- Lista refundacyjna coraz bardziej podąża za pacjentem, za jego potrzebami. Przybywa na niej nowoczesnych terapii, które ze względu na wysokie koszty dotychczas były trudno dostępne dla chorych - mówi prof. dr hab. Marcin Czech, prezes Polskiego Towarzystwa Farmakoekonomicznego.
Z początkiem 2025 r. weszła nowa lista leków refundowanych. Jak pan ją ocenia?
ikona lupy />
prof. dr hab. Marcin Czech, prezes Polskiego Towarzystwa Farmakoekonomicznego, zasiada w Komitecie Zdrowia Publicznego Polskiej Akademii Nauk, we władzach Polskiego Towarzystwa Koordynowanej Opieki Zdrowotnej oraz Prezydium Rady Ekspertów Rzecznika Praw Pacjenta / Materiały prasowe / fot. Materiały prasowe

Jest ona dowodem na to, że polityka refundacyjna jest kształtowana i realizowana coraz sprawniej. Zaczynamy wreszcie doganiać Europę w tym, co mamy finansowane ze źródeł publicznych. Uważam, że kula, którą ulepiliśmy mój poprzednik i ja w resorcie zdrowia, nabiera rozpędu. Minister Maciej Miłkowski znacznie bowiem wzbogacił listę refundacyjną o nowe terapie, a pierwsza oficjalna lista ministra Marka Kosa zawiera ich jeszcze więcej. Została rozszerzona o 13 produktów leczniczych służących do leczenia różnych wskazań onkologicznych, 18 do leczenia różnych wskazań nieonkologicznych i 12 poświęconych chorobom rzadkim. W sumie do wykazu zostało dodanych 191 produktów bądź nowych wskazań.

Jacy pacjenci zyskają więc w związku z ukazaniem się nowej listy refundacyjnej?

Najwięcej produktów jest z zakresu onkologii. Jest to zatem dobra wiadomość dla pacjentów chorujących na nowotwory. Szczególnie cieszy dalszy wzrost na liście liczby terapii z zakresu hematoonkologii. W tym przypadku przybyło siedem nowych wskazań. Ma to olbrzymi sens, bo jedyną bronią dla pacjentów z nowotworem krwi są leki. Pojawiło się też nowe wskazanie w nowotworach ginekologicznych, raku gruczołu krokowego, jelita grubego czy nerki. To ważna informacja dla kobiet chorujących na raka szyjki macicy. Taka zmiana ma też głębokie uzasadnienie epidemiologiczne. Rocznie mamy 3,5–4 tys. nowych zachorowań na raka szyjki macicy, które w 2 tys. kończą się zgonem. Jest to konsekwencja zaniedbania w zakresie profilaktyki, a dokładnie zwlekania przez lata z decyzją o rządowym finansowaniu szczepień na HPV, które pojawiło się dopiero w połowie 2023 r. Bardziej zaopiekowano się też pacjentami z nowotworami układów oddechowego i pokarmowego, z rakiem prostaty. Większy dostęp do refundowanych leków zyskali poza tym pacjenci z alergiami, ze schorzeniami dermatologicznymi. Pojawiło się też ważne wskazanie w odniesieniu do terapii nieonkologicznych. Chodzi o obniżenie wieku osób, dla których leki na ciężkie atopowe zapalenie skóry staną się dostępne w ramach refundacji. Będą dostępne nie – jak dotąd – od 6. roku życia, a od 6. miesiąca.

Oprócz tego dodano do listy nowe terapie w obszarach endokrynologii, gastroenterologii i przede wszystkim kardiologii. Pojawiły się trzy nowe wskazania w neurologii, w sumie 17 nowych terapii, oraz po jednej w okulistyce, reumatologii i urologii. Zadbano także o pacjentów cierpiących na schorzenia reumatologiczne czy kardiologiczne.

Na co mogą liczyć ci ostatni od Nowego Roku?

Na sześć nowych leków. Co prawda będą one dostępne dla pacjentów z 30-proc. odpłatnością, ale i tak obciążenie finansowe zostanie ograniczone. Najważniejszą informacją jest ta, że na liście pojawiły się leki stosowane w prewencji udarów i zatorowości obwodowej, czyli wtedy, kiedy pacjent ma migotanie przedsionków. Eksperci walczyli o to przez kilka lat. Dzięki temu koszt kuracji spadnie z kilkuset złotych nawet do ok. 10 zł za opakowanie, co ma znaczenie, bo mowa o chorobie przewlekłej. To wręcz rewolucyjna zmiana. Są to bowiem leki o udowodnionej skuteczności, bardzo potrzebne. Zapobiegają udarom, czyli działają prewencyjnie, co jest ważne nie tylko z punktu widzenia medycznego, lecz także ekonomicznego. Leczenie pacjentów po udarze jest bowiem bardzo kosztowne, do tego często nie wracają już oni do pełnej sprawności. Na nowej liście są też leki wykorzystywane w leczeniu niewydolności mięśnia sercowego czy nadciśnienia tętniczego w okresie ciąży. Dodam, że obecnie trwają też prace nad listą leków kardiologicznych. Będzie to podpowiedzią, jakie leki z tego obszaru powinny trafiać do refundacji.

A co z pacjentami psychiatrycznymi? Choroby psychiczne stają się coraz bardziej powszechnym problemem.

Dostrzega to też resort zdrowia, dlatego już w tym roku listy refundacyjne zostały rozszerzone o wiele nowych terapii z tego obszaru, również poza wskazaniem. W nowej zostało to jeszcze bardziej wzmocnione. Tym samym psychiatrzy zyskują coraz więcej opcji terapeutycznych dostępnych z refundacją dla pacjentów. Chodzi o leki do leczenia chorób psychicznych lub upośledzeń umysłowych. Mowa o lekach przeciwlękowych, ale też przeciwpadaczkowych, przeciwpsychotycznych czy przeciwdepresyjnych.

Dla kogo jeszcze nowa lista refundacyjna jest dobra? Wspomniał pan, że objęła też choroby rzadkie.

Przykładem jest terapia dla dzieci za achondroplazją, czyli rzadką chorobą o podłożu genetycznym, objawiającą się niskorosłością. Dotychczas nie była refundowana żadna technologia lekowa w jej leczeniu. Innym przykładem jest terapia genowa stosowana w leczeniu chorych na wrodzoną ślepotę Lebera. Zmiany pozwolą na leczenie pacjentów w wieku od 4 do 35 lat. Nowa lista to dobra informacja dla pacjentek przyjmujących leki dla stymulacji jajeczkowania w leczeniu niepłodności. To pokazuje, że rząd realizuje obietnice w zakresie in vitro.

Które leki stają się coraz bardziej dostępne dla pacjentów?

Zgodnie z nowym wykazem leków refundowanych dla 1072 produktów leczniczych kwoty płacone przez pacjentów spadną nawet o 198,84 zł. Będą też takie, a będzie ich w sumie 2406, dla których staną się one wyższe nawet o 456,55 zł. Dotyczy to jednak preparatów, dla których można uzyskać na rynku tańszy zamiennik. Co więcej, maksymalny wzrost będzie dotyczył pojedynczych leków, bo dla większości będzie on symboliczny. Jest to związane z tym, że firmy nie chcą przedłużać refundacji na swoje leki. Poza tym rząd ma świadomość, że cena decyduje o zakupie. Dlatego od 1 stycznia 2025 r. wprowadzono też dla 640 produktów obniżki cen zbytu netto o nawet ponad 5 tys. zł.

A co stracili pacjenci w związku z nową listą refundacyjną? Z reguły jest tak, że gdy jedne leki na nią wchodzą, to inne z niej wypadają.

To prawda, jednak gdy porównuję nową listę z poprzednią, to widać, że z najnowszej zostały wycofane produkty, które są dostępne w aptekach w rozsądnych cenach. Przykładem jest ustna suplementacja potasu kalipoz, dostępna za kilkanaście złotych w aptece. Choć niepokoić może niezłożenie wniosku refundacyjnego na adrenalinę WZF. To lek stosowany w stanach zagrożenia życia, w przypadku ciężkich reakcji alergicznych, wywołanych np. ukąszeniem pszczoły czy spożyciem orzechów. Poza tym z listy ubyło leków rozszerzających naczynia.

Czy lista uwzględnia potrzeby pacjentów?

Na pewno nie musimy się jej wstydzić, co jest zasługą wzrostu budżetu na ochronę zdrowia. W 2025 r. będzie on wynosił ok. 222 mld zł. W 2024 r. było to 190,9 mld zł. Nadal odstajemy od takich krajów jak Niemcy, gdzie refunduje się niemal wszystkie leki. Ale to jednak wyjątek na tle UE. Więcej pieniędzy w systemie pozwala nie tylko rozszerzać listę, lecz także uwzględniać na niej nowoczesne terapie. Wreszcie zaczynamy mieć listę leków refundowanych na miarę naszego bogactwa. Listę modyfikowaną co kwartał, a nie co dwa miesiące, co świadczy też o dojrzałości i stabilności naszego rynku farmaceutycznego. ©℗

Rozmawiała Patrycja Otto