W Polsce nadal nie ma urzędnika, który mógłby stwierdzać zgon i sprawiać pieczę nad zwłokami. W rezultacie media co jakiś czas informują o ciałach leżących przez kilka godzin w parku czy na dworcu. Albo o rodzinach osób zmarłych w domu, które nie mogą się doczekać na przyjazd lekarza. O powołanie instytucji koronera apelował wielokrotnie rzecznik praw obywatelskich. Niektóre samorządy powierzyły lekarzom zadania koronera i płacą im z własnej kieszeni. To m.in. Łódź, Wodzisław Śląski czy Poznań. Na stronie internetowej Urzędu Miasta Łodzi można jednak przeczytać, że umowę z koronerem podpisano jedynie czasowo, do wprowadzenia ustawowej instytucji. Tymczasem okazuje się, że na jej powołanie samorządy nie mogą liczyć. Ministerstwo Zdrowia informuje bowiem, że pracuje nad wprowadzeniem nowych uregulowań prawnych, ale odnoszą się one wyłącznie do procedur związanych ze stwierdzaniem zgonu i jego przyczyny. Będą dotyczyć także sporządzania odpowiednich dokumentów oraz ich udostępniania właściwym podmiotom i organom. Nad wprowadzeniem instytucji koronera resort nie pracuje.
Lepiej umrzeć w szpitalu
– Powołanie tej instytucji jest postulowane w Polsce od prawie 20 lat. Niezrozumiałe jest więc, z jakiego powodu takie prace nie są planowane – komentuje Aleksandra Powierża, radca prawny. Dodaje, że koroner odciążyłby lekarzy na co dzień zajmujących się pacjentami. Obecnie nie zawsze jest wiadomo, jaki lekarz ma stwierdzić zgon, gdy do śmierci dojdzie poza szpitalem.
– Niejednokrotnie rodziny zmarłych muszą długo oczekiwać na lekarza z przychodni, który, zajęty swoimi pacjentami, może przyjechać dopiero po przyjęciu wszystkich chorych. Ten problem był szczególnie widoczny podczas pandemii. Spotykane są również kłopoty ze stwierdzeniem zgonu występującego w miejscu publicznym. Często widujemy też przypadki przepychanek między lekarzami pogotowia ratunkowego a rodzinnymi w zakresie obowiązku wystawienia karty zgonu – mówi mec. Powierża.
Na luki w przepisach uwagę zwracają też lekarze.
– Największe są problemy, gdy pacjent umrze w domu, a przychodnia POZ jest zamknięta. Wówczas nie ma kto stwierdzić zgonu. Sytuacja się dodatkowo komplikuje, jeśli zakład pogrzebowy zabierze ciało. Bo zgon trzeba stwierdzać w miejscu, w którym do niego doszło. Często rodzina też nie wie, do której przychodni był zapisany zmarły. Zdarza się, że nie jest zapisany nigdzie, bo umierają nie tyko seniorzy, którzy u lekarza są co tydzień – mówi Jakub Kosikowski, rzecznik prasowy Naczelnej Izby Lekarskiej.
Do rzecznika praw pacjenta wpływa rocznie kilkadziesiąt skarg dotyczących problemów z uzyskaniem karty zgonu lub stwierdzenia go poza szpitalem. Wszystko przez niejasne przepisy. Zgodnie z ustawą o cmentarzach i chowaniu zmarłych (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 576) zgon i jego przyczyna są ustalane przez lekarza leczącego pacjenta w ostatniej chorobie albo kierownika zespołu ratownictwa medycznego, jeżeli zgon nastąpił w trakcie akcji medycznej. Ta regulacja, jak widać, jest daleko niewystarczająca. Jeśli wskazanie lekarza jest niemożliwe, stwierdzenie zgonu i jego przyczyny powinno nastąpić w drodze oględzin dokonywanych przez lekarza lub, w razie jego braku, przez inną osobę, powołaną do tej czynności przez właściwego starostę. Dlatego część powiatów powołuje koronera.
– Finansowanie tej instytucji obecnie stanowi jednak problem – mówi mec. Powierża.
Regionalne izby obrachunkowe dochodzą do sprzecznych wniosków. Przykładowo RIO w Gdańsku stoi na stanowisku, że w aktualnym stanie prawnym brak jest podstawy prawnej do ujęcia w budżetach powiatów wydatków na świadczenie usług lekarza koronera. Natomiast RIO w Katowicach doszła do wniosku, że powiat może ująć w swoim budżecie wydatki obejmujące świadczenie usług lekarza koronera. W odpowiedzi udzielonej powiatowi wodzisławskiemu zwróciła jednak uwagę na nieprecyzyjne przepisy dotyczące finansowania kosztów oględzin zmarłych.
Przestarzałe przepisy
– Przepisy dotyczące stwierdzenia zgonu pochodzą z lat 60. ubiegłego wieku, kiedy były zupełnie inne sytuacja społeczna, polityczna oraz realia życia. W moim przekonaniu jednym z najlepszych rozwiązań jest powołanie w każdym powiecie koronera, czyli lekarza, który będzie zobowiązany do tego, żeby stwierdzić zgon, jeżeli nie będzie mógł zrobić tego żaden inny lekarz – komentuje dr hab. Radosław Tymański, radca prawny.
Potwierdzają to też lekarze.
– Instytucja koronera byłaby bardzo przydatna. Niezbędne są też zmiany w dokumentacji – mówi Kosikowski.
Od początku roku obowiązuje nowe rozporządzenie w sprawie karty zgonu (Dz.U. z 2023 r. poz. 2734). Lekarze argumentują, że nałożyło ono na nich typowo urzędnicze obowiązki. Zobowiązano ich m.in. do ustalania stanu cywilnego, wykształcenia zmarłych oraz imion i nazwisk ich rodziców. A czasem nawet rodzina nie ma takich informacji. Lekarze mają więc nadzieję, że ministerstwo w ramach zmian w dokumentacji zdejmie z nich te obowiązki. ©℗
opinia
70-letnie przepisy do zmiany
Obecne przepisy dotyczące stwierdzania zgonu są archaiczne – pochodzą sprzed przeszło 70 lat i posługują się takimi historycznymi pojęciami, jak np. felczerski punkt zdrowia. Trzeba je stworzyć na nowo. Samorządy wskazywały na zasadność powołania finansowanego ze środków rządowych koronera, jednakże instytucja ta jest jedynie narzędziem. System może być zupełnie inaczej ukształtowany i koroner może okazać się niepotrzebny. Największy problem przy ustaleniu podmiotu odpowiedzialnego za stwierdzenie zgonu jest w przypadku śmierci na terenach publicznych bądź w domu. W tym pierwszym przypadku konieczna jest szybkość działania, a ustalenie czy i który lekarz leczył pacjenta w ciągu ostatnich 30 dniach jest trudne w krótkim czasie. W tym drugim przypadku barierą jest odległość. Zgodnie z obowiązującymi przepisami – jeśli nawet zostaje ustalony lekarz leczący w ostatniej chorobie, to nie ma obowiązku przyjechać stwierdzić zgon, jeśli nastąpił on w odległości większej niż 4 km. Wiele powiatów zostało zmuszonych przez okoliczności do wyznaczenia koronera, ale ponoszą jego koszty z własnego budżetu. Część regionalnych izb obrachunkowych to kwestionuje. ©℗
Do rzecznika praw pacjenta wpływa rocznie kilkadziesiąt skarg dotyczących problemów m.in. ze stwierdzaniem zgonu poza szpitalem. Wszystko przez niejasne przepisy