Lekarze rodzinni i aptekarze notują coraz więcej przypadków nowego podtypu koronawirusa. Jednak na dostosowaną do niego szczepionkę przyjdzie nam czekać nawet do późnej jesieni.

Główny inspektor sanitarny Paweł Grzesiowski podaje, że zaobserwował w ciągu ostatniego miesiąca nawet 10-krotny wzrost przypadków COVID-19. To głównie podtypy dobrze znanego, obecnego od ponad dwóch lat typu Omikron, jednak obok Krakena i Piroli pojawiają się całkiem nowe mutacje JN1 i KP. Od poprzedników różnią się objawami, które sprawiają, że łatwo je pomylić z zatruciem żołądkowym, o jakie nietrudno w czasie wakacji. Objawiają się one biegunką, nudnościami, wymiotami i bólami brzucha, ale też znanymi już z poprzednich fal covidowych: gorączką, bólami głowy, kaszlem i zapaleniem spojówek. – Pacjenci skarżą się na objawy dziwnego przeziębienia, które w pewnym momencie zamienia się w coś w rodzaju jelitówki – mówią lekarze rodzinni, z którymi rozmawialiśmy.

Przypadki COVID-19 obserwują też medycy w szpitalach. – Ludzie przychodzą z kaszlem, bólem głowy, ale ponieważ nie ma obowiązku testowania, a objawy nie są ciężkie, nie odwołujemy operacji – mówi nam ortopeda ze środkowej części Polski. A chirurg naczyniowy ze ściany wschodniej tylko się śmieje. – O tej chorobie już wszyscy zapomnieli. Zresztą ja operuję stany zagrożenia życia i przy rozwarstwieniu aorty nikt nie patrzy, czy pacjent dodatkowo cierpi na COVID-19 – zżyma się lekarz. Zwiększone zainteresowanie testami na obecność koronawirusa obserwują też farmaceuci, szczególnie w dużych miastach i miejscowościach letniskowych. Jak wynika z danych firmy PEX, monitorującej rynek farmaceutyczny, sprzedaż testów aptecznych w ciągu miesiąca wzrosła dwukrotnie. 19 czerwca w aptekach monitorowanych przez nią sprzedało się 3,9 tys. testów, a 19 lipca już ponad 7 tys. Jarosław Frąckowiak z PEX zaznacza, że 90 proc. z nich to testy badające jednocześnie obecność wirusów grypy typu A i B, wirusa RSV i właśnie SARS-CoV-2.

Jak mówi członek Naczelnej Rady Aptekarskiej Mariusz Politowicz, miesiąc temu fala zakażeń przetoczyła się przez Poznań. Z naszych informacji wynika, że obecnie na podobne objawy narzekają warszawiacy, również ci wracający z urlopów na południu Polski. Danych tych nie można jednak sprawdzić w statystykach, bo nad Wisłą od półtora roku nie ma już obowiązku raportowania przypadków zakażeń wirusem SARS-CoV-2.– Testów molekularnych w kierunku koronawirusa praktycznie już nie wykonujemy, bo mało kto je zleca, ani w samym szpitalu, ani z zewnątrz, komercyjnie – potwierdza w rozmowie z nami Angelika Aplas, diagnostka laboratoryjna z Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA. Z kolei ci, którzy korzystają z aptecznych testów kasetkowych, nie mogą być pewni prawidłowości wyniku. – Testy kasetkowe są z założenia mniej czułe, a miarodajny wynik dają przeprowadzone do siedmiu dni od zakażenia. Mogą też nie być czułe na nowe warianty – zastrzega Angelika Aplas.

Cytowany przez RMF FM dr Grzesiowski uważa, że przy założeniu, iż obecna fala zaczęła się w połowie czerwca, jej szczyt powinien przypaść na połowę września, gdy przy optymistycznym wariancie w polskich magazynach mogłaby się pojawić szczepionka przeciwko nowym wariantom. Przed miesiącem wniosek o rejestrację zmodyfikowanego preparatu dostosowanego do wariantu JN1 złożyła do Europejskiej Agencji Leków firma Novavax. Według Grzesiowskiego, jeśli uda się ją zarejestrować do połowy sierpnia, przetarg mógłby się odbyć niemal od razu. Jednak eksperci mają wątpliwości, czy szczepionka tak szybko trafi do Polski. Z naszych informacji wynika, że jeśli procedury się opóźnią, nowy produkt dotrze do nas już po prognozowanym szczycie fali, nawet w październiku lub listopadzie. Jedno jest pewne: jeśli nie powstrzymamy zakażeń szczepieniami, wielu osobom przyjdzie się mierzyć z tzw. long COVID, czyli procesami zapalnymi występującymi po przechorowaniu podstawowej choroby.

Jak chronić się przed zakażeniem? Eksperci przedstawiają znane już z okresu pandemii metody: unikanie zaludnionych miejsc, takich jak popularne plaże, kawiarnie czy galerie handlowe, stosowanie maseczek w środkach transportu publicznego, a przede wszystkim mycie rąk, które może uchronić także przed szeregiem innych chorób. Zdaniem lekarzy do naszych torebek i plecaków powinny wrócić także środki dezynfekujące, których należy używać szczególnie po kontakcie z powierzchniami dotykanymi przez wiele osób, jak poręcze na klatkach schodowych. ©℗

rozmowa

Wróćmy do raportowania zakażeń koronawirusem

Główny inspektor sanitarny Paweł Grzesiowski powiedział, że w lipcu liczba zachorowań na COVID-19 wzrosła 10-krotnie.

Wiem, co powiedział pan doktor Grzesiowski, tylko niestety nie wiem, na jakiej podstawie tak twierdzi, skoro od półtora roku w Polsce nie zbiera się dokładnych danych na temat liczby zakażeń. Nie podają ich ani Główny Inspektorat Sanitarny (GIS), ani Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny (NIZP-PZH). Od półtora roku systemy nie przyjmują też indywidualnych raportów na temat zachorowań na COVID-19.

Jak to?

Gdyby chciała pani sprawozdać dodatni wynik badania na obecność koronawirusa, nawet wykonany w aptece przez farmaceutę, bo załóżmy, że sama pani nie umie wykonać testu prawidłowo, nie miałaby pani fizycznej możliwości zgłoszenia wyniku de lege artis do sanepidu. Jedyną rzeczą, która jest odnotowywana, jest dodatni wynik testu molekularnego wykonanego u chorego w szpitalu, a to są bardzo nieliczne przypadki. Trzeba jednak jasno powiedzieć, że analogiczna sytuacja jest w wielu innych krajach. Bardzo wiele systemów śledzenia pandemii COVID-19 oficjalnie podaje, że wszystkie dostępne statystyki ogólnoświatowe są zafałszowane albo zaniżone ze względu na nie do końca doskonałe systemy raportowania. A najbardziej wiarygodna strona światowa, www.worldometers.info/coronavirus, od kwietnia nie aktualizuje danych, bo ma z tym ogromne problemy.

Czy są kraje, które nie zarzuciły raportowania dodatnich wyników testów?

Wiarygodnie śledzą je Stany Zjednoczone, Wielka Brytania czy Australia. Dysponujemy w miarę świeżymi danymi stamtąd, przy czym należy pamiętać, że nie zawsze raporty z USA czy geograficznie w miarę bliskiej nam Wielkiej Brytanii będzie można bezpośrednio przełożyć na sytuację epidemiczną w Polsce.

Czy to, że Polska zarzuciła raportowanie, to duży błąd?

Moim zdaniem należałoby do tego wrócić. Najlepszy byłby system, który funkcjonował dwa lata temu, w środku pandemii, kiedy każdy człowiek mógł indywidualnie zgłosić pozytywny wynik testu antygenowego czy molekularnego. By choć częściowo uciec przed fałszowaniem wyników, można by podawać nie tylko wynik testu, lecz także nazwę producenta i numer serii, który znajduje się na każdym teście. Oczywiście dalej nie wykluczałoby to całkowicie możliwości zafałszowania wyniku, bo można teoretycznie podać dane testu i fałszywy wynik dodatni, ale mielibyśmy przynajmniej częściowe dane na temat zapadalności na COVID-19. ©℗

Rozmawiała Karolina Kowalska

Pietrzak z rekomendacją na stanowisko głównego inspektora farmaceutycznego

Myślę, że premier podpisał moją rekomendację i dziś ogłosimy nominację. Łukasz Pietrzak będzie fantastycznym szefem Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego (GIF) – mówiła wczoraj w TVN24 minister zdrowia Izabela Leszczyna. Do zamknięcia tego wydania DGP nie podano oficjalnie, czy premier podpisał dokument, jednak można przyjąć, że bezkrólewie w GIF dobiega końca. Ostatnią szefową inspekcji była Ewa Krajewska, która 27 listopada 2023 r. na dwa tygodnie została ministrem zdrowia w ostatnim rządzie Mateusza Morawieckiego. Pietrzak to farmaceuta z 17-letnim stażem, członek zespołu pomocy humanitarno-medycznej przy kancelarii premiera. W czasie pandemii prowadził własną statystykę zakażeń koronawirusem. W wypowiedziach dla DGP mówił o konieczności uszczelnienia systemu kontroli sprzedaży leków i wzmocnieniu roli GIF. ©℗

Karolina Kowalska