkowych, które mogłyby efektywniej zarządzać środkami – powiedziała.

Podczas dyskusji padła propozycja, aby profilaktyka była finansowana z podatków prozdrowotnych, takich jak akcyza na niezdrowe produkty, a system opieki długoterminowej – z dodatkowego ubezpieczenia pielęgnacyjnego.

Michał Kępowicz, członek zarządu Philips Polska oraz Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Wyrobów Medycznych POLMED, zwrócił uwagę na to, że zmiany w finansowaniu muszą iść w parze ze zmianą modelu organizacji ochrony zdrowia.

– Mamy najdroższy w Europie system oparty na lekarzach. Tymczasem inne kraje już dawno przeniosły część obowiązków na innych specjalistów. Musimy inwestować w profilaktykę i cyfryzację, by ograniczyć niepotrzebne koszty i poprawić efektywność leczenia – stwierdził.

Zaproponował także większe wykorzystanie nowoczesnych technologii na wzór krajów skandynawskich i Kanady.

– W Norwegii wdrożenie systemu triażu pacjentów skróciło czas oczekiwania na operację z 120 do 68 dni. W Kanadzie oszczędzono 2 mld dol. dzięki integracji platform diagnostycznych. Takie rozwiązania mogłyby przynieść ogromne korzyści także w Polsce – zaznaczył.

Nie popadać w fatalizm

Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich, zauważył, że choć nakłady na ochronę zdrowia w stosunku do PKB wzrosły z 4,5 proc. do 5,6 proc., to system wciąż mierzy się z kryzysem.

– Wprowadzenie ustawy o 7 proc. PKB na zdrowie nastąpiło bez refleksji nad źródłami finansowania. Założenie, że to, czego brakuje, dopłaci budżet, okazało się błędne – powiedział.

Wskazał również, że rządowe prognozy wskazują na wzrost dotacji budżetowej do NFZ do 90 mld zł do 2028 r., co odpowiadałoby aż 2 proc. PKB.

– Nie możemy popadać w fatalizm. To wynika ze status quo, które można zmienić, podejmując odpowiednie działania. Mamy odpowiedzialność za stworzenie stabilnego systemu finansowania ochrony zdrowia – powiedział. Przedstawił również propozycje reform, które mogłyby przynieść systemowi dodatkowe 35 mld zł rocznie.

Na koniec panelu wiceprezes NFZ został zapytany, czy system ochrony zdrowia może przetrwać w obecnej sytuacji.

– Co do tego nie mam żadnych wątpliwości – musi wytrzymać. Nie mamy innego wyjścia – puentował Jakub Szulc.

SG

Propozycja reform FPP

– połączenie składki chorobowej i zdrowotnej, co zwiększyłoby wpływy NFZ o 16 mld zł,

– wzrost składki zdrowotnej o 0,5 pkt proc., co oznaczałoby koszt 20 zł miesięcznie dla osoby otrzymującej płacę minimalną i 37 zł dla przeciętnie zarabiającego,

– zmiana mechanizmu wzrostu wynagrodzeń w ochronie zdrowia, tak by nie były one wprost powiązane ze średnią krajową,

– optymalizacja norm zatrudnienia, by dostosować je do realnego obciążenia pracą, a nie liczby łóżek szpitalnych.

organizator

ikona lupy />
Materiały prasowe