Transparent o treści: „Pozwólcie nam leczyć. Brak zapłaty NFZ za leczenie = zamknięcie szpitala”, który zawisł nad wejściem do szpitala w Żywcu, oddaje sytuację wielu placówek w 10 województwach. Szpital wprawdzie się nie zamyka, ale wystąpił do wojewody o zgodę na zawieszenie trzech oddziałów: chorób wewnętrznych oraz chirurgii ogólnej i onkologicznej. Pacjenci zniknęliby z oddziałów 7 października, a wróciliby na nie dopiero we wtorek, 7 stycznia 2025 r., po długim weekendzie związanym ze świętem Trzech Króli, czyli wówczas, gdy szpital zacznie realizować kontrakt na przyszły rok. Jak tłumaczyła podczas konferencji prasowej dyrektor szpitala w Żywcu Małgorzata Świątkiewicz, placówka miała problem z wypłatą wynagrodzeń dla personelu medycznego, ponieważ NFZ zwleka z wypłatą pieniędzy za nadwykonania nielimitowane jeszcze za II kw. 2024 r., a suma zaległości to 38 mln zł.
W poprzednich latach fundusz wypłacał pieniądze regularnie
Nadwykonania dotyczą nielimitowanych świadczeń diagnostyki obrazowej, takich jak tomografia komputerowa czy rezonans magnetyczny, w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej, czyli wizyt i badań w poradniach specjalistycznych, w onkologii, a także w okulistyce (nielimitowane są m.in. operacje zaćmy) czy ortopedii (tu limitów nie stosuje się np. w operacjach endoprotezoplastyki biodra). W poprzednich latach fundusz wypłacał je regularnie co kwartał. Ten rok jest wyjątkowy. – I kw. był mocno opóźniony, a za II kw. większość polskich szpitali nie ma jeszcze wypłaconych nadwykonań. Pora bić na alarm, bo chodzi tu nie tylko o procedury nielimitowane, lecz także limitowane – mówił podczas środowego posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Szpitali Samorządowych Krzysztof Żochowski, wiceprezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych.
Ekonomistka i ekspertka Centrum im. Adama Smitha Anna Gołębicka tłumaczy, że utrata płynności finansowej jest dla szpitala tak samo groźna jak dla każdego innego przedsiębiorstwa. – Wszystkim się wydaje, że szpital nie może zbankrutować, bo jego właścicielem jest samorząd albo państwo. Tymczasem szpital może przestać funkcjonować, bo jeśli nie zapłaci lekarzom i pielęgniarkom, oni nie przyjdą do pracy, jeśli nie zapłaci za sprzęt medyczny i jego amortyzację, nie będzie miał czym leczyć. To samo dotyczy farmaceutyków, materiałów opatrunkowych, cateringu, prania, sprzątania i tysiąca rzeczy – przekonuje ekspertka.
Potwierdzają to słowa wiceprezesa Żochowskiego, który na środowym posiedzeniu zadał dramatyczne pytanie: – Czy pod koniec roku mamy zamykać szpitale, odmawiać Polakom pomocy, bo nikt nam za to nie zapłaci, podczas gdy my musimy płacić lekarzom czy za leki?
Jednak to, przed czym przestrzega wiceprezes Żochowski, już się dzieje w niektórych szpitalach. – Część lekarzy już dziś słyszy od dyrektorów, że wpędzają placówkę w długi, ordynując chorym onkologicznie drogie leczenie. Niedawno usłyszałem od uznanego klinicysty, ordynatora oddziału onkologicznego, że dyrektor oskarżył go o to, że zadłużył szpital na milion złotych, podczas gdy on jedynie leczył pacjentów zgodnie ze sztuką lekarską i wytycznymi towarzystw naukowych – mówi Szymon Chrostowski z Fundacji Wygrajmy Zdrowie.
Fundusz ma pokryć nadwykonania z obligacji
Nastroje uspokoiła nieco deklaracja zastępcy dyrektora departamentu ekonomiczno-finansowego NFZ Mariana Mackiewicza, który zapewnił, że fundusz pokryje nadwykonania ze zbycia wartych 3 mld zł obligacji, które przekazało mu Ministerstwo Finansów. Zapewnił też, że oddziały wojewódzkie funduszu dysponują już tymi środkami. Do szpitali jednak jeszcze one nie dotarły.
Wiadomo też, że te 3 mld zł to zaledwie kropla w morzu potrzeb, bo co najmniej drugie tyle – jak prognozuje Ogólnopolski Związek Pracodawców Szpitali Powiatowych – będzie potrzebne na zapłaty za nadwykonania nielimitowane za III kw.
A – jak zauważa Anna Gołębicka – pozostają jeszcze świadczenia limitowane, w których również regularnie przybywa nadwykonań, czyli procedur ponad wartość kontraktu z NFZ. – Przez lata fundusz przyzwyczaił rynek, że płaci przynajmniej część za procedury limitowane wykonane ponad wartość kontraktu. Przez ostatnie lata mógł sobie na to pozwolić, bowiem czerpał z funduszu zapasowego, który dziś skurczył się do ledwie kilkudziesięciu milionów złotych. Myślę, że przyszedł czas, by NFZ jasno zakomunikował dyrektorom szpitali, że za nadwykonania limitowane nie zapłaci – twierdzi Anna Gołębicka. ©℗
NFZ zapewnia, że pokryje nadwykonania z obligacji