Dzieci z zapaleniem płuc wywołanym przez mykoplazmę zajmują 10 na 30 łóżek oddziału pediatrycznego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego (WSzS) w Gorzowie Wielkopolskim (oddział jest 25-łóżkowy, ale pięć osób leży na dostawkach) i kilka z 25 łóżek oddziału pediatrycznego Szpitala Powiatowego im. Dietla w Krynicy-Zdroju. Podobnie jest w Oddziale Obserwacyjno-Zakaźnym Wielkopolskiego Centrum Pediatrii w Poznaniu.
Mykoplazma jest niebezpieczna ze względu na groźne powikłania, które może powodować, jeśli nie jest odpowiednio leczona: zapalenie mózgu, stawów i mięśni czy niedokrwistość. Przy tym trudno ją rozpoznać.
– Zakażenie różni się od wywołanego przez pneumokoki, czyli bakterie, które zwykle powodują zapalenie płuc, z tym że zmiany w płucach trudniej wysłuchać słuchawką stetoskopu, za to widać je w badaniach obrazowych: USG bądź RTG albo odwrotnie: słychać je, ale nie widać w badaniach obrazowych – tłumaczy Tomasz Szatkowski, lubuski konsultant wojewódzki pediatrii i kierownik oddziału pediatrycznego WSzS w Gorzowie. – Dzieci są zwykle w dość dobrym stanie, niepokojącym objawem jest kaszel. Gorączka występuje rzadziej, podobnie jak osłabienie, które dopada przede wszystkim dorosłych. Często mają też niskie wskaźniki zapalne, co może mylnie sugerować infekcję wirusową – dodaje dr Szatkowski.
– Zapalenia płuc wywołanego mykoplazmą nie leczy się antybiotykami takimi jak augmentin, tylko tzw. makrolidami, np. klacidem. W wielu przypadkach lekarze w poradniach poznają zakażenie mykoplazmą właśnie po tym, że standardowe antybiotyki nie działają – mówi prof. Jacek Wysocki, kierownik Oddziału Obserwacyjno-Zakaźnego Wielkopolskiego Centrum Pediatrii. Zauważa, że w tym roku mykoplazma atakuje coraz młodszych pacjentów: – Dawniej były to głównie dzieci w wieku szkolnym. Teraz również w przedszkolnym, a nawet młodsze – mówi.
Eksperci podkreślają, że dzięki badaniom pacjentów zakażonych mykoplazmą można szybko zdiagnozować, zaordynować właściwe leczenie i już po kilku dniach wypisać do domu, głównie dzięki poradniom przyszpitalnym, do których wracają na kontrolę. Wcześniej, gdy poradni nie było, dzieci były trzymane na oddziale do pełnego wyleczenia.
Oficjalnych danych na temat liczby przypadków zakażenia mykoplazmą nie ma. Profesor Wysocki tłumaczy, że monitorowanie dużej liczby patogenów jest bardzo kosztowne, ale nasz kraj i tak monitoruje ich sporo. Dodaje, że jeszcze niedawno nie monitorowano np. zachorowań z powodu wirusa RSV. W pierwszych dwóch tygodniach listopada odnotowano ich 38,5 tys. To 17 razy więcej niż w analogicznym okresie ub.r. To nie RSV jest dziś głównym zmartwieniem szpitalnych pediatrów, a właśnie mykoplazma. Najbardziej obawiają się jednak nałożenia zakażeń oboma patogenami. ©℗